czwartek, 21 listopada 2013

Aleja Wiśni (2)

No to 2 rozdział :3
Hajkusia: Key
Hentai: JongHyun
______________________________________________________________

Idziemy. Przez całą drogę rozmawiamy o normalnych rzeczach jak ciuchy, jedzenie czy nawet filmy. Po jakimś czasie stajemy przed kawalerką. Z zewnątrz wygląda jak najzwyklejsza kawalerka. Nic specjalnego. Otwieram drzwi kluczykiem i wpuszczam Cię do środka
-Em...sorki za bałagan..-podbiegam do kanapy i zabieram z tamtąd moje slipki do spania.

-Jeśli chcesz, potem mogę ci pomóc posprzątać...i możemy też coś razem ugotować....-mówię, z uwagą oglądając kawalerkę. Jest dość duża, i ładnie wyposażona. Jasne meble, duże okna i ściany koloru kawy z mlekiem idealnie odzwierciedlają jej właściciela. Na jednej ze ścian znajduje się duża ilość zdjęć. Podchodzę do niej i uważnie przyglądam się każdemu z nich. Na jednej widać małą dziewczynkę bawiącą się w piaskownicy, na drugim zaś piękny widok zachodu słońca. Moją uwagę przyciąga małe zdjęcie wiszące na samym środku ściany. Jest na nim chłopak, ubrany na kolorowo, siedzi na ławce i szeroko się uśmiecha patrząc gdzieś w dal......zaraz........czemu na tym zdjęciu jestem JA.....?

Staję tuż przez tobą zasłaniając Ci zdjęcie 
-He..hehe...hehehe. no to chodźmy coś ugotować co? *błagalny wzrok* 
'cholera jak mogłem zapomnieć o czymś tak ważnym!?!?!?!'

Uśmiecham się i zaglądam przez twoje ramię. 
-Jonghyun...kto to był....?- patrzę na Ciebie podejrzanym wzrokiem i zaczynam się śmiać. -Jesteś moim stalkerem....? -spoglądam prosto w twoje oczy z uśmiechem na twarzy.

Słyszę twój dźwięczny głos i moje serce przyśpiesza. Tyle razy już go słyszałem, ale nigdy z tak bliska. Twoja uśmiechnięta twarz wpatrzona we mnie. Czerwienie się lekko 
-Nie....wybacz, jeżeli chcesz to je wyrzucę... -Czerwienie się jeszcze bardziej.

Podchodzę do ciebie i wtulam się w twoją klatkę piersiową.
 -Nie powiedziałem, że masz je wyrzucić. Całuję Cię delikatnie w policzek a uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. -Jest bardzo ładne- dalej wtulony w ciebie oglądam zdjęcie.

-Hehh...-Rozluźniam się pod wpływem twojego dotyku. Opieram się o półkę, a ty dalej wtulony we mnie patrzysz na moją twarz.
-Lubię robić zdjęcia....uspokaja mnie to... -Uśmiecham się patrząc Ci w oczy.

-Są bardzo ładne. Naprawdę. Czy to znaczy, że kiedyś będę mógł liczyć na sesję...? -niepewnie spoglądam w twoje oczy, ręce przenosząc na twoje ramiona. 'Jejku...co jak co, ale muszę przyznać, że jest naprawdę nieźle zbudowany...'- myślę, rumieniąc się.

Szeroko otwieram oczy. Głośno przełykam śline
-Heh...może kiedyś....A teraz choć zrobimy coś do jedzenia -Ciągnę Cię do kuchni. Otwieram pełną lodówkę - Na co masz ochotę? -uśmiecham się szeroko.

'Na ciebie....'- myślę, po czym rumienię się, zdając sobie sprawę o czym przed chwilą pomyślałem...-Hmm...no to może gyoze...? Dawno ich nie jadłem...Co ty na to...? A na deser zrooobimyyy....hmmm...-sięgam do pierwszej lepszej szafki i znajduję w niej 2 tabliczki czekolady-....naleśniki z czekoladą....?

-Okej :)) wykażę się umiejętnościami kulinarnymi...A...a tak serio....nie wiem jak się robi gyoze...-.- -Czerwienie się lekko- Ale wiem...jak się robi bigos...!

-Heh, nie martw się- ja wiem jak się robi. Pokażę ci- uśmiecham się i ciągnę cię w kierunku blatu kuchennego. -Możesz roztopić czekoladę na naleśniki a ja zrobię pierożki- podaję ci 2 tabliczki czekolady a sam zabieram się za robienie obiadu.

