środa, 27 listopada 2013

Aleja wiśni (3)

I jest 3 rozdział :3 Miłego czytania :D
_______________________________________________________________________________
-C...co?! Działać...CO?! JAK?! CO?!?!?!?!?!!?!?- otwieram szeroko oczy, kiedy dotykasz moich ust swoimi. Twoja ręka wędruje na moje uda, a ja wzdrygam się lekko. "I co Key? Teraz tego nie cofniesz. W końcu sam potwierdziłeś, że chciałbyś się z nim....kochać"

Czując jak się spinasz zabieram rękę z twojego uda, ale nie przestaję Cię całować. Rękę przenoszę na twój brzuch. Zaczynasz się stopniowo rozluźniać. "na szczęście..." Nie całuję Cię już tak delikatnie, pocałunek jest pełen pasji i pożądania.

Pomrukuję cicho, kiedy całujesz mnie coraz mocniej. Uśmiecham się delikatnie, wplątując dłonie w twoje włosy. Nogami oplatam cię w pasie. Atmosfera z sekundy na sekundę staję się coraz bardziej gorąca.

Pocałunkami zjeżdżam na twoją szyję. Robię Ci kilka malinek. Powoli rozpinam twoją koszulę muskając twoją skórę palcami. Przesuwam dłońmi po twojej klatce piersiowej zapamiętując każde wzniesienie, każdą nierówność, jej strukturę. Ustami badam jej smak i zapach.

-Mmmm...-wydaję z siebie cichy jęk, czując twoje usta na swojej szyi i dłonie na mojej klatce piersiowej. Przenoszę ręce na twoje plecy. Powoli zaczynam je badać. Wszystkie blizny. Odchylam głowę do tyłu, czując, że robisz mi kolejną malinkę. Niekontrolowanie przejeżdżam paznokciami po twoich plecach. Słyszę jak syczysz pod nosem. -P..przeprasza..am.

To nic...już tego nie czuję...nie martw się ...-Całuję Cię ponownie. Moje dłonie badają każdy skrawek twojego ciała..chcę Cię zapamiętać..w razie gdybyś zniknął. Dzisiaj poznam Cię całego. Zrobię wreszcie to o czym tyle razy myślałem. Tylko ja mogę Cię widzieć w takim stanie jak teraz...Tylko ja...Moje ręce są na twoim podbrzuszu.

Czuję kropelki potu na moim czole, ręce zaczynają mi się trząść a oddech przyspiesza. -Jonghyuuun- przeciągam twoje imię, kiedy czuję dłonie błądzące po moim podbrzuszu. Nie potrafię się kontrolować. Próbuję, ale nie potrafię.

-Kibum...-Szepcze tuż przy twoim uchu...Jestem już twardy. To boli. Zdejmuję z Ciebie koszulę i pszesywam się do twojego sutka. Zaczynam ruszać biodrami ocierając się o Ciebie. Czuję jak drżysz. Masujesz rękoma skórę mojej głowy "mmm...jak przyjemnie..."

Moje ciało ogarnia dreszcz. Przełykam głośno ślinę, aby nie wydać z siebie żadnego niekontrolowanego dźwięku. Czuję, jak ocierasz się o mnie a twoje usta błądzą po mojej klatce piersiowej. -J..jonghyuun, c..co my ro..obimy..?- pytam się ciebie, przymykając oczy.

-Nie wiem Kibum...ale wydaje mi się...że... (kopulujemyO.o)...to jest coś złego...ale nie obchodzi mnie to... -Lekko przygryzam twojego sutka, masując Cię przez materiał.

-Jonghyun...to jest bardzo złe...i niegrzeczne...ahh!- wdycham, kiedy czuję twoją dłoń na moim kroczu. -Możesz mi wytłumaczyć tylko jedną rzecz? Czemu będąc takim bogiem seksu nie jesteś rozrywany przez większość dziewczyn z naszej szkoły...?- łapcię cię za włosy i brutalnie przyciągam do swojej twarzy. Uśmiecham się zadziornie, nasze nosy się stykają a ja oblizuję swoją górną wargę.

-Ja...bogiem seksu? Gdzie tam...No może troszeczkę...-Ciągniesz moją wargę- Nie wiem....pewnie dlatego, że nie chcą być zmiecione w proch przez diabła...-Teraz to ja ciągnę twoją wargę- Ale o to samo mógłbym spytać Ciebie....czemu będąc tak seksowną divą nie jesteś rozrywany przez przez większość mężczyzn...i kobiet z naszej szkoły...?

-Hmm..może dlatego, że nie pozwalam dotykać swojego idealnego tyłeczka byle komu a zwłaszcza kobietom...jeżeli te dziecinne i puszczalskie laski w naszej szkole można nazwać kobietami- rękoma zaczynam badać twój idealnie wyrzeźbiony brzuch. Każdy mięsień. Każdą ranę. -Zmiecione przez diabła....? Co to znaczy?- ostatnią część zdania szepczę do twojego ucha.

-Heh...wiesz że 13 dziewczyn ma już dzieci...i to nie jedno? -Naciskam mocniej na twoje krocze- Bo wiesz...kiedy chcę...potrafię być...agresywny -Gryzę twoją wargę zlizując kropelkę krwi- niegrzeczny -Wkładam rękę do twoich bokserek- albo mogę sprawić, że się rozpłyniesz...-Językiem "opiekuję się" twoją zranioną wargą pieszcząc twoje ciało i doprowadzając Cię do szaleństwa.

-Mmmm...a czy teraz chcesz być agresywny...?- odchylam głowę do tyłu, pomrukując, paznokciami ponownie przejeżdżając po twoich plecach. -Lubię...-Przybliżam się do twojego ucha i szepczę-....niegrzecznych...-Dłonią przejeżdżam po twoim członku-....chłopców...-Wyciągam dłoń i oblizuję palce, uśmiechając się do Ciebie.

-hymf...niegrzecznych mówisz....mogę się pokusić o bycie troszeczkę...- Ściskam twoje przyrodzenie- mnie grzecznym niż zwykle...-ściągam spodnie.

-Ze złymi chłopcami nie wolno zadzierać.....prawda Jonghyun...?-pytam się ciebie, przymykając oczy i rozkoszując się twoim dotykiem. W twoich oczach widzę niebezpieczny błysk. Patrzysz na mnie TYM spojrzeniem, a ja czuję, że zaraz oszaleję.

-Raz na jakiś czas nie zaszkodzi...tyle że po tym zostają ślady...-Robię kolejną malinkę i bez żadnego ostrzeżenia wkładam w Ciebie 2 palce.

Wyginam się w łuk, czując potworny ból. Po moim policzku spływa kilka łez. -Jonghyuun, stó..ój. -szepczę do twojego ucha prosząc, abyś przestał. "Key, ty naprawdę jesteś nienormalny. Najpierw doprowadzasz go do szaleństwa, gadasz o jakichś niegrzecznych rzeczach a teraz każesz przestać"

Widzę twoje łzy- Przepraszam..! -Nie ruszam palcami, wiem że to pogorszyłoby tylko sprawę. -Przepraszam....-Scałowuję twoje łzy. Nic nie robię...Kibum...powiedz mi..czy to jest twój pierwszy raz..? -Niepewnie patrzę na ciebie.

Patrzę w twoje oczy. Czuję, że nic nie robisz, więc trochę się uspokajam... -Tak...to jest mój pierwszy raz...przepraszam...-szepczę, odwracając wzrok.

-Cholera...czemu nie powiedziałeś wcześniej...-Powoli wyjmuję jeden palec- Dobra....w taki razie zrobimy to inaczej....-Całuję Cię odwracając twoją uwagę od wszystkiego innego. Pieszczę twoją klatkę piersiową od nowa, potem twoją męskość. Dalej nie ruszam palcem.

-Auu...-obejmuję cię mocno, przerywając pocałunek, głowę chowając w zagłębieniu twojej szyi. -Przepraszam...bałem się, że pomyślisz...że nie mam wprawy...i że nie będziesz chciał ze mną tego zrobić...-zamykam powieki, roniąc kilka łez. -A ja tak bardzo chciałem....

-Że co..?.jesteś taki głupi....Kocham Cię...pragnę Cię..nie ma dla mnie znaczenia, czy już to robiłeś czy nie...a wręcz przeciwnie...bardzo się cieszę, że pozwalasz mi być tym pierwszym...i mam nadzieje, że ostatnim...Nie masz wprawy...a co mnie to obchodzi! a chcę CIEBIE a nie twoją wprawę..!! -Uśmiecham się i całuję Cię.- Rozumiesz Kibum..? Kocham Cię i tylko to się teraz liczy....

-Nie sądziłem, że to tak boli....-oddaję pocałunek, opuszkami palców delikatnie gładząc twoje plecy. Lekko nadgryzam twoją wargę aby po chwili móc się na niej zassać. Przyciągam cię do siebie bliżej, tak że nasze krocza ocierają się o siebie...nie mogę powstrzymać cichych pomruków.

-Nie musi boleć...jeżeli się rozluźnisz...i mi zaufasz..nie będzie bolało...-Całuję Cię, i zaczynam lekko ruszać palcem. -Rozluźnij się...

Próbuję się rozluźnić...zamykam oczy....ból powoli mija. -Jooonghyyuun...mmm...pa..amiętasz, jak dziś wieczorem...ahh...powiedziałeś, że...nie będziemy...mmm...te..ego robić...?

-Pamiętam...i co w związku z tym? -biorę do ust jeden z twoich sutków, bawiąc się nim językiem

Przyciągam cię bliżej swojej klatki piersiowej, dłonie wplątując w twoje włosy. -Dlaczego teraz to robimy...? -pytam się, czując, że tracę kontrolę nad własnym ciałem.

-Bo możemy...bo chcemy...Bo TAK...-Śmielej ruszam palcem, ściskam twojego penisa przesuwając ręką w górę i w dół. Całuję Cię zamykając Ci usta.

