poniedziałek, 9 grudnia 2013

Aleja Wiśni (5)

To było przegięcie. Otworzyłeś puszkę pandory..i to nie byle jakich rozmiarów...Jednym ruchem ściągam z Ciebie spodnie i od razu wkładam w Ciebie dwa palce. Nie obchodzi mnie czy Cię to boli czy nie. Zasłużyłeś sobie na to...Mnie boli w środku, Ciebie będzie boleć na zewnątrz- No to porównasz...który był najlepszy...w te gierki...

-Aishhh!! -biorę duży haust powietrza, kiedy nagle wkładasz we mnie dwa palce. Nadgryzam skórę na twojej szyi i scałowuję z niej krew. Kilka kropel zostaje na mojej wardze. Patrzę prosto w twoje oczy po czym zamglonym wzrokiem zlizuję krew z mojej wargi. -Nie boisz się....że ktoś nas zobaczy? Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem...

-Ja...niegrzeczny? I mówi to ktoś kto "wymyślił" igraszki na tyłach...-Wsadzam palce głębiej. Nie mam zamiaru Cię całować..nie kiedy jestem zły. Po niedługim czasie dokładam 3 palec.

-Chcesz mnie...ahhh...przelecieć na tyłach szkoły..? To niegrzeczne -szepczę do twojego ucha, nadgryzając je. Po chwili wpijam się w twoje usta, nadgryzając twoją dolną wargę.

Jestem obojętny na twoje usta. Nie ruszam nimi. Wręcz przeciwnie, próbuję się uwolnić od twoich. Mam dość. Wyjmuję palce. Rozpinam spodnie i jednym szybkich ruchem wchodzę w Ciebie. Widzę ból w twoich oczach. Nie obchodzi mnie to. Zasłużyłeś "Teraz wiesz jak mnie to boli..."

-Jesteś okropny...zimny, podły i bezuczuciowy Kim Jonghyun! -odchylam głowę do tyłu, kiedy czuję jak we mnie wchodzisz. Z jednej strony sprawia mi to ogromy ból, z drugiej-ogarnia mnie rozkosz i podniecenie zwłaszcza, że robimy to na tyłach szkoły i każdy może nas zobaczyć. Choć jesteś obojętny ma moje usta, łapię cię mocno za kark i wpycham język do twojej buzi, badając jej wnętrze.

Gryzę Cię w język
-Jestem...i co z tego...w końcu jestem diabłem...-Już po zaledwie 2 czy 3 pchnięciach trafiam w twoją prostatę.


Po 3 pchnięciach, wykrzykuję twoje imię i dochodzę, brudząc twoją rękę. Oddycham ciężko, nadal patrząc w twoje oczy. -Wczoraj byłeś delikatniejszy...-uśmiecham się do ciebie, zapinając spodnie, nadal opierając się o ścianę.

-Wczoraj mnie nie wku**iłeś... -Ja też zakładam spodnie. Łapię torbę leżącą po ścianą. Idę w stronę drzwi wejściowych do szkoły.

-Jonghyun....?! -wołam cię, kiedy odchodzisz kilka kroków ode mnie. Poprawiam włosy i koszulkę i z uśmiechem patrzę na ciebie.

-Słucham? -Nie patrzę na Ciebie. Było mi dobrze...nawet bardzo...ale dalej jestem na Ciebie zły.

-Poczekasz na mnie po szkole..? -podchodzę do ciebie, lekko ściskając twoje ramię.

-Nie. mam coś do załatwienia. -Podaję Ci klucze- Sam wrócisz do domu....-Wchodzę do szkoły i od razu kieruję się pod klasę w której mam lekcje. Po drodze zaczepia mnie jakaś dziewczyna, chyba chciała mnie poprosić o spotkanie na tyłach. Patrzę na nią z mordem w oczach i idę dalej przed siebie.