-O..okej.. -Biorę się za roztapianie czekolady. Cały czas zerkam na to co robisz...masz takie delikatne dłonie, takie smukłe palce. Twoje pierożki są idealne. Moja czekolada się już roztopiła. Wpadam na głupi pomysł. - Kibum..-Odwracasz się i w tym momencie roztopiona czekolada znajduje się na twoim nosie. -Hahahaha! -Śmieję się w zeza jakiego robisz.

-Hmm...?- odwracam się a ciepła czekolada ląduje na moim nosie. -Jonghyun!- otwieram usta ze zdziwienia i próbuję zetrzeć czekoladę z nosa. -Mam ją jeszcze....?- pytam się ciebie a ty nadal się uśmiechasz. Twój uśmiech....taki szczery. Piękny....właśnie taki, jaki sobie wyobrażałem...

-Hahahahahaha! -Znowu nabieram trochę czekolady, która ponownie ląduje na twoim nosie -tak! masz! -Nagle czuję na swojej twarzy mąkę. Zaczynam kaszleć i śmiać się na zmianę. Obsypujemy się mąką i czekoladą na zmianę.

-Jonghyun! chodź tu!- chcę cię obsypać mąką, kiedy nagle zaczynasz uciekać wokół kuchennej wyspy. Gonimy się w kółko co chwila obsypując się na zmianę mąką i oblewając czekoladą.

-Nie ma!! -Jesteśmy cali w czekoladzie i mące. Gonisz mnie. Nagle ja się ślizgam na czekoladzie rozlanej na podłodze. Lecisz za mną. Uderzasz nosem o moją klatkę piersiową. Lezysz na mnie. Patrzysz na mnie ja na Ciebie. Zaczynamy się z siebie śmiać. 
-Wyglądasz Jak głupek!...
-Ty też!!

-Już się nie bawię...-próbuję z ciebie wstać jednak przytrzymujesz mnie, obejmując w pasie, nogami oplatając moją talię. Przekręcasz mnie tak, że jesteś nade mną. Patrzysz mi prosto w oczy. Nasze twarze znów dzielą milimetry. Mój oddech przyspiesza a serce zaczyna mocniej bić. Jesteśmy cali w mące i czekoladzie. Twoje włosy są jeszcze bardziej białe niż przedtem a ja pewnie wyglądam jak debil usmarowany czekoladą...

Hahahaha jesteś taki słodki...-Uśmiecham się promiennie. Całuję się delikatnie w czoło. Wstaję i podnoszę Cię, Jesteś cały czerwony. Łapię ścierkę i jako tako wycieram twoją twarz z czekolady. Otrzepuję mąkę z włosów -Idź się wykapać, ostatnie drzwi po prawej, w środku masz wszystko czego Ci potrzeba...zaraz Ci doniosę jakies swoje ciuchy..dasz sobie radę? Ja w tym czasie skończe obiad..

-T..tak...jasne- wstaję, otrzepuję się mąki i podążam w kierunku łazienki. Słyszę jak nucisz pod nosem piosenkę. Choć znów wspominam tamten dzień- uśmiecham się. Masz taki piękny głos...wchodzę do pomieszczenia i....nie mogę uwierzyć. Ile ono ma metrów?! 50?! Opieram się o ścianę po czym powoli wchodzę w głąb pomieszczenia. Na półce widzę perfumy. Hugo Boss, Armani, Chanel....mój wzrok przyciąga dwuosobowa wanna. A może to jacuzzi....? Nie mam pojęcia, ale jest ogromne. Całe pomieszczenie jest bardzo ładnie wyposażone, nie brakuje niczego.

Kończę naleśniki. Wyjmuję pierożki z wody. Obiad gotowy to idę się przebrać. Zdejmuję koszulkę i spodnie, zakładam spodnie od dresu, wyjmuję z szafy najmniejsze rzeczy jakie mam...Ide do łazienki bez bluzki 
-Kibum..wchodze -Pukam i wchodze. Próbuję na Ciebie nie patrzeć, kładę rzeczy na pufie, podchodzę do zlewu. Strzepuję reszte mąki. Czuję jak się na mnie patrzysz, zaczynam się rumienić.