Podniecenie, rozkosz i przyjemność ogarnia całe moje ciało. Szybciej poruszasz palcem a ja czuję, że zaraz nie wytrzymam... -Chcesz, żebym oszalał...ahhh!- z moich ust dochodzi głośny jęk. "Key, debilu, zamiast siedzieć cicho ty nawijasz o najmniej ważnych rzeczach" Ponownie przejeżdżam paznokciami po twoich plecach, zostawiając na nich ślady. Całe pomieszczenie wypełniają moje stłumione jęki.

-Chcę Cię słyszeć...-Patrzę na Ciebię TYM wzrokiem- Aiishh...-wyginam się łuk- Ostre masz te pazuki...-Dokładam 2 palec, powoli, tak żeby Cię nie bolało.

Czuję jak dokładasz 2 palec, wyginam się w łuk wydając z siebie głośny jęk, który echem odbija się od ściany. Ponownie wbijam paznokcie, tym razem w twoje boki. Gryzę twoją wargę do tego stopnia, że pojawia się na niej krew. Zlizuję ją, rozkoszując się jej smakiem.

-Aiiish....cholibka, nie tylko pazurki masz ostre...-Całuję Cię zachłannie. Bawię się główką twojego penisa. Zaczynam cię rozciągać, ruszam palcami kręcąc nimi.

Ponownie wydaję z siebie głośny i przeciągły jęk. Jedną pięść zaciskam na prześcieradle, a drugą ręką bawię się twoimi włosami. Z niecierpliwieniem kręcę biodrami, nabijając się na twoje palce. -Jonghyuun- przeciągam twoje imię, szepcząc je do twojego ucha.

-Kibum...-Przygryzam twoje ucho. Dokładam 3 palec. Pieszczę twoją klatkę, żebyś rozluźnił się jak najbardziej- Kibum, odwróć się..

Patrzę w twoje oczy. Łapię twoją twarz w obie dłonie. Przejeżdżam kciukami po policzkach. -Chcesz tego...ze mną...?

Patrzę na Ciebie.- Jak niczego innego na świecie...no dobra...są jeszcze 2 rzeczy, ale to później ... -uśmiecham się do Ciebie. Patrzę w twoje oczy. - Tak Kibum...chcę tego...

Całuję cię w usta, rozkoszując się ich słodkim smakiem po czym odwracam się na brzuch. Czuję jak nachylasz się nade mną i całujesz mój kark. Wydaję z siebie cichy pomruk i staram się jak najbardziej zrelaksować.

-Przepraszam...-Wchodzę w ciebie powoli. Próbuję zapanować nad sobą i wpierw sprawić Ci przyjemność całując Cię po karku i ściskając twoją męskość- Powiedz kiedy już...

Zamykam powieki pod którymi pojawia się kilka łez. Biorę trzy głębokie wdechy i próbuję się rozluźnić, choć sprawia mi to ból. Zwłaszcza, że natura nie byle jak ,,wyposażyła,, Jonghyuna. Czuję, jak jego dłoń zaciska się na mojej męskości, przez co doprowadza mnie to do granic szaleństwa. -Ahhh! -wydaję z siebie głośny jęk -Już...możesz...błagam...bo oszaleję....

Powoli zaczynam się poruszać- Ahh....jak gorąco...-Całuję Cię w kark. Rękoma bawię się twoim sutkiem i penisem. Powoli zaczynam przyspieszać.

-Jonghyun...błagam...zwolnij. Nie chcę dojść za szybko. Chcę cię poczuć. Poczuć to, że mnie kochasz. Pragniesz. Że tego chcesz. Chcę poczuć cię blisko...tak blisko jak tylko się da...-mówię, zaciskając pięści na prześcieradle.

-Kibum...-Całuję Cię w kark. Zwalniam choć sprawia mi to trudności.- Mój Kibum....mój...tylko mój...

-Jonghyun...kocham Cię. Kocham cię jak wariata. Zostań ze mną...na zawsze. Tylko ze mną. Z nikim innym. Chcę, żebyś kochał się tylko ze mną. Tylko ze mną zasypiał i budził się rano...ahhh!- wydaję z siebie przeciągły jęk, kiedy trafiasz prosto w moją prostatę.

Odwracam Cię. Całuję zachłannie. - Tylko z tobą, zawsze, na zawsze, tylko ja mogę widzieć Cię takiego jak teraz...tylko ja...Tylko ja mogę słyszeć twój radosny śmiech, tylko ja mogę dotykać Cię tak jak teraz...Tylko ja mogę sprawiać Ci ból i przyjemność, Tylko ja mogę Cię kochać..

Obejmuję cię nogami w pasie. Nadal jesteś we mnie. Poruszasz się, trochę przyspieszając swoje tempo. Jedną ręką obejmuję cię wokół szyi a drugą wplątuje w twoje włosy. Nie mogę powiedzieć ani słowa. Podniecenie ogarniające moje ciało odebrało mi mowę. Wydaję z siebie przeciągły jęk, kiedy po raz kolejny trafiasz w moją prostatę. Całuję cię zachłannie, rozkoszując się smakiem twoich ust.

Zmieniam pozycję. Teraz siedzisz na moich biodrach i nabijasz się na mnie. Wchodzę cały. Ugniatam twoje pośladki i zjeżdżam ustami na twoje sutki. Odchylasz się trochę do tyłu ułatwiając mi dostęp. W tle gra glośna muzyka, ale ja i tak słyszę twoje głośne jęki i pokrzykiwania. Czuję twój oddech na szyi. Zaraz zwariuję...

-Ja też....-szepczę do twojego ucha, po chwili wykrzykując twoje imię, kiedy po raz kolejny trafiasz w moją prostatę. Odchylam głowę do tyłu i oblizuję spierzchnięte usta. Patrzę na ciebie zamglonym wzrokiem i całuję cię zachłannie w usta.

Nasze usta już spuchnięte od pocałunków i tak przyjmują kolejne dawki tego narkotyku. Uczucie ogarniające mnie nie da się opisać żadnymi słowami. Z jednej strony czuję, że to coś złego, ale z drugiej jest to uzależniające i chcę tego więcej. Dużo więcej..Pogłębiam pocałunek i przyciskam Cię bardzo blisko siebie. Nasz pot miesza się ze sobą tworząc nowy, całkiem inny zapach. Czuję się jakbym zaraz miał eksplodować, z gorąca, ze szczęścia ale i też z bólu. Nigdy nie czułem się tak dobrze, ale uczucie, że to się kiedyś może skończyć sprawia, że serca mnie boli- Nigdy...Kibum....Nigdy..mnie nie zostawiaj....-Mówię między pocałunkami.

Obejmuję cię mocniej, upajając się twoim zapachem i smakiem. Przerywam pocałunek, żeby móc zaczerpnąć powietrza. Oddycham szybko, biorąc duże hausty powietrza. Przystawiam usta do twojej szyi, robiąc na niej kilka malinek. -Jonghyun...ja zaraz...-szepczę, niekontrolowanie przegryzając twoją skórę do krwi.

-Aiish! -Łapię twoje biodra i nabijam Cię na mnie tak, abym trafiał prosto w prostatę. -Jeszcze trochę Kibum....O Boże...ty dalej jesteś taki ciasny....-Zaciskam powieki. Jest mi tak dobrze.

Zaciskam mocniej powieki, przegryzając swoją dolną wargę. Tracę kontrolę nad własnym ciałem kiedy trzeci raz z rzędu trafiasz w moją prostatę. Moje ręce niespokojnie błądzą po twoich plecach co jakiś czas przejeżdżając po nich paznokciami. -Jonghyun...nie mogę....dłużej....-po raz ostatni wykrzykuję twoje imię a orgazm ogarnia całe moje ciało.

Kiedy czuję jak zaciskasz się na moim penisie nie wytrzymuję i też dochodzę, w tobie- Kibum! -Twoja sperma brudzi nasze brzuchy dalej ocierające się o siebie. Oddycham głęboko nie mogąc uspokoić bicia serca. Opierasz głowę na moim barku, nie masz siły, to normalne, w końcu to był twój pierwszy raz...Całuję twoją skroń i powoli wychodzę z Ciebie. Dalej Cię przytulam -...Dziękuję...

Oddycham szybko, nie mogąc się uspokoić. Po moim policzku spływa kilka łez a ja sam zaczynam się uśmiechać. Odsuwam się od ciebie i patrzę prosto w twoje oczy. Masz zaróżowione policzki, kropelki poty spływają po twoim czole a włosy są w totalnym nieładzie. Uśmiecham się do ciebie, przeczesując twoje włosy palcami. -Ja...nie chcę się kochać z nikim innym...tylko z tobą....

Szeroko otwieram oczy. Potem się uśmiecham, całuję Cię w czoło i przytulam bardzo mocno. - Nie oddam Cię nikomu...zawsze będę przy tobie....jeżeli ktoś Cię choćby tknie, przysięgam, że go zabiję....-Całuję twoje ramię.- To ciało jest tylko moje...-Zapach twojego spoconego ciała drażni moje nozdrza, ale nie jest nieprzyjemny...wręcz przeciwnie...coś jak bardzo słodki sok drażniący gardło....z jednej strony szczypie, ale drugiej jest tak dobry, że dalej go pijesz..Kładę dłonie na twoich biodrach. - Kocham Cię Kibum...Naprawdę Cię kocham.

Dotykam twoich skroni, potem policzków, przejeżdżam kciukiem po twoich ustach po czym składam na nich motyli pocałunek. -Jonghyun...przysięgam...jeśli jakakolwiek dziewczyna będzie próbowała dotknąć twojego boskiego ciała, wydrapie jej oczy. Obiecuję. Jesteś tylko mój...tylko...Trudno. Niech inni żałują, że nie mogą mieć tak boskiego ciała tylko dla siebie. Ono jest tylko moje...-przejeżdżam opuszkami palców po całej twojej klatce piersiowej, czując, jak twoje mięśnie się napinają.

-Przestań...nie rób tak...-szeptem- bo mi znowu stanie...-Czerwienię się lekko. Jak to możliwe, że ledwo co to zrobiliśmy a ja sie rumienię?! Słyszę twój chichot. Jest taki słodki. Unoszę głowę, odgarniam twoje włosy z czoła i całuję je delikatnie- Wiesz, że jutro będziemy musieli iść do szkoły...?

Spuszczam wzrok, łapię twoją dłoń i nerwowo bawię się jej palcami. -Wiem...ale jutro będzie jutro, a dziś jest dziś. Będziemy się tym martwić rano- wzdycham głośno, po chwili łapiąc twoją twarz w obie dłonie- Jonghyun. powiedz mi szczerze, bo nie zasnę. Czy...to był nasz ostatni raz...?...czy my już więcej....

Otwieram szeroko oczy.Nie wiem co mam powiedzieć..boję się- Kibum .... Ja...nie chcę żeby to był nasz ostatni raz...Kocham Cię..-Dotykam twojego policzka. Dłonią przejeżdżam po twoim boku.- Twój glos, twoje ręce, twoja skóra, twoje oczy, twoje usta, cale twoje cialo mnie rozpala. Chciałbym móc Cię dotykać, pieścić kiedy tylko miałbym na to ochotę..ale jeżeli ty tego nie chcesz...wytrzymam...tylko mnie nie zostawiaj..-Błagalny ton.

Przechodzi mnie dreszcz, kiedy dłonią dotykasz mojego boku. Opuszkami palców dotykam twojego brzucha. -Nie zostawię cię nigdy....nigdy....przenigdy....będziesz tylko ze mną, dobrze?- całuję cię w kącik ust po czym odsuwając się od Ciebie ziewam przeciągle. 

Widzę jak twoje oczy zaczynają łzawić. Uśmiecham się. Kładę Cię, sam zajmując miejsce się tuż obok. Przytulam Cię i całuję w czubek głowy- Śpij...gdy się obudzisz, Ja dalej tu będę...już na zawsze...

Składam motyli pocałunek na twoich ustach, wtulam się w twoją klatkę piersiową a dłonią delikatnie gładzę twoje plecy. -Dobranoc...kocham Cię...-uśmiecham się, roniąc kilka łez. Nareszcie jestem szczęśliwy...

Całuję obydwie twoje powieki- Dobranoc Bummie....

-Jonghyun.....?

-Słucham? -Unoszę lekko głowę chcąc spojrzeć Ci w oczy.

-Emmm...zanucisz mi jakąś piosenkę....? -pytam niepewnie, z nadzieją, że nie wyjdę na idiotę.

Dziwię się lekko- Ja...jasne..-Uśmiecham się i kładę się na plecach chowając ręce pod głowę. Kładziesz głowę na mojej klatce piersiowej- Hmmm....-Zaczynam nucić niepewnie (nucę quasimodo) , dłonią zaczynam przeczesywać twoje włosy.Zaczynam drapać Cię lekko za uchem.

Uśmiecham się pod nosem, kiedy tuż przy uchu słyszę twój anielski głos. Taki czysty i delikatny. Pomrukuję z zadowolenia, gdy drapiesz mnie lekko za uchem. Zamykam oczy a po chwili upojony twoim zapachem, zasypiam wtulony w twoją klatkę piersiową.

Śpiewam przez cały czas...nie wiem kiedy również zasypiam z dłonią dalej na twojej głowie.

czwartek, 21 listopada 2013

Aleja Wiśni (2)

No to 2 rozdział :3
Hajkusia: Key
Hentai: JongHyun
______________________________________________________________

Idziemy. Przez całą drogę rozmawiamy o normalnych rzeczach jak ciuchy, jedzenie czy nawet filmy. Po jakimś czasie stajemy przed kawalerką. Z zewnątrz wygląda jak najzwyklejsza kawalerka. Nic specjalnego. Otwieram drzwi kluczykiem i wpuszczam Cię do środka
-Em...sorki za bałagan..-podbiegam do kanapy i zabieram z tamtąd moje slipki do spania.

-Jeśli chcesz, potem mogę ci pomóc posprzątać...i możemy też coś razem ugotować....-mówię, z uwagą oglądając kawalerkę. Jest dość duża, i ładnie wyposażona. Jasne meble, duże okna i ściany koloru kawy z mlekiem idealnie odzwierciedlają jej właściciela. Na jednej ze ścian znajduje się duża ilość zdjęć. Podchodzę do niej i uważnie przyglądam się każdemu z nich. Na jednej widać małą dziewczynkę bawiącą się w piaskownicy, na drugim zaś piękny widok zachodu słońca. Moją uwagę przyciąga małe zdjęcie wiszące na samym środku ściany. Jest na nim chłopak, ubrany na kolorowo, siedzi na ławce i szeroko się uśmiecha patrząc gdzieś w dal......zaraz........czemu na tym zdjęciu jestem JA.....?

Staję tuż przez tobą zasłaniając Ci zdjęcie 
-He..hehe...hehehe. no to chodźmy coś ugotować co? *błagalny wzrok* 
'cholera jak mogłem zapomnieć o czymś tak ważnym!?!?!?!'

Uśmiecham się i zaglądam przez twoje ramię. 
-Jonghyun...kto to był....?- patrzę na Ciebie podejrzanym wzrokiem i zaczynam się śmiać. -Jesteś moim stalkerem....? -spoglądam prosto w twoje oczy z uśmiechem na twarzy.

Słyszę twój dźwięczny głos i moje serce przyśpiesza. Tyle razy już go słyszałem, ale nigdy z tak bliska. Twoja uśmiechnięta twarz wpatrzona we mnie. Czerwienie się lekko 
-Nie....wybacz, jeżeli chcesz to je wyrzucę... -Czerwienie się jeszcze bardziej.

Podchodzę do ciebie i wtulam się w twoją klatkę piersiową.
 -Nie powiedziałem, że masz je wyrzucić. Całuję Cię delikatnie w policzek a uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. -Jest bardzo ładne- dalej wtulony w ciebie oglądam zdjęcie.

-Hehh...-Rozluźniam się pod wpływem twojego dotyku. Opieram się o półkę, a ty dalej wtulony we mnie patrzysz na moją twarz.
-Lubię robić zdjęcia....uspokaja mnie to... -Uśmiecham się patrząc Ci w oczy.

-Są bardzo ładne. Naprawdę. Czy to znaczy, że kiedyś będę mógł liczyć na sesję...? -niepewnie spoglądam w twoje oczy, ręce przenosząc na twoje ramiona. 'Jejku...co jak co, ale muszę przyznać, że jest naprawdę nieźle zbudowany...'- myślę, rumieniąc się.

Szeroko otwieram oczy. Głośno przełykam śline
-Heh...może kiedyś....A teraz choć zrobimy coś do jedzenia -Ciągnę Cię do kuchni. Otwieram pełną lodówkę - Na co masz ochotę? -uśmiecham się szeroko.

'Na ciebie....'- myślę, po czym rumienię się, zdając sobie sprawę o czym przed chwilą pomyślałem...-Hmm...no to może gyoze...? Dawno ich nie jadłem...Co ty na to...? A na deser zrooobimyyy....hmmm...-sięgam do pierwszej lepszej szafki i znajduję w niej 2 tabliczki czekolady-....naleśniki z czekoladą....?

-Okej :)) wykażę się umiejętnościami kulinarnymi...A...a tak serio....nie wiem jak się robi gyoze...-.- -Czerwienie się lekko- Ale wiem...jak się robi bigos...!

-Heh, nie martw się- ja wiem jak się robi. Pokażę ci- uśmiecham się i ciągnę cię w kierunku blatu kuchennego. -Możesz roztopić czekoladę na naleśniki a ja zrobię pierożki- podaję ci 2 tabliczki czekolady a sam zabieram się za robienie obiadu.

-O..okej.. -Biorę się za roztapianie czekolady. Cały czas zerkam na to co robisz...masz takie delikatne dłonie, takie smukłe palce. Twoje pierożki są idealne. Moja czekolada się już roztopiła. Wpadam na głupi pomysł. - Kibum..-Odwracasz się i w tym momencie roztopiona czekolada znajduje się na twoim nosie. -Hahahaha! -Śmieję się w zeza jakiego robisz.

-Hmm...?- odwracam się a ciepła czekolada ląduje na moim nosie. -Jonghyun!- otwieram usta ze zdziwienia i próbuję zetrzeć czekoladę z nosa. -Mam ją jeszcze....?- pytam się ciebie a ty nadal się uśmiechasz. Twój uśmiech....taki szczery. Piękny....właśnie taki, jaki sobie wyobrażałem...

-Hahahahahaha! -Znowu nabieram trochę czekolady, która ponownie ląduje na twoim nosie -tak! masz! -Nagle czuję na swojej twarzy mąkę. Zaczynam kaszleć i śmiać się na zmianę. Obsypujemy się mąką i czekoladą na zmianę.

-Jonghyun! chodź tu!- chcę cię obsypać mąką, kiedy nagle zaczynasz uciekać wokół kuchennej wyspy. Gonimy się w kółko co chwila obsypując się na zmianę mąką i oblewając czekoladą.

-Nie ma!! -Jesteśmy cali w czekoladzie i mące. Gonisz mnie. Nagle ja się ślizgam na czekoladzie rozlanej na podłodze. Lecisz za mną. Uderzasz nosem o moją klatkę piersiową. Lezysz na mnie. Patrzysz na mnie ja na Ciebie. Zaczynamy się z siebie śmiać. 
-Wyglądasz Jak głupek!...
-Ty też!!

-Już się nie bawię...-próbuję z ciebie wstać jednak przytrzymujesz mnie, obejmując w pasie, nogami oplatając moją talię. Przekręcasz mnie tak, że jesteś nade mną. Patrzysz mi prosto w oczy. Nasze twarze znów dzielą milimetry. Mój oddech przyspiesza a serce zaczyna mocniej bić. Jesteśmy cali w mące i czekoladzie. Twoje włosy są jeszcze bardziej białe niż przedtem a ja pewnie wyglądam jak debil usmarowany czekoladą...

Hahahaha jesteś taki słodki...-Uśmiecham się promiennie. Całuję się delikatnie w czoło. Wstaję i podnoszę Cię, Jesteś cały czerwony. Łapię ścierkę i jako tako wycieram twoją twarz z czekolady. Otrzepuję mąkę z włosów -Idź się wykapać, ostatnie drzwi po prawej, w środku masz wszystko czego Ci potrzeba...zaraz Ci doniosę jakies swoje ciuchy..dasz sobie radę? Ja w tym czasie skończe obiad..