-Nie! Jonghyun! Co ty robisz!- rumienię się, kiedy bez wahania wchodzisz. Zasłaniam się ręcznikiem....-Dobrze, że nie byłe......-urywam wpół zdania, kiedy dochodzi do mnie myśl, że jesteś....bez koszulki....Widzę jak twoje mięśnie lekko się napinają, kiedy strzepujesz mąkę z włosów. Moją uwagę zwraca tatuaż- skrzydła anioła, które rozpinają się na całej powierzchni twoich łopatek. A może to skrzydła diabła....tylko czy diabeł może mieć skrzydła...?....Po tatuażem widnieje mały napis...,,Non pernoctabit apud quoslibet daemon,,....tylko co to znaczy....?

Czuję jak się na mnie cały czas gapisz. Schlebia mi to, ale mimo wszystko czuję trochę nieswojo. Odwracam się w twoją stronę. Czemu się tak na mnie patrz....nie to był zły pomysł. Siedzisz w wannie całkiem nagi....widziałem cały twój tors...taki delikatny, tak, śnieżno biały...idealny. Odwracam się cały czerwony
-Em..przepraszam..

-To ja....powinienem przeprosić....a...ale...twój tatuaż....co on oznacza...? Ten napis...?- pytam, rumieniąc się. Nie mogę od ciebie oderwać oczu. Jesteś...idealny. To ciało. Te mięśnie napinające się, kiedy wykonasz nawet najmniejszy ruch. Odwracasz się do mnie plecami, sięgając po ręcznik. Teraz mogę lepiej przyjrzeć się tatuażowi....

-A...to...to takie...heh....tematyczne....jestem diabłem, ale mimo wszystko nie przespałbym się z kimś kogo bym nie kochał.... wiec..."diabeł nie śpi z byle kim"...tylko, że po łacinie...takie głupie...zrobiłem go 2 lata temu...- Ręcznikiem otrzepuję juz resztki mąki- To tyle...

Zagryzam wargę nadal patrząc na twój tatuaż..."diabeł nie spi z byle kim.."- karcę się za swoje myśli. -Jonghyun...mógłbyś się na chwilę odwrócić...? Chciałbym się wytrzeć....

-Przecież jestem odwrócony....-Słyszę jak wychodzisz z wody. Wyobrażam sobie twoje nagie, mokre, zaróżowione ciało...*nosebled* -EEE....TO...TO JA MOŻE PÓJDĘ NAŁOŻYĆ DO STOŁU...!! Wybiegam dalej z ręcznikiem na głowie.

Wychodzę z wanny owijając się ręcznikiem wokół pasa. Podchodzę do lustra. Moje włosy, mokre, nieułożone...Jak ja wyglądam?! Nie mam tu ani suszarki...ani lakieru... -Spokojnie Key....tylko spokojnie...dasz radę- wycieram włosy i delikatnie je rozczesuje. Podchodzę do krzesła na którym Jonghyun położył wcześniej przyszykowane ubrania....białą koszulkę i czarne bokserki....serio?!...Dobrze, że koszulka była dłuższa i sięgała mi do połowy ud. Wyszedłem z łazienki i po cichu udałem się do kuchni w której Jonghyun kończył wcześniej zaczęty obiad.

Słyszę otwierane drzwi w których stoisz ty. Wychylasz się, w mojej koszuli wyglądasz niezwykle uroczo, do tego mokre włosy, zakrywające twoje czoło, twoje zaróżowione policzki, i te błyszczące oczy 
-Em...wybacz, że zacząłem bez Ciebie, wołałem Cię, ale chyba mnie nie słyszałeś...-Nie patrzę na Ciebie -Em...dałeś sobie rade? nie miałeś z niczym problemu? Siadasz naprzeciwko mnie, łapiesz pałeczki i wsadzasz sobie jednego pierożka do ust "Gdyby to nie był pierożek..."..Jak porażony wbijam wzrok w talerz i robie sie czerwony jak cholera. "Boże...o czym ja myśle..."

-Mmmm, są przepyszne!- uśmiecham się do ciebie nieśmiało...ten obiad wyglądałby normalnie...gdyby nie fakt....że ty nadal jesteś bez koszulki....siedzisz naprzeciwko mnie...tylko ty i ja....i te głupie świeczki....i czemu światło nie jest zapalone...? Próbuję skupić się na jedzeniu, ale czuję na sobie twój wzrok...nie mam odwagi na ciebie spojrzeć...gdybym to zrobił-byłoby po mnie.

-Czemu...światło nie jest zapalone? -Pytasz nieśmiało nie patrząc na mnie. Rozluźniam się trochę, odchylam do tyły. Korki wywaliły..u sąsiadów też...Łapię za ostatniego pierożka w tym samym czasie co ty. Unoszę głowę i nasze spojrzenia się spotykają.