-T..tak...jasne- wstaję, otrzepuję się mąki i podążam w kierunku łazienki. Słyszę jak nucisz pod nosem piosenkę. Choć znów wspominam tamten dzień- uśmiecham się. Masz taki piękny głos...wchodzę do pomieszczenia i....nie mogę uwierzyć. Ile ono ma metrów?! 50?! Opieram się o ścianę po czym powoli wchodzę w głąb pomieszczenia. Na półce widzę perfumy. Hugo Boss, Armani, Chanel....mój wzrok przyciąga dwuosobowa wanna. A może to jacuzzi....? Nie mam pojęcia, ale jest ogromne. Całe pomieszczenie jest bardzo ładnie wyposażone, nie brakuje niczego.

Kończę naleśniki. Wyjmuję pierożki z wody. Obiad gotowy to idę się przebrać. Zdejmuję koszulkę i spodnie, zakładam spodnie od dresu, wyjmuję z szafy najmniejsze rzeczy jakie mam...Ide do łazienki bez bluzki 
-Kibum..wchodze -Pukam i wchodze. Próbuję na Ciebie nie patrzeć, kładę rzeczy na pufie, podchodzę do zlewu. Strzepuję reszte mąki. Czuję jak się na mnie patrzysz, zaczynam się rumienić.

-Nie! Jonghyun! Co ty robisz!- rumienię się, kiedy bez wahania wchodzisz. Zasłaniam się ręcznikiem....-Dobrze, że nie byłe......-urywam wpół zdania, kiedy dochodzi do mnie myśl, że jesteś....bez koszulki....Widzę jak twoje mięśnie lekko się napinają, kiedy strzepujesz mąkę z włosów. Moją uwagę zwraca tatuaż- skrzydła anioła, które rozpinają się na całej powierzchni twoich łopatek. A może to skrzydła diabła....tylko czy diabeł może mieć skrzydła...?....Po tatuażem widnieje mały napis...,,Non pernoctabit apud quoslibet daemon,,....tylko co to znaczy....?

Czuję jak się na mnie cały czas gapisz. Schlebia mi to, ale mimo wszystko czuję trochę nieswojo. Odwracam się w twoją stronę. Czemu się tak na mnie patrz....nie to był zły pomysł. Siedzisz w wannie całkiem nagi....widziałem cały twój tors...taki delikatny, tak, śnieżno biały...idealny. Odwracam się cały czerwony
-Em..przepraszam..

-To ja....powinienem przeprosić....a...ale...twój tatuaż....co on oznacza...? Ten napis...?- pytam, rumieniąc się. Nie mogę od ciebie oderwać oczu. Jesteś...idealny. To ciało. Te mięśnie napinające się, kiedy wykonasz nawet najmniejszy ruch. Odwracasz się do mnie plecami, sięgając po ręcznik. Teraz mogę lepiej przyjrzeć się tatuażowi....

-A...to...to takie...heh....tematyczne....jestem diabłem, ale mimo wszystko nie przespałbym się z kimś kogo bym nie kochał.... wiec..."diabeł nie śpi z byle kim"...tylko, że po łacinie...takie głupie...zrobiłem go 2 lata temu...- Ręcznikiem otrzepuję juz resztki mąki- To tyle...

Zagryzam wargę nadal patrząc na twój tatuaż..."diabeł nie spi z byle kim.."- karcę się za swoje myśli. -Jonghyun...mógłbyś się na chwilę odwrócić...? Chciałbym się wytrzeć....

-Przecież jestem odwrócony....-Słyszę jak wychodzisz z wody. Wyobrażam sobie twoje nagie, mokre, zaróżowione ciało...*nosebled* -EEE....TO...TO JA MOŻE PÓJDĘ NAŁOŻYĆ DO STOŁU...!! Wybiegam dalej z ręcznikiem na głowie.

Wychodzę z wanny owijając się ręcznikiem wokół pasa. Podchodzę do lustra. Moje włosy, mokre, nieułożone...Jak ja wyglądam?! Nie mam tu ani suszarki...ani lakieru... -Spokojnie Key....tylko spokojnie...dasz radę- wycieram włosy i delikatnie je rozczesuje. Podchodzę do krzesła na którym Jonghyun położył wcześniej przyszykowane ubrania....białą koszulkę i czarne bokserki....serio?!...Dobrze, że koszulka była dłuższa i sięgała mi do połowy ud. Wyszedłem z łazienki i po cichu udałem się do kuchni w której Jonghyun kończył wcześniej zaczęty obiad.

Słyszę otwierane drzwi w których stoisz ty. Wychylasz się, w mojej koszuli wyglądasz niezwykle uroczo, do tego mokre włosy, zakrywające twoje czoło, twoje zaróżowione policzki, i te błyszczące oczy 
-Em...wybacz, że zacząłem bez Ciebie, wołałem Cię, ale chyba mnie nie słyszałeś...-Nie patrzę na Ciebie -Em...dałeś sobie rade? nie miałeś z niczym problemu? Siadasz naprzeciwko mnie, łapiesz pałeczki i wsadzasz sobie jednego pierożka do ust "Gdyby to nie był pierożek..."..Jak porażony wbijam wzrok w talerz i robie sie czerwony jak cholera. "Boże...o czym ja myśle..."

-Mmmm, są przepyszne!- uśmiecham się do ciebie nieśmiało...ten obiad wyglądałby normalnie...gdyby nie fakt....że ty nadal jesteś bez koszulki....siedzisz naprzeciwko mnie...tylko ty i ja....i te głupie świeczki....i czemu światło nie jest zapalone...? Próbuję skupić się na jedzeniu, ale czuję na sobie twój wzrok...nie mam odwagi na ciebie spojrzeć...gdybym to zrobił-byłoby po mnie.

-Czemu...światło nie jest zapalone? -Pytasz nieśmiało nie patrząc na mnie. Rozluźniam się trochę, odchylam do tyły. Korki wywaliły..u sąsiadów też...Łapię za ostatniego pierożka w tym samym czasie co ty. Unoszę głowę i nasze spojrzenia się spotykają.

-Emmm...możesz go w...wziąć- patrzę prosto w twoje oczy. Są takie...śliczne. Przy tym blasku świec. Czemu tu jest tak gorąco...? Próbuję zachować się normalnie...ale z minuty na minutę wychodzi mi to coraz gorzej, a moje przekonanie, że Jonghyun jest tylko nieśmiałym chłopakiem zaczyna się zmieniać....jest źle.

-Nie...ty go weź..-Odchrząkam i cofam pałeczki. Nie mogę wytrzymać tego napięcia...nie chcę go wystraszyć...a jeden niewłaściwy ruch mógłby wszystko spieprzyć. Zjadasz ostatniego pierożka -Em...dziękuję, było pyszne...No w końcu twojej roboty.. -zabieram talerze i idę do kuchni. Dobrze, że jest ciemno...

-O boże...-szepczę pod nosem i chowam twarz w dłoniach. Nie mogę wytrzymać tego napięcia...czemu nie potrafię się przed nim otworzyć i być normalnym chłopakiem?! Naglę słyszę grzmot i ciężkie krople deszczu uderzające o okna....no jasne- jeszcze na dodatek burza. Opieram czoło o blat stołu i próbuję się uspokoić.

Atmosfera jest okropna "Cholera, czego ja się tak spinam...powiedział...że mnie lubi..nie? To..chyba mnie lubi takiego jakim jestem nie..? Wiec czego ja się tak spinam..O.o" Rozluźniam się całkowicie. Dokańczam zmywać po obiedzie. Podchodzę do ciebie i zamykam za tobą okno -Kurcze..ale ten czas leci...-patrzę na zegarek na którym widnieje już 18.34 - Hmm...Co chciałbyś porobić? -Patrzę na Ciebie i uśmiecham się.

Słyszę jak do mnie mówisz, ale nie reaguję. Nadal leżę z głową na stole, cicho szlochając. Wdech.....i wydech....-Key, ogarnij się, przecież nie jesteś jakimś małym dzieckiem!- mówię sobie w myślach, jednak to nie pomaga. Kolejny grzmot, kolejny błysk, kolejna łza spływająca po moim policzku.

-Heeej..Kibum -Zaniepokojony tym, że nie odpowiadasz lekko łapię twoje ramię, trzesiesz się -Ej, Kibum co się dzieje?! -Unoszę twoją twarz i widzę twoje zapłakane oczy -O cholera... -nie wiem co mam robić. Robię co mi pierwsze przychodzi do głowy. Włączam radio i nastawiam na tyle głośno żeby zagłuszyło burzę - for your entertainment - Adam Lambert. Łapię Cię i ciągnę kawałek w stronę ściany, przytulam Cię chowając twoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. - No już...nie płacz...spokojnie...zaraz burza przejdzie...

W pomieszczeniu rozbrzmiewa głośna muzyka. Przytulasz mnie. Nadal jesteś bez koszulki. Nie wiem co mam zrobić...ale ostatecznie postanawiam cię objąć. Moje ręce wędrują na twoje plecy. Pod opuszkami palców czuję idealnie wyrzeźbione mięśnie. Delikatna skóra...twój zapach...powoli zaczynam się uspokajać. Przymykam oczy a moja dłoń niekontrolowanie wplątuje się w twoje włosy....zaraz....co ja robię?! przenoszę ją z powrotem na plecy.

Drżę pod wpływem twoich palców. Przestajesz -Dlaczego przestałeś...? -Mówię Ci prosto do ucha owiewając je swoim oddechem. Łapię Cię trochę nad biodrami i lekko unoszę.

Wzdrygam się lekko, kiedy twoje dłonie wędrują na moje biodra. Po moim ciele przechodzi dreszcz, oddech zaczyna być coraz szybszy. "Key, uspokój się ty idioto" powtarzam w myślach jak mantrę. -Trochę się zapędziłem, przepraszam- uwalniam się z twoich objęć, podchodząc do parapetu, na którym stoi radio, ściszając muzykę. Stoję chwilę w bezruchu. Za sobą słyszę twoje kroki.