-Emmm...możesz go w...wziąć- patrzę prosto w twoje oczy. Są takie...śliczne. Przy tym blasku świec. Czemu tu jest tak gorąco...? Próbuję zachować się normalnie...ale z minuty na minutę wychodzi mi to coraz gorzej, a moje przekonanie, że Jonghyun jest tylko nieśmiałym chłopakiem zaczyna się zmieniać....jest źle.

-Nie...ty go weź..-Odchrząkam i cofam pałeczki. Nie mogę wytrzymać tego napięcia...nie chcę go wystraszyć...a jeden niewłaściwy ruch mógłby wszystko spieprzyć. Zjadasz ostatniego pierożka -Em...dziękuję, było pyszne...No w końcu twojej roboty.. -zabieram talerze i idę do kuchni. Dobrze, że jest ciemno...

-O boże...-szepczę pod nosem i chowam twarz w dłoniach. Nie mogę wytrzymać tego napięcia...czemu nie potrafię się przed nim otworzyć i być normalnym chłopakiem?! Naglę słyszę grzmot i ciężkie krople deszczu uderzające o okna....no jasne- jeszcze na dodatek burza. Opieram czoło o blat stołu i próbuję się uspokoić.

Atmosfera jest okropna "Cholera, czego ja się tak spinam...powiedział...że mnie lubi..nie? To..chyba mnie lubi takiego jakim jestem nie..? Wiec czego ja się tak spinam..O.o" Rozluźniam się całkowicie. Dokańczam zmywać po obiedzie. Podchodzę do ciebie i zamykam za tobą okno -Kurcze..ale ten czas leci...-patrzę na zegarek na którym widnieje już 18.34 - Hmm...Co chciałbyś porobić? -Patrzę na Ciebie i uśmiecham się.

Słyszę jak do mnie mówisz, ale nie reaguję. Nadal leżę z głową na stole, cicho szlochając. Wdech.....i wydech....-Key, ogarnij się, przecież nie jesteś jakimś małym dzieckiem!- mówię sobie w myślach, jednak to nie pomaga. Kolejny grzmot, kolejny błysk, kolejna łza spływająca po moim policzku.

-Heeej..Kibum -Zaniepokojony tym, że nie odpowiadasz lekko łapię twoje ramię, trzesiesz się -Ej, Kibum co się dzieje?! -Unoszę twoją twarz i widzę twoje zapłakane oczy -O cholera... -nie wiem co mam robić. Robię co mi pierwsze przychodzi do głowy. Włączam radio i nastawiam na tyle głośno żeby zagłuszyło burzę - for your entertainment - Adam Lambert. Łapię Cię i ciągnę kawałek w stronę ściany, przytulam Cię chowając twoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. - No już...nie płacz...spokojnie...zaraz burza przejdzie...

W pomieszczeniu rozbrzmiewa głośna muzyka. Przytulasz mnie. Nadal jesteś bez koszulki. Nie wiem co mam zrobić...ale ostatecznie postanawiam cię objąć. Moje ręce wędrują na twoje plecy. Pod opuszkami palców czuję idealnie wyrzeźbione mięśnie. Delikatna skóra...twój zapach...powoli zaczynam się uspokajać. Przymykam oczy a moja dłoń niekontrolowanie wplątuje się w twoje włosy....zaraz....co ja robię?! przenoszę ją z powrotem na plecy.

Drżę pod wpływem twoich palców. Przestajesz -Dlaczego przestałeś...? -Mówię Ci prosto do ucha owiewając je swoim oddechem. Łapię Cię trochę nad biodrami i lekko unoszę.

Wzdrygam się lekko, kiedy twoje dłonie wędrują na moje biodra. Po moim ciele przechodzi dreszcz, oddech zaczyna być coraz szybszy. "Key, uspokój się ty idioto" powtarzam w myślach jak mantrę. -Trochę się zapędziłem, przepraszam- uwalniam się z twoich objęć, podchodząc do parapetu, na którym stoi radio, ściszając muzykę. Stoję chwilę w bezruchu. Za sobą słyszę twoje kroki.

Ty: Nie mówiłem, że to nie było przyjemne...pytałem dlaczego przestałeś...? -Przytulam Cię lekko od tyłu całując czubek twojej głowy. -Nie spinaj się tak...przecież nic nie robię...Patrz...burza minęła...