Ty: Nie mówiłem, że to nie było przyjemne...pytałem dlaczego przestałeś...? -Przytulam Cię lekko od tyłu całując czubek twojej głowy. -Nie spinaj się tak...przecież nic nie robię...Patrz...burza minęła...

Odchylam głowę do tyłu opierając ją na twoim ramieniu. Rzeczywiście, burza minęła. Rozluźniam się, przymykając oczy. W pomieszczeniu rozbrzmiewa cicha muzyka. Czuję twój oddech na mojej szyi. Nucisz cichą melodię pod nosem, a ja mimowolnie się uśmiecham, chichocząc pod nosem.

Czuję jak się rozluźniasz. Bardziej czuję niż widzę twój uśmiech i także się uśmiecham. Obejmuję Cię mocniej. Zaczynamy się lekko bujać w rytm muzyki -Co Cię tak rozbawiło..?

Odwracam się do ciebie przodem i widzę twój uśmiech. Te oczy....usta....tak bardzo chciałbym ich teraz spróbować....moja prawa ręka powoli zjeżdża wzdłuż twojego ramienia, po czym delikatnie ściskam twoją dłoń. Zawstydzony spuszczam wzrok. Jesteśmy tak blisko...zaledwie kilka centymetrów dzieli nas od pocałunku...stop! otrząsam się z tych myśli, odsuwając się od ciebie. -To..co będziemy robić...?

Lekko zaskoczony twoim zachowaniem marszczę brwi. Łapiesz moją dłoń, a ja ją ściskam. Próbujesz ukryć ziewanie -Heh...widzę, że jesteś już trochę zmęczony, nie spałeś dzisiaj za dobrze? -ciągnę Cię w stronę mojego pokoju.

"nie, nie, nie, nie, nie, nie....tylko nie pokój!!" -a..ale jest dopiero 20.00, możemy jeszcze coś porobić- zatrzymuję cię, próbując uwolnić rękę z twojego uścisku..."tak Key, jak jesteś taki mądry, to może wymyśl coś, co można robić, kiedy nie ma prądu" -możemy na przykład....emmmm....yyyyy....

Niepokoi mnie twoje zachowanie "Boi się...?" No już się tak nie cykaj! Nie mów mi, że się boisz..;>? No przecież to nic takiego...w końcu musimy to zrobić -uśmiecham się,łapię Cię za obydwie ręce i ciągnę do pokoju- A im szybciej to zrobimy tym szybciej będziemy mogli iść spać..a widzę, że jesteś zmęczony, więc postaram się nie robić tego za długo...fiku miku i po krzyku haha!

-Zostaw...chcesz mnie zgwałcić, tak?! -zatrzymuję się przed tobą. Stoimy twarzą w twarz, a ja patrzę w twoje rozbawione oczy -chcesz mnie zgwałcić, zabrać mi moją cnotę a potem zostawić?! I wcale nie musimy tego robić!! A może ja nie chcę się z tobą kochać co?! Zboczeniec! -próbuję się nie śmiać, ale uśmiech sam mi się ciśnie na twarz.

-HAHAHAHAHAHAHAHAHA! BOŻE KIBUM O CZYM TY MYŚLISZ!! HAHAHAHA! Jaki gwałt?! jaką cnotę?! Hahahahahahaha -zginam się ze śmiechu w pół, zaczynam płakać ze śmiechu- Ja...hahaha...ja tylko chciałem..hahahahah....wyciągnąć Ci futon do spania....hahahahahahahahahahahahahaha!!!

-....ja nic nie mówiłem.- zakrywam usta dłońmi i staję przodem do ściany. "Key, jesteś debilem. Jak ja teraz spojrzę mu w oczy?!. -....dobra, chodź- łapię cię za rękę i ze spuszczoną głową idę w stronę twojego pokoju.

-Hahahahahahaha...- Ocieram łzę. Nagle zdaję sobie sprawę z tego co powiedziałeś wcześniej. Przygwożdżam Cię do ściany, robię się niesamowicie poważny. W oczach niebezpieczny błysk moja twarz bardzo blisko twojej. -...Uważasz, że gdybym się z tobą "przespał" zostawiłbym Cię jak lalkę...? Naprawdę uważasz, że zrobił bym to osobie która coś dla mnie znaczy...?

-N...nie...znaczy...zaraz. Osobie, która coś dla ciebie znaczy...? -powtarzam twoje słowa, patrząc ci prosto w oczy. W twoich oczach mogę dostrzec niebezpieczny błysk. Kładziesz ręce na moich biodrach. Wzdrygam się. Nagle jednym szybkim i zwinnym ruchem przyciągasz mnie do siebie tak blisko, że nasze usta prawie się stykają. Łapię cię za szyję...nie potrafię się powstrzymać...czemu...? -Nie możemy tego zrobić- szepczę, nie odsuwając się od ciebie.

Jestem okropnie zły. Widzę, że trudno Ci się powstrzymać. 
-Tak..osobie, która coś dla mnie znaczy...i to znaczy dla mnie bardzo dużo....-Jesteśmy tak blisko i mimo tego ucisku w gardle nie robię nic. Odsuwam się od Ciebie, idę do pokoju, za chwilę wychodzę z niego z futonem, zanoszę go do pokoju obok. Po chwili wychodzę i patrzę Ci prosto w twarz - Nie martw się...nie zrobimy tego.. dobranoc.. -wchodzę do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Słyszę trzask drzwi, przez który zamykam oczy. Czuję się okropnie...z jednej strony chcę mi się płakać, z drugiej- jestem na siebie wkurzony. Wyszedłem na debila. -To po co zaproponowałeś mi, żebym spędził u ciebie noc?!?! Wcale nie powiedziałem, że tego nie chcę!!!!!!! powiedziałem, że nie możemy!!!! -krzyczę na cały korytarz. -A z zresztą co ja się będę- wchodzę do pokoju, kładąc się na futonie. Myśl, że jesteś tuż obok za ścianą a w domu nie ma nikogo innego nie pozwala mi zasnąć.

Wiem, że tego nie powiedziałeś...ale to co powiedziałeś wczesniej zabolało mnie bardziej niż jakiekolwiek inne słowa.Poczułem za jakiego potwora ludzie naprawdę mnie mają...za kogoś dla kogo nikt nie ma znaczenia....ludzie są tylko zabawkami, a życie jest niczym. Przekręcam się na bok i widzę cień twojej siedzącej sylwetki prześwitujący przez papierowe ściany. Jestem pewny, że ty mnie nie widzisz, światło pada tylko z twojej strony. Kurcze...dzisiaj zdążyliśmy się zejść, i pokłócić 2 razy...heh...wzdycham zamykając oczy.

Leżę z dłońmi podłożonymi pod głowę. Jedynym źródłem światła jest księżyc -Miłość łączy się z pragnieniem...pragnienie z pożądaniem...pożądanie z bliskością...-mówię sam do siebie pod nosem. Nie mogę zasnąć. -Co ma znaczyć ten tatuaż...diabeł nie śpi z byle kim...powiedziałeś, że nie przespałbyś się z kimś kogo nie kochasz...więc skoro coś dla ciebie znaczę...zrobiłbyś to ze mną? Z drugiej strony nie powiedziałeś, że mnie kochasz...powiedziałeś, że coś dla ciebie znaczę, a to nie to samo co ,,kocham cię,,...jestem beznadziejny. I czemu gadam sam ze sobą...aishh!! -ukrywam twarz w dłoniach. Po chwili wstaję i zaczynam chodzić po pokoju. Siadam na fotelu. Znów wstaję. Zaczynam rysować jakieś dziwne szlaczki na ścianie.....-Ten tatuaż...czy on naprawdę opisuje to kim naprawdę jest Jonghyun....?

"Kocha...nie kocha...kocha...nie kocha...." otwieram oczy słysząc twoje gadanie. Nie słyszę dokładnie co mówisz. Siadam pod ścianą przykryty kołdrą. Widzę twój chodzący po pokoju cień. O czym ty tam tak gadasz..? siedzę i się zastanawiam, czy gdybym Ci powiedział zamiast "znaczysz dla mnie wiele" "Kocham Cię Kibum" bałbyś się mnie jeszcze bardziej....nie koniecznie musisz czuć to samo co ja...Chciałbym, żeby tak było, ale wcale tak nie musi być...mogę Ci tym jedynie przyspożyć kłopotów...więc czy powinienem Ci o tym mówić...?Z powrotem się kładę. Dalej o tobie myślę i nie wiem kiedy zasypiam

Siedzę na fotelu jak jakiś skończony debil. Nie mogę zasnąć. Jest 23:28. W głowię ciągle mam twój tatuaż...chciałbym go zobaczyć z bliska. Dowiedzieć się, czemu akurat ON znajduje się na twoich plecach. I ten napis...czy to ma związek z twoją przeszłością...? Wstaję i powolnym krokiem wychodzę z pokoju. Widzę, że drzwi do twojego są lekko uchylone. To, co zrobię zależy od mojej przyszłości. Albo tam wejdę i wszystkiego się dowiem...albo to wszystko zakończę. Delikatnie popycham drzwi, które same się otwierają. Blask księżyca pada prosto na twoje łóżko. Leżysz na brzuchu, kołdra zakrywa jedynie twoje nogi. Podchodzę do ciebie powoli. Zagryzam dolną wargę i opuszkami palców delikatnie przejeżdżam po twoich plecach. Te skrzydła...są takie piękne...tylko czemu taki anioł jak ty ma na plecach czarne skrzydła....demona?

Nie wiem czemu, ale śnił mi się tamten moment. Chwila którą tak bardzo próbowałem wymazać z pamięci. Chwila dzięki której zrozumiałem jacy naprawde są ludzie..wszyscy tacy sami..oprócz jednego...Ktoś dotyka moich pleców. Tak samo jak wtedy. Tym razem nie dam się tak podejść...przewracam Cię na plecy. Przygwożdżam twoje ręce po obydwóch stronach do podłogi. Jestem między twoimi nogami. Patrzę prosto w twoją twarz. Prosto w twoje przerażone oczy - Kibum...? -twoja koszula lekko rozpięta ukazuje twoją gładką klatkę piersiową. Patrzę na Ciebie, twoje rozsypane po podłodze jasne włosy. Puszczam twoje ręce. Opieram czoło o twoją klatkę - Przepraszam...

To wszystko działo się tak szybko. Jeden ruch a ja już leżałem z Jonghyunem na podłodze. Zaczynam szybko oddychać a w moich oczach pojawia się strach. To znaczy...że w przeszłości...coś się wydarzyło..? Czemu tak zareagowałeś? -Jonghyun, czemu to zrobiłeś? -pytam się ciebie, patrząc w twoje oczy...-Czemu...mi- dodaję ciszej.

-Przepraszam....to...nie chciałem Ci o tym mówić....dalej nie chcę....-przed oczami staje mi tamten obraz, tyle krwi..tyle bólu...mimowolnie moje plecy zaczynają piec -Ja....

Łapię twoją twarz w swoje dłonie. -Jonghyun, przysięgam, że nie wyjdę stąd póki mi wszystkiego nie powiesz, rozumiesz?!...co się wtedy wydarzyło...co ma znaczyć ten tatuaż....?!- wplątuję jedną dłoń w twoje włosy, kciukiem drugiej przejeżdżając po twoim policzku. -Rozumiesz...-dodaję ciszej, całując cię w czoło.

Zaciskam powieki
-..Kiedy....kiedy przyszedłem do szkoły...wiesz...2 lata temu...znalazła się grupka chłopaków...którzy mnie jakoś specjalnie nie lubili....i...zachciało im się...prac plastycznych..na moich plecach....tak naprawdę to te skrzydła to blizna....wycieli mi je....zrobiłem z nich tatuaż...a po tym jak Ty przyszedłeś do szkoły...zrozumiałem, że Cię kocham....i... nie zrobiłbym tego z nikim prócz Ciebie...Napis dorobiłem później....Przepraszam...

Nie wiem co powiedzieć. Przyciągam cię do swojej klatki piersiowej i całuję w czubek głowy. Zaczynam głośno płakać, napawając się zapachem twojego szamponu. Podnosimy się a ja siadam okrakiem na twoich biodrach. Cierpiałeś. Musiałeś cierpieć. A mnie wtedy nie było. Byłem ślepy. -Jonghyun. byłem debilem. Dalej nim jestem. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nie oddam cię nikomu. Będziesz tylko mój. Tylko...-dodaję ciszej, ponownie całując cię w czubek głowy.

Uśmiecham się. Faktycznie zachowujesz się jak umma jak to mówi Taemin. Też zaczynam płakać. Nie wiem czemu, ale czuję, że jeżeli ty płaczesz to ja też powinienem... -Cieszę się...nawet nie wiesz jak bardzo... -wtulam się w twoją szyję.Oplatam Cię w pasie rękoma. Nie wypuszczę Cię...choćbyś chciał mnie zabić, nie zrobię tego...niepewnie szepczę -Kocham Cię...

-Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo- śmieję się pod nosem, całując cię w czoło. -Jeśli obiecam, że nie zrobię ci krzywdy, pozwolisz mi coś zobaczyć....? -pytam z niepewnością w głosie.

-Zobaczyć?...co takiego...? -ufam Ci. Jestem po prostu ciekawy.

-Chciałbym...z bliska zobaczyć twój...em...tatuaż- ostatnie słowo wypowiadam trochę ciszej. Odsuwam się od ciebie, patrząc prosto w twoje oczy. Nie odwracam wzroku. Chcę, żebyś mi zaufał.

Wzdycham. Odwracam się. Nie wiem czego mam się spodziewać...wiem, że Ci się podobał...ale teraz może Cię odpychać...albo i nie....możesz nie chcieć mnie nigdy więcej dotknąć. Ale powiedziałeś, że mnie kochasz...kochasz...

-Połóż się na brzuchu- mówię cicho a ty wykonujesz moje polecenie. Siadam na tobie okrakiem dokładnie przyglądając się czarnym skrzydłom. -Są piękne- szepczę, opuszkami palców badając twoje plecy. Czuję jak pod dotykiem moich dłoni, spinasz się. -Rozluźnij się- nachylam się nad twoim uchem, owiewając je swoim oddechem. Swoje dłonie przenoszę na twoje ramiona ,delikatnie je rozmasowując.

Czuję twoje dłonie na moich plecach. Są chłodnie, ale mimo to miejsca których dotykasz są gorące. W  głowie mam same nieprzyzwoite myśli. Twoje ręce śmiało badają całe moje plecy. Coraz śmielej. Przypominają mi sie twoje słowa "Wcale nie powiedziałem, że tego nie chcę!"...

-Coś się stało...?- schodzę z ciebie i siadam obok. -jesteś strasznie spięty...może nie powinienem...eh. Pójdę już do siebie. Dobranoc. Kocham Cię- całuję cię w czoło po czym próbuję wstać.

-Nie!!- Łapię Cię za rękę ciągnąc do siebie- To znaczy...nie...wszystko okej...nie musisz wychodzić...

-A..ale już późno. Musimy się wyspać. Lepiej będzie jak już pójdę- uśmiecham się do ciebie, ponownie próbując wstać.

-Emm...jak chcesz to możesz spać tutaj..! wystarczy miejsca..heh -nerwowy śmiech, dalej Cię trzymam za rękę,

W mojej głowie rodzi się pewien plan. "Ciekawe jak on bardzo chce, żebym został" -Hmm, nie wiesz, naprawdę lepiej będzie jak już pójdę. Zobaczymy się rano.-tym razem całuję cię w policzek i ponownie próbuję wstać.

-Boję się spać sam! em...dzisiaj ma być w nocy wihura...i...bede sie bał..heh...wiec...zostań - Znowu ciągnę cię do siebie.

-Dasz sobie radę Jonghyun! wierzę w Ciebie! Poza tym, będę w pokoju obok. Okna są pozamykanie. Nic ci nie grozi. To jak? Hm? Ja już zmykam- składam szybkiego całusa na twoich ustach i znów próbuję wstać.

Ciągnę Cię przysysając się do twoich ust -Zostań...

Mmmm, dah chobie rade!- próbuję powiedzieć, jednak twoje usta mi na to nie pozwalają. Odrywam się od nich, spoglądając w twoje oczy. -Dobranoc- całuję cię w policzek i po raz kolejny próbuję wstać.

-ZOS-TAŃ..-uporczywie próbuję Cię zatrzymać. Rzucam Cię na futon, kładę się tobie. - ooo jak milusio....a mi się spać zachciało...no nic..nie pójdziesz...-udaję że zasypiam.

-złaź ze mnie!!!- próbuję cię odepchnąć, wyrywając się na wszystkie strony. -Jonghyun...hej...nie zasypiaj! Jesteś trochę ciężki! Nie rób mi tego!- próbuję się uwolnić, jednak ty nadal się nie ruszasz.

Zaczynam chichotać słuchając twoich stękań. Już mnie prawie zwalasz. Unoszę się i kładę się na tobie znowu. Poddajesz się zmachany.

-Auu- wydaję z siebie przeciągły jęk bólu- dobra. Poddaję się- oddycham ciężko, palcami przeczesując włosy. Nagle dochodzi do mnie, że jesteś nade mną. Bez koszulki. Przyglądasz mi się z uwagą. -Czemu się na mnie patrzysz..?- pytam.

Już? uspokoiłeś się? pozwolisz mi działać? -Unoszę się siadam na twoich biodrach. Nachylam się nad tobą i delikatnie Cię całuję wsuwając rękę pod twoją bluzkę.

sobota, 16 listopada 2013

Aleja Wiśni (1)

 Jeeej! kolejny JongKey!! :D Tym razem..rozdziałówka :3 nasza pierwsza XDD mamy nadzieję, że wam się spodoba :) Chciałybyśmy tylko powiedzieć (a w zasadzie napisać XD ) że pisząc to opowiadanie, utożsamiłyśmy się z bohaterami jak nigdy...czułyśmy, przeżywałyśmy, płakałyśmy, śmiałyśmy się razem z postaciami w jakie się wcielałyśmy. :)) Miłego dłuuugiego czytania XDD
Hajkusia: Key
Hentai: Jonghyun
______________________________________________________________________________ 
Długa przerwa. Lato. ciepło. wszyscy wychodzą na dwór.
 -Key chodź! Widziałem obok szkoły takiego małego kotka!-Taemin ciągnie mnie za rękę prowadząc w stronę szkolnego boiska. 
-Naprawdę! On jest taki malutki! 
-Taemin, czym ty się tak podniecasz! to tylko mały kotek!- patrzę na chłopaka, który wesoło się uśmiecha i nie przestaje prowadzić mnie w stronę bioska.

Siedzę za szkołą i bawię się z małą, puchatą kulką. Kocia kulka robi niezwykłe akrobacje.Jestem tu sam, jak zwykle.Wszyscy mnie unikają ze względu na moje włosy...są białe, inne, wszyscy przez to uważają, że jestem nieposłuszny, że jestem gangsterem...nie jestem nim....umiem się bić, ale sam jeszcze nigdy nie zacząłem...uwielbiam wszystko co słodkie...a szczególnie takiego jednego chłopaka 
-Nekogiri!! (dosłownie to kocia kulka, ale niech to będzie imie kociałka) paczaj co ja tu mam...-z kieszeni wyjmuję kocimiętkę.
-chcesz trochę? no wiem, że chcesz :D...haha, jaka małpa! wyglądasz jak świnka w błocie wiesz? -śmieje się głaszcząc kotka po czarnym futerku i patrząc jak z zapałem zajmuje się kocimiętką

 -Taemin weź mnie kurde zostaw ja chcę stąd iść do jasnej cholery!- chłopak nadal mnie prowadzi jednak tym razem w opustoszałe miejsce za szkołą. 
-Umma, no weź! Ze mną nie pójdziesz?- chłopak patrzy na mnie zaszklonymi oczami, a ja znowu mu ulegam....
-ehh no dobra dobra! Chodź zobaczymy tego kotka i wracamy....tu jest naprawdę strasznie. -Kiedy zbliżamy się do miejsca widzę małą, czarną, puchatą kulkę. Rzeczywiście, kotek jest przesłodki...ale....on nie jest sam...chyba już znalazł przyjaciela....ale....kim jest ten chłopak?