Odchylam głowę do tyłu opierając ją na twoim ramieniu. Rzeczywiście, burza minęła. Rozluźniam się, przymykając oczy. W pomieszczeniu rozbrzmiewa cicha muzyka. Czuję twój oddech na mojej szyi. Nucisz cichą melodię pod nosem, a ja mimowolnie się uśmiecham, chichocząc pod nosem.

Czuję jak się rozluźniasz. Bardziej czuję niż widzę twój uśmiech i także się uśmiecham. Obejmuję Cię mocniej. Zaczynamy się lekko bujać w rytm muzyki -Co Cię tak rozbawiło..?

Odwracam się do ciebie przodem i widzę twój uśmiech. Te oczy....usta....tak bardzo chciałbym ich teraz spróbować....moja prawa ręka powoli zjeżdża wzdłuż twojego ramienia, po czym delikatnie ściskam twoją dłoń. Zawstydzony spuszczam wzrok. Jesteśmy tak blisko...zaledwie kilka centymetrów dzieli nas od pocałunku...stop! otrząsam się z tych myśli, odsuwając się od ciebie. -To..co będziemy robić...?

Lekko zaskoczony twoim zachowaniem marszczę brwi. Łapiesz moją dłoń, a ja ją ściskam. Próbujesz ukryć ziewanie -Heh...widzę, że jesteś już trochę zmęczony, nie spałeś dzisiaj za dobrze? -ciągnę Cię w stronę mojego pokoju.

"nie, nie, nie, nie, nie, nie....tylko nie pokój!!" -a..ale jest dopiero 20.00, możemy jeszcze coś porobić- zatrzymuję cię, próbując uwolnić rękę z twojego uścisku..."tak Key, jak jesteś taki mądry, to może wymyśl coś, co można robić, kiedy nie ma prądu" -możemy na przykład....emmmm....yyyyy....

Niepokoi mnie twoje zachowanie "Boi się...?" No już się tak nie cykaj! Nie mów mi, że się boisz..;>? No przecież to nic takiego...w końcu musimy to zrobić -uśmiecham się,łapię Cię za obydwie ręce i ciągnę do pokoju- A im szybciej to zrobimy tym szybciej będziemy mogli iść spać..a widzę, że jesteś zmęczony, więc postaram się nie robić tego za długo...fiku miku i po krzyku haha!

-Zostaw...chcesz mnie zgwałcić, tak?! -zatrzymuję się przed tobą. Stoimy twarzą w twarz, a ja patrzę w twoje rozbawione oczy -chcesz mnie zgwałcić, zabrać mi moją cnotę a potem zostawić?! I wcale nie musimy tego robić!! A może ja nie chcę się z tobą kochać co?! Zboczeniec! -próbuję się nie śmiać, ale uśmiech sam mi się ciśnie na twarz.

-HAHAHAHAHAHAHAHAHA! BOŻE KIBUM O CZYM TY MYŚLISZ!! HAHAHAHA! Jaki gwałt?! jaką cnotę?! Hahahahahahaha -zginam się ze śmiechu w pół, zaczynam płakać ze śmiechu- Ja...hahaha...ja tylko chciałem..hahahahah....wyciągnąć Ci futon do spania....hahahahahahahahahahahahahaha!!!

-....ja nic nie mówiłem.- zakrywam usta dłońmi i staję przodem do ściany. "Key, jesteś debilem. Jak ja teraz spojrzę mu w oczy?!. -....dobra, chodź- łapię cię za rękę i ze spuszczoną głową idę w stronę twojego pokoju.

-Hahahahahahaha...- Ocieram łzę. Nagle zdaję sobie sprawę z tego co powiedziałeś wcześniej. Przygwożdżam Cię do ściany, robię się niesamowicie poważny. W oczach niebezpieczny błysk moja twarz bardzo blisko twojej. -...Uważasz, że gdybym się z tobą "przespał" zostawiłbym Cię jak lalkę...? Naprawdę uważasz, że zrobił bym to osobie która coś dla mnie znaczy...?

-N...nie...znaczy...zaraz. Osobie, która coś dla ciebie znaczy...? -powtarzam twoje słowa, patrząc ci prosto w oczy. W twoich oczach mogę dostrzec niebezpieczny błysk. Kładziesz ręce na moich biodrach. Wzdrygam się. Nagle jednym szybkim i zwinnym ruchem przyciągasz mnie do siebie tak blisko, że nasze usta prawie się stykają. Łapię cię za szyję...nie potrafię się powstrzymać...czemu...? -Nie możemy tego zrobić- szepczę, nie odsuwając się od ciebie.

Jestem okropnie zły. Widzę, że trudno Ci się powstrzymać. 
-Tak..osobie, która coś dla mnie znaczy...i to znaczy dla mnie bardzo dużo....-Jesteśmy tak blisko i mimo tego ucisku w gardle nie robię nic. Odsuwam się od Ciebie, idę do pokoju, za chwilę wychodzę z niego z futonem, zanoszę go do pokoju obok. Po chwili wychodzę i patrzę Ci prosto w twarz - Nie martw się...nie zrobimy tego.. dobranoc.. -wchodzę do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Słyszę trzask drzwi, przez który zamykam oczy. Czuję się okropnie...z jednej strony chcę mi się płakać, z drugiej- jestem na siebie wkurzony. Wyszedłem na debila. -To po co zaproponowałeś mi, żebym spędził u ciebie noc?!?! Wcale nie powiedziałem, że tego nie chcę!!!!!!! powiedziałem, że nie możemy!!!! -krzyczę na cały korytarz. -A z zresztą co ja się będę- wchodzę do pokoju, kładąc się na futonie. Myśl, że jesteś tuż obok za ścianą a w domu nie ma nikogo innego nie pozwala mi zasnąć.

Wiem, że tego nie powiedziałeś...ale to co powiedziałeś wczesniej zabolało mnie bardziej niż jakiekolwiek inne słowa.Poczułem za jakiego potwora ludzie naprawdę mnie mają...za kogoś dla kogo nikt nie ma znaczenia....ludzie są tylko zabawkami, a życie jest niczym. Przekręcam się na bok i widzę cień twojej siedzącej sylwetki prześwitujący przez papierowe ściany. Jestem pewny, że ty mnie nie widzisz, światło pada tylko z twojej strony. Kurcze...dzisiaj zdążyliśmy się zejść, i pokłócić 2 razy...heh...wzdycham zamykając oczy.

Leżę z dłońmi podłożonymi pod głowę. Jedynym źródłem światła jest księżyc -Miłość łączy się z pragnieniem...pragnienie z pożądaniem...pożądanie z bliskością...-mówię sam do siebie pod nosem. Nie mogę zasnąć. -Co ma znaczyć ten tatuaż...diabeł nie śpi z byle kim...powiedziałeś, że nie przespałbyś się z kimś kogo nie kochasz...więc skoro coś dla ciebie znaczę...zrobiłbyś to ze mną? Z drugiej strony nie powiedziałeś, że mnie kochasz...powiedziałeś, że coś dla ciebie znaczę, a to nie to samo co ,,kocham cię,,...jestem beznadziejny. I czemu gadam sam ze sobą...aishh!! -ukrywam twarz w dłoniach. Po chwili wstaję i zaczynam chodzić po pokoju. Siadam na fotelu. Znów wstaję. Zaczynam rysować jakieś dziwne szlaczki na ścianie.....-Ten tatuaż...czy on naprawdę opisuje to kim naprawdę jest Jonghyun....?

"Kocha...nie kocha...kocha...nie kocha...." otwieram oczy słysząc twoje gadanie. Nie słyszę dokładnie co mówisz. Siadam pod ścianą przykryty kołdrą. Widzę twój chodzący po pokoju cień. O czym ty tam tak gadasz..? siedzę i się zastanawiam, czy gdybym Ci powiedział zamiast "znaczysz dla mnie wiele" "Kocham Cię Kibum" bałbyś się mnie jeszcze bardziej....nie koniecznie musisz czuć to samo co ja...Chciałbym, żeby tak było, ale wcale tak nie musi być...mogę Ci tym jedynie przyspożyć kłopotów...więc czy powinienem Ci o tym mówić...?Z powrotem się kładę. Dalej o tobie myślę i nie wiem kiedy zasypiam

Siedzę na fotelu jak jakiś skończony debil. Nie mogę zasnąć. Jest 23:28. W głowię ciągle mam twój tatuaż...chciałbym go zobaczyć z bliska. Dowiedzieć się, czemu akurat ON znajduje się na twoich plecach. I ten napis...czy to ma związek z twoją przeszłością...? Wstaję i powolnym krokiem wychodzę z pokoju. Widzę, że drzwi do twojego są lekko uchylone. To, co zrobię zależy od mojej przyszłości. Albo tam wejdę i wszystkiego się dowiem...albo to wszystko zakończę. Delikatnie popycham drzwi, które same się otwierają. Blask księżyca pada prosto na twoje łóżko. Leżysz na brzuchu, kołdra zakrywa jedynie twoje nogi. Podchodzę do ciebie powoli. Zagryzam dolną wargę i opuszkami palców delikatnie przejeżdżam po twoich plecach. Te skrzydła...są takie piękne...tylko czemu taki anioł jak ty ma na plecach czarne skrzydła....demona?