Neko ucieka O.O 
-Neko...? Nekoś no!? gdzie ty idziesz ?!?! -wstaję i biegnę za kotkiem. Niie zauważam was. W końcu łapię Giriego. noski noski.
-Hahaha, boże jaki ty jesteś słodki...żałuję, że nie mogę Cię wziąć do siebie...-idę z powrotem w miejsce gdzie stoisz ty i Taemin, nie widze, was, patrzę w dól na Neko.

Stoimy z Taeminem jak wryci. Ten chłopak naprawdę nas nie zauważył? Przecież staliśmy od niego dosłownie pół metra! On nas nie widzi? 
-Taemin...czy ten chłopak nas....Taemin? Taemin? Gdzie ty jest.....-urywam wpół zdania, kiedy widzę jak podchodzi do starszego chłopaka i zaczyna pukać go w ramię i machać mu ręką przed oczami. -Taemin....co ty jeszcze wymyślisz. Idę w ich stronę i zatrzymuję się zaledwie metr przed starszym chłopakiem próbując odciągnąć od niego mojego kolegę. -Naprawdę przepraszam za Taemina, to jeszcz....-ponownie urywam wpół zdania. Widzę jak trzymasz na rękach małego kotka, głaszczesz go a on głośno mruczy. Nasze spojrzenia się spotykają....w twoich oczach jest coś....wyjątkowego....ale co?

Kiedy ktoś puka mnie w ramię podnoszę głowę, naprzeciwko mnie stoi jakiś dziwny dzieciak...to chyba ten z drugiej klasy...Teaman?..Taeman...Teamin...jak on miał?...Dopiero po chwili podchodzi jego kolega...próbuję go odciągnąć na bok. Nasze oczy się spotykają...to ty...ta słodka istota, która jako jedyna na świecie wywołuje u mnie palpitacje serca, ta jedna, którą chciałbym posiąść. 
-Kibum...

Nie mogę wydusić ani jednego słowa. To ty. Poznaję cię...twoje oczy....ciemne, lekko otoczone czarną kredką. Cera. Idealna, bez żadnego draśnięcia. Usta. Malinowe....to właśnie ich od tak dawna chciałbym spróbować. Włosy. Białe i lekko potargane. Biały zwykły t-shirt opinający twoje mięśnie, a do tego białe spodnie i tego samego koloru buty. Wyglądasz jak anioł...więc czemu nikt się z Tobą nie zadaje? Czemu nikt z tobą nie rozmawia? I dlaczego wszyscy mówią, że jesteś diabłem....?

Patrzę w twoje oczy. Teraz i Taemin i Neko przestają mieć dla mnie znaczenie. Patrzę w te piękne ciemne tęczówki, stoisz przede mną cały ty..Kim Kibum w całej okazałości ubrany w kolejne kolorowe rzygadło jak to mówią ludzie w mojej klasy. Według mnie wyglądasz wspaniale. Biała koszula w kolorową kratę, jeansowe spodenki, zielone podkolanówki, czarne trampki i czapka. Wszystko tak różne od siebie, ale na tobie tworzy jedną spójną całość. Nie wiem czemu, po twoim policzku spływa łza. Nie patrze na Taemina, który juz do ciebie idzie, ani na Neko, który wypadł mi z rąk. Podchodzę do Ciebie, łapię twoją twarz w obydwie ręce i scałowuję łzę z policzka.

Stoję jak wryty. Wszystko dzieje się tak szybko. Taemin ucieka gdzieś z Neko, Jonghyun podchodzi do mnie i scałowuje łzę z mojego policzka, a ja rumienię się siarczyście. Patrzę mu prosto w oczy. To był błąd. Czuję się jak zahipnotyzowany. W twoich oczach widzę troskę, ból, cierpienie, radość, śmiech, miłość, zdenerwowanie. Wszystko. Stoisz nade mną. Robisz krok do przodu tym samym sprawiając, że nasze ciała się stykają. Czuję, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi. Twój oddech otula moją twarz. Nasze nosy się stykają, a usta dzielą milimetry. -Kibum...-szepczesz, a ja upajam się zapachem twoich perfum...

Patrzę w twoje oczy, widzę w nich pożądanie, ciekawość, jakiś dziwny błysk, ale też strach i zawstydzenie. Co ja robię...dlaczego ja to robię? Gdy zdaję sobie sprawę z tego co ja właśnie zrobiłem, cofam się o kilka kroków. Jestem przerażony, pewnie mnie teraz nienawidzisz..brzydzisz się mną...jak ja mogłem zrobić coś takiego?! Zakrywam usta dłonią 
-Przepraszam...-uciekam

W moich oczach zbiera się coraz więcej łez. Stoję jak debil na samym środku małego placu za szkołą. Nie wiem co zrobić. Biec za nim? Zostać? Patrzę w niebo które powoli pokrywają ciemne, burzowe chmury. Zaraz będzie padać. Odchylam głowę do tyłu. Moja dolna warga delikatnie drży, po policzkach spływa coraz więcej łez, a ubrania moczą krople zimnego deszczu. 
-Jonghyun...-szepczę pod nosem, roniąc kolejne łzy.

Siedzę pod drzewem na pagórku zwanym "Aleją wiśni". Biegłem cały czas. Jestem cały czarwony i nie mogę złapać oddechu, ale nie przez bieg. Boże...co ja zrobiłem...jak ja mu spojrzę w oczy...?

Słyszę dzwonek na lekcję. 
-Umma, chodź, musimy iść na lekcję, bo się spóźnimy! -Znikąd pojawia się Taemin i ciągnie mnie za rękę w kierunku wejścia. 
-Ja...zaraz przyjdę, tylko coś załatwię. 
-No...dobrze. Tylko szybko!- chłopak puszcza moją rękę i biegnie do szkoły. Ja postanawiam zrobić coś innego. Deszcz zaczyna coraz mocniej kropić. Zaraz się rozpada. Nie mam kurtki - zapomniałem ją wziąć. Ocieram łzy wierzchem dłoni i zmierzam w kierunku bram szkoły.

Siedze cały czas pod głupim drzewem, usiadłem tak i siedze tak cały czas. Pod drzewem kwitnącej wiśni, płatki jej kwiatów spadają na moją twarz. Nawet nie wiem kiedy zasypiam myśląc o Tobie.

Deszcz kropi coraz mocniej. Po chwili zaczynam biec. Biegnę ile sił w nogach. Rozpadało się. Kończę swój bieg i idę alejką kwitnących wiśni. Drzewa chronią mnie przed deszczem. Wokół mnie roznosi się intensywny zapach. Pod jednym z drzew widzę chłopaka. Siedzi i się nie rusza. Zasnął....? Podchodzę bliżej....i zatrzymuję się. Nie mogę uwierzyć....
-Jonghyun..-szepczę pod nosem, a ty powoli otwierasz zaspane oczy.

-yym...-Jeden promyk słońca przedostał się przez kwiaty padając akurat na moją twarz..
-Cholera...nie mogłeś sobie padać gdzie indziej tylko na moją twarz...?-Zarzucam grzywkę tak, że zasłania mi oczy, unoszę się lekko, wstaje, strzykam szyją, wzdycham
- Ja pi***ole...jakim ja jestem debilem....-ziewam- no nic...muszę przynajmniej po torbę wrócić...I go zobaczę...ku**a!...eh..-wkładam ręce do kieszeni, obracam się i widzę Ciebie...

Deszcz zdążył mi już zmoczyć włosy. Stoję przed tobą jak pajac. Cały mokry. Zmęczony. Głośno wzdycham. Moja warga delikatnie drży. Nie mogę powstrzymać głośnego płaczu...

Stoję jak wryty. Wtedy ty podbiegasz do mnie i przytulasz się mocząc mi koszulę swoimi łzami. Nie wiem co robić. Po pierwsze to TY się do mnie przytulasz, a po drugie płaczesz...Co ja mam zrobić....? Rumienię się, głośno przełykam ślinę i kładę delikatnie dłoń na twojej głowie. Zaczynasz płakać głośniej.

Nie mogę powstrzymać łez. Czemu ja płaczę? Ze smutku.....z radości? Nie mam pojęcia. Teraz liczy się tylko TA chwila. Mocniej Cię obejmuję, mocząc łzami twoją koszulkę. Nie mogę powiedzieć ani słowa....choć mam Ci tyle do powiedzenia. Trzymam Cię mocno jakbym bał się, że zaraz mnie odepchniesz i znów uciekniesz. Znów mogę upajać się zapachem twoich delikatnych perfum. Czuję jak głaszczesz mnie po głowie, a ja mimowolnie zamykam oczy, jednak nie zasypiam. Boję się, że znów mnie opuścisz...

-Ke...Kibum...co..co się stało...-pytam z niepokojem..nie wiem czy mi odpowiesz, pewnie się mnie boisz...Drugą rękę kładę na twoich plecach. Przesuwamy się w stronę drzewa, siadamy, dalej się wtulasz w moją klatkę piersiową, ale już się uspokajasz.

Siadam na twoich kolanach. Nie wiem czy to sen...czuję jak moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Jest mi na zmianę gorąco i zimno. Trzymam się kurczowo twojej koszulki. Powoli się uspokajam. Kołyszesz się powoli, a ja kładę głowę na twoim ramieniu, przymykając oczy. Deszcz przestaje padać a na niebie pojawia się słońce i kilka chmur.Nie mogę powiedzieć ani słowa. Nerwowo zagryzam wargę z której po chwili spływa kropla krwi.

Cały czerwony ścieram krew z twojej wargi i zlizuję ją z kciuka. Patrzysz mi w oczy robiąc się cały czerwony. Odchrząkam. Patrzę gdzieś w bok byle nie na Ciebie. Marszczę brwi. 
-Wy..wybacz...