Nie wiem czemu, ale śnił mi się tamten moment. Chwila którą tak bardzo próbowałem wymazać z pamięci. Chwila dzięki której zrozumiałem jacy naprawde są ludzie..wszyscy tacy sami..oprócz jednego...Ktoś dotyka moich pleców. Tak samo jak wtedy. Tym razem nie dam się tak podejść...przewracam Cię na plecy. Przygwożdżam twoje ręce po obydwóch stronach do podłogi. Jestem między twoimi nogami. Patrzę prosto w twoją twarz. Prosto w twoje przerażone oczy - Kibum...? -twoja koszula lekko rozpięta ukazuje twoją gładką klatkę piersiową. Patrzę na Ciebie, twoje rozsypane po podłodze jasne włosy. Puszczam twoje ręce. Opieram czoło o twoją klatkę - Przepraszam...

To wszystko działo się tak szybko. Jeden ruch a ja już leżałem z Jonghyunem na podłodze. Zaczynam szybko oddychać a w moich oczach pojawia się strach. To znaczy...że w przeszłości...coś się wydarzyło..? Czemu tak zareagowałeś? -Jonghyun, czemu to zrobiłeś? -pytam się ciebie, patrząc w twoje oczy...-Czemu...mi- dodaję ciszej.

-Przepraszam....to...nie chciałem Ci o tym mówić....dalej nie chcę....-przed oczami staje mi tamten obraz, tyle krwi..tyle bólu...mimowolnie moje plecy zaczynają piec -Ja....

Łapię twoją twarz w swoje dłonie. -Jonghyun, przysięgam, że nie wyjdę stąd póki mi wszystkiego nie powiesz, rozumiesz?!...co się wtedy wydarzyło...co ma znaczyć ten tatuaż....?!- wplątuję jedną dłoń w twoje włosy, kciukiem drugiej przejeżdżając po twoim policzku. -Rozumiesz...-dodaję ciszej, całując cię w czoło.

Zaciskam powieki
-..Kiedy....kiedy przyszedłem do szkoły...wiesz...2 lata temu...znalazła się grupka chłopaków...którzy mnie jakoś specjalnie nie lubili....i...zachciało im się...prac plastycznych..na moich plecach....tak naprawdę to te skrzydła to blizna....wycieli mi je....zrobiłem z nich tatuaż...a po tym jak Ty przyszedłeś do szkoły...zrozumiałem, że Cię kocham....i... nie zrobiłbym tego z nikim prócz Ciebie...Napis dorobiłem później....Przepraszam...

Nie wiem co powiedzieć. Przyciągam cię do swojej klatki piersiowej i całuję w czubek głowy. Zaczynam głośno płakać, napawając się zapachem twojego szamponu. Podnosimy się a ja siadam okrakiem na twoich biodrach. Cierpiałeś. Musiałeś cierpieć. A mnie wtedy nie było. Byłem ślepy. -Jonghyun. byłem debilem. Dalej nim jestem. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nie oddam cię nikomu. Będziesz tylko mój. Tylko...-dodaję ciszej, ponownie całując cię w czubek głowy.

Uśmiecham się. Faktycznie zachowujesz się jak umma jak to mówi Taemin. Też zaczynam płakać. Nie wiem czemu, ale czuję, że jeżeli ty płaczesz to ja też powinienem... -Cieszę się...nawet nie wiesz jak bardzo... -wtulam się w twoją szyję.Oplatam Cię w pasie rękoma. Nie wypuszczę Cię...choćbyś chciał mnie zabić, nie zrobię tego...niepewnie szepczę -Kocham Cię...

-Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo- śmieję się pod nosem, całując cię w czoło. -Jeśli obiecam, że nie zrobię ci krzywdy, pozwolisz mi coś zobaczyć....? -pytam z niepewnością w głosie.

-Zobaczyć?...co takiego...? -ufam Ci. Jestem po prostu ciekawy.

-Chciałbym...z bliska zobaczyć twój...em...tatuaż- ostatnie słowo wypowiadam trochę ciszej. Odsuwam się od ciebie, patrząc prosto w twoje oczy. Nie odwracam wzroku. Chcę, żebyś mi zaufał.

Wzdycham. Odwracam się. Nie wiem czego mam się spodziewać...wiem, że Ci się podobał...ale teraz może Cię odpychać...albo i nie....możesz nie chcieć mnie nigdy więcej dotknąć. Ale powiedziałeś, że mnie kochasz...kochasz...

-Połóż się na brzuchu- mówię cicho a ty wykonujesz moje polecenie. Siadam na tobie okrakiem dokładnie przyglądając się czarnym skrzydłom. -Są piękne- szepczę, opuszkami palców badając twoje plecy. Czuję jak pod dotykiem moich dłoni, spinasz się. -Rozluźnij się- nachylam się nad twoim uchem, owiewając je swoim oddechem. Swoje dłonie przenoszę na twoje ramiona ,delikatnie je rozmasowując.

Czuję twoje dłonie na moich plecach. Są chłodnie, ale mimo to miejsca których dotykasz są gorące. W  głowie mam same nieprzyzwoite myśli. Twoje ręce śmiało badają całe moje plecy. Coraz śmielej. Przypominają mi sie twoje słowa "Wcale nie powiedziałem, że tego nie chcę!"...

-Coś się stało...?- schodzę z ciebie i siadam obok. -jesteś strasznie spięty...może nie powinienem...eh. Pójdę już do siebie. Dobranoc. Kocham Cię- całuję cię w czoło po czym próbuję wstać.

-Nie!!- Łapię Cię za rękę ciągnąc do siebie- To znaczy...nie...wszystko okej...nie musisz wychodzić...

-A..ale już późno. Musimy się wyspać. Lepiej będzie jak już pójdę- uśmiecham się do ciebie, ponownie próbując wstać.

-Emm...jak chcesz to możesz spać tutaj..! wystarczy miejsca..heh -nerwowy śmiech, dalej Cię trzymam za rękę,

W mojej głowie rodzi się pewien plan. "Ciekawe jak on bardzo chce, żebym został" -Hmm, nie wiesz, naprawdę lepiej będzie jak już pójdę. Zobaczymy się rano.-tym razem całuję cię w policzek i ponownie próbuję wstać.

-Boję się spać sam! em...dzisiaj ma być w nocy wihura...i...bede sie bał..heh...wiec...zostań - Znowu ciągnę cię do siebie.

-Dasz sobie radę Jonghyun! wierzę w Ciebie! Poza tym, będę w pokoju obok. Okna są pozamykanie. Nic ci nie grozi. To jak? Hm? Ja już zmykam- składam szybkiego całusa na twoich ustach i znów próbuję wstać.

Ciągnę Cię przysysając się do twoich ust -Zostań...

Mmmm, dah chobie rade!- próbuję powiedzieć, jednak twoje usta mi na to nie pozwalają. Odrywam się od nich, spoglądając w twoje oczy. -Dobranoc- całuję cię w policzek i po raz kolejny próbuję wstać.

-ZOS-TAŃ..-uporczywie próbuję Cię zatrzymać. Rzucam Cię na futon, kładę się tobie. - ooo jak milusio....a mi się spać zachciało...no nic..nie pójdziesz...-udaję że zasypiam.

-złaź ze mnie!!!- próbuję cię odepchnąć, wyrywając się na wszystkie strony. -Jonghyun...hej...nie zasypiaj! Jesteś trochę ciężki! Nie rób mi tego!- próbuję się uwolnić, jednak ty nadal się nie ruszasz.

Zaczynam chichotać słuchając twoich stękań. Już mnie prawie zwalasz. Unoszę się i kładę się na tobie znowu. Poddajesz się zmachany.

-Auu- wydaję z siebie przeciągły jęk bólu- dobra. Poddaję się- oddycham ciężko, palcami przeczesując włosy. Nagle dochodzi do mnie, że jesteś nade mną. Bez koszulki. Przyglądasz mi się z uwagą. -Czemu się na mnie patrzysz..?- pytam.

Już? uspokoiłeś się? pozwolisz mi działać? -Unoszę się siadam na twoich biodrach. Nachylam się nad tobą i delikatnie Cię całuję wsuwając rękę pod twoją bluzkę.

1 komentarz:

  1. Nooo, już o wiele lepiej. :333 Czytelnie, kolorowo, ale nadal ten czas teraźniejszy; mimo to jestem w stanie go przeboleć. :D
    Taka urocza końcówka, chcę więcej! ^.^
    Życzę weny.~

    OdpowiedzUsuń