Patrzę na ciebie ze strachem w oczach. Dotykam palcami mojej wargi. Rumienię się i odwracam się do ciebie. Nasze nosy się stykają, a usta dzielą milimetry.Przymykam oczy. 
-Jonghyun...nie pytaj po co, na co, dlaczego, jak, gdzie, kiedy, od jak dawna, czemu....po prostu mnie pocałuj....-mówię  przyciszonym głosem, a mój oddech staje się coraz szybszy...

Bez zastanowienia robię to o co mnie prosisz. Złączam nasze usta w delikatnym pocałunku. Nasze wargi złączone w jedno, to to na co tak dawno czekałem. Ten smak...wiśnie, twoja wiśniowa pomadka...tyle razy chciałem jej spróbować. Kładę ręce na twoich biodrach. Twoje gorące wargi tak chętnie przyjmują moje...ostatnie muśnięcie. Dalej mam zamknięte oczy, ale głośno przełykam ślinę, oblizuję usta, stykamy się czołami.

To początkowo delikatne zetknięcie warg działa na mnie jak najlepszy afrodyzjak. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Twoje usta z zadowoleniem pochłaniają moje. Zaczyna brakować mi tchu. Jest mi gorąco. Przestaję racjonalnie myśleć. Ostatni raz muskasz moje wargi. Stykamy się czołami. Mój oddech powoli się normuje. Patrzę w twoje oczy. Są takie...piękne.

Już chcę coś powiedzieć....zapytać...dlaczego...jak....kiedy ty znowu złączasz nasze usta. Ten pocałunek nie jest już tak spokojny lecz pełen pasji. Pozwalam Ci przejąć inicjatywę na moment. Rozłączasz nasze usta i wymawiasz moje imie...po całym moim ciele przechodzą ciarki.

-Jonghyun....-szepczę, ponownie rozłączając nasze usta. Dalej siedzę na twoich kolanach. Obejmujesz mnie mocno w pasie. Delikatnie przygryzam wargę....nie mam pojęcia jak zacząć rozmowę. Kompletnie. Nie wiem co powiedzieć....

Nic nie mówię. Gdybym coś powiedział na 100% bym wszystko zj*bał. Boje sie...Patrze w twoje oczy. Obejmuję Cię mocniej, boję się, że zaraz się rozpłyniesz...i będzie tak jak było...znowu będę sam...znowu będę tylko patrzył na Ciebie z daleka...

-Jonghyun....powiedz coś....proszę....cokolwiek....-mówię przyciszonym głosem, kurczowo trzymając się twojej koszulki. Nie odpowiadasz. Źle zrobiłem....? Brzydzisz się mnie.....? Próbuję wstać, jednak uniemożliwiają mi to twoje ręce mocno oplatające mnie w pasie...

-Ja...-przytulam Cię mocno- Przepraszam...ale...czego bym nie powiedział to boję się, że wszystko spieprzę...że uciekniesz...boję się...że ty...się mnie boisz..jak reszta...

 -Co...jak....Unoszę głowę patrząc Ci prosto w oczy. Ścieram kilka łez płynących po twoich policzkach. -Głupek...cholerny głupek....-szepczę, ponownie stykając nasze czoła. -Myślisz, że się ciebie boję...? Jak inni...? Jonghyun....ja nie jestem ,,inni,, Jestem Key - ten, którego każdy ignoruje. Ten, który nie ma przyjaciół. Ten, który jest na ustach każdego w szkole jako ten ,,dziwny,,....jak mam się ciebie bać.....jak?

-Jak? Normalnie...przecież WSZYSCY się mnie boją...nawet nauczyciele...według mnie nie jesteś dziwny...jesteś wspaniały...odważny, uroczy, piękny, zabawny, jesteś sobą i masz gdzieś innych..ja tak nie potrafię...Ja...lubie Cie...już...już od dawna wiesz...? -odchrząkam. Spuszczam wzrok, Zasłaniam się grzywką. Czerwienie sie jak piwonia. Puszczam twoje biodra.

Zmieniam pozycję tym razem siadając okrakiem na twoich biodrach. Widzę jak się czerwienisz...z resztą ja nie wyglądam lepiej. Wciąż nerwowo zagryzam wargę...
-Jaa...też cię lubię....emm....bardzo....-udaje mi się wydusić po czym nerwowo poprawiam włosy i bawię się końcem twojej koszulki. -Czemu sądzisz, że nikt cię nie lubi...? nawet nauczyciele....?

-Czemu..? no cóż...wzdrygają się kiedy tylko coś do nich mówię...Nie pozwalają mi jeździć na żadne wycieczki...zawsze wymyślają mi jakieś szlabany za coś czego nie zrobiłem, bo się boją, że zrobie raban...jeszcze nigdy nie byłem nigdzie poza Seoulem.... Dziewczyny nie gadają ze mną, chłopaki nawet nie pytają o zadanie domowe, bo boją się, że oberwą w mordę..w końcu jestem "diabłem"...

-Diabłem....-powtarzam twoje słowa, patrząc ci głęboko w oczy....-Podobno z diabłem nie wolno zadzierać....

-Tak samo nie powinno się kusić losu...-Teraz to ja patrzę na Ciebie. Odgarniam twoją grzywkę spadającą Ci na oczy-....A jednak jestem skłonny zaryzykować..ten jeden raz...

-Ale czy zasady nie są po to...żeby je łamać...?- patrzę na Ciebie, a w oczach pojawia się niebezpieczny błysk...

Uśmiecham się szeroko. Zaczynam się śmiać. Mój dźwięczny śmiech rozbrzmiewa na całym pagórku. Patrzę Ci w oczy dalej się uśmiechając.
-Jesteś niesamowity wiesz..?

Rumienię się, spuszczając wzrok, delikatnie się uśmiechając. Atmosfera trochę się wyluzowała...zrywam rosnącego obok mnie kwiatka. Upajam się jego zapachem, przymykając oczy. 
-Tu jest tak pięknie...-rozglądam się po okolicy. Znajdujemy się na małym pagórku. Wokół rozciąga się przepiękny widok drzew. W oddali widać bawiące się dzieci, spacerujących starszych ludzi oraz małe jeziorko. -Będziemy tu częściej przychodzić?- pytam się ciebie, jakbyśmy znali się od lat.

Opieram Się o drzewo, ty siadasz między moimi nogami opierając się o mój tors jakbyśmy byli parą od zawsze. Bawię się twoimi włosami trochę się dziwiąc dlaczego mi na to pozwalasz...nawet Taeminowi nie pozwalałeś...
-Z pewnością...to będzie nasze miejsce...

-Tylko nasze...?- pytam się Ciebie, odwracając głowę w bok. Opieram się o twój tors...bawisz się moimi włosami a ja przymykam oczy, mrucząc pod nosem. Kochałem to...kiedy mama żyła, uwielbiałem przychodzić do niej, kłaść jej głowę na kolanach, a ona delikatnie głaskała mnie po włosach, śpiewając mi piosenkę. Po jej śmierci....znienawidziłem to. Nienawidziłem każdego, kto mnie dotykał. Kto śpiewał pod nosem i sprawiał wrażenie nadopiekuńczego...Znienawidziłem wszystkich...

-Nasze...tylko i wyłącznie... -zaczynam nucić pod nosem (moon river waltz). Czuję jak się spinasz. Za chwilę znowu wszystko jest w porządku.
-Kibum...? wszystko okej?

Czuję jak po moim policzku spływa łza. Szybko ocieram ją wierzchem dłoni tak, abyś nie zauważył, że coś jest nie tak. 
-W...wszystko...okej- mocniej zaciskam ręce na mojej koszuli. Zamykam oczy i próbuję o tym zapomnieć. O wypadku. O tamtym dniu. Liczy się tylko ta chwila. Ja i Jonghyun...nic więcej. Nie chcę, żeby się martwił...

-..Powiesz mi kiedy będziesz gotów...-Całuję Cię w czubek głowy. Siedzimy tak jeszcze przez jakiś czas. Patrzę na zegarek.
-Kibum...nie powinieneś iść już przypadkiem do domu? Dzisiaj środa...masz dyżur...-Patrzysz na mnie z zaskoczeniem.
-...em...trochę...obserwowałem Cię...znaczy sie, nie śledziłem Cię ani nic..ja tylko...-Robię się czerwony. -ehh....

-Jaa....nie mam.....domu.....-szepczę pod nosem nie mogąc spojrzeć tobie w oczy. Nie potrafię....jak mam ci powiedzieć...? Że jestem tylko głupim dzieciakiem, który stracił rodziców a opiekę nad nim sprawuje starszy brat który każdego dnia przychodzi pod wpływem....?

-Kibum...em...chcesz...chcesz może dzisiaj...zostać u mnie na noc? -udaje, że bawie się grzywką.

-M...mogę....? -patrzę w twoje oczy z nadzieją, że się zgodzisz. Choć nie wiem, czy chciałbyś zapraszać do domu takiego kogoś jak ja....

Patrzę w twoje oczy. Robię się jeszcze bardziej czerwony.- T..tak..jasne heh...*nerwowy śmiech*...i tak mieszkam sam...wiec...

Spuszczam wzrok i rumienię się siarczyście. -Dziękuję- udaje mi się wydusić w miarę normalnie. -I...idziemy....?- pytam się z zamiarem złapania twojej dłoni...

-Jasne...-Łapię twoją dłoń i niepewnie złączam nasze palce- Ale...nasze plecaki...

-M..możemy po nie iść jutro rano....razem....w końcu i tak ich nikt nie ukradnie - uśmiecham się do ciebie delikatnie i podążam za tobą wolnym krokiem...

-Dobrze...w takim razie chodźmy...do domu..


_____________________________________________________________________________
No to tak...dziękujemy Deeler za komentarz :) Postanowiłyśmy z tego zrobić też rozdziałówkę. Mamy nadzieje, że w ten sposób wszystko jest bardziej czytelne :) A co do czasu w jakim piszemy...Najlepiej nam się pisze w czasie teraźniejszym..;/..I nie wydaje nam się to jakoś specjalnie złe..;/...Tak więc tego zmieniać raczej nie będziemy, ale dziękujemy za twoją opinię :) To dla nas bardzo ważne :)
Pozdrawiamy Hajkusia i Hentai :3