-A...ale... -próbuję coś powiedzieć, jednak ty odchodzisz. Widzę jak zaczepia się jakaś dziewczyna i szepcze coś do ucha. W tym momencie jestem wku**iony, a z moich oczu ciekną łzy. Ocieram je wierzchem dłoni, biorę torbę i idę przed siebie. -Tak chcesz się bawić Kim Jonghyun...tak? -szepczę pod nosem i czuję, że jakiś chłopak łapie mnie za tyłek. Wykręcam mu rękę i syczę prosto w jego twarz -Jeszcze raz mnie dotkniesz...a pożałujesz...-puszczam go i szybkim krokiem kieruję się pod salę lekcyjną.

Siadam na swoim stałym miejscu, siedzę tu już od 3 lat. Przedostatnia ławka od strony okna. Siadam w ławce i wkurzony zaczynam stukać ołówkiem o biurko. Patrzę zły na boisko za oknem. Słysze szepty w klasie. "No tak, w końcu diabeł przyszedł do klasy..zabawę czas zacząć.." Ciekawe kto go tak wku**ił....Może jakaś laska..? Ty, nie patrz na niego, bo Cie zabije... "Ta...laska...kretynka chyba chciała mi wyznać "miłość"...co za idiotka...ja już mam osobe którą kocham..." Na chwile się uspokajam, ale potem znowu sobie przypominam dlaczego się pokłóciliśmy. Uderzam pięścią o ławkę. Wszyscy w klasie podskakują.- Nie macie o czym gadać..? Kretyni....-Znowu patrzę na boisko...

"Wytrzymaj Kibum, jeszcze tylko 10 minut i koniec ostatniej lekcji...tak. Co mnie to obchodzi skoro muszę wracać sam do domu?!" Nerwowo patrzę na zegarek...jeszcze 7 minut. Patrzę w zeszyt. Nic nie zapisałem. "Wiesz Jonghyun..nieważne czy będziemy się kłócić, krzyczeć na siebie, warczeć....ja i tak będę cię kochał" Rysuję serduszko na zaparowanej szybkie a pod nic inicjały K i J. Widzę, że za oknem pada deszcz. Wzdycham ciężko a po chwili na korytarzy rozlega się dzwonek. Zabieram ze sobą torbę, wybiegam z klasy a po drodze próbuję założyć kurtkę. -To będzie długa droga do domu...-szepczę pod nosem i idę w stronę bram szkoły.

Wyszedłem z lekcji...trochę wcześniej...a mnianowicie 30 minut wcześniej. Zdążyłem wejść do sklepu pewny tego co robię, i wyjść z niego wkurzony, pewny, że i tak nic z tego nie bedzie, chyba jakieś 20 razy..może nawet i więcej...Ostatecznie kupiłem...nawet jeżeli powiesz nie, i tak bedę szczęśliwy...-Cholera rozpadało się...o której on kończy? -Patrzę na nadgarstek- Cholera...już pewnie wyszedł...może go złapie po drodze -Jade w stronę domu. Widzę Cię idącego po prawej stronie, idziesz po krawężniku jak dziecko z rozłożonymi rękoma. Podjeżdżam i otwieram Ci drzwi od strony pasażera. Dalej jestem zły, ale nic nie poradzę..Kocham Cię.

-I co?! Najpierw się na mnie denerwujesz i każesz mi w deszczu wracać do domu a teraz chcesz mnie podwieźć?! -krzyczę do ciebie, przez deszcz, który uderzając o jezdnie wszystko zagłusza. -Tak nagle ci się odwidziało...?!?!

-Oh zamknij się i wsiadaj! specjalnie sie zerwałem z lekcji żeby móc po Ciebie przyjechać! I jak niby miałbym się na Ciebie nie denerwować co!? Gadać takie rzeczy!!! -Też podnoszę głos. Wychodzę z samochodu i zamykam drzwi. Zaczynam moknąć, ty nie mokniesz, ochraniają Cię drzewa stojące przy ulicy.

-Wiesz co....?! Sam sobie jedź! Chcesz założyć ze mną rodzinę, a teraz pozwalasz na to, żebym się przeziębił, tak?! -Kicham-...A poza tym gdybyś wiedział o której kończę, stałbyś już dawno pod szkołą! A ty nie! Bo musiałeś coś załatwić!! Co- może umówiłeś się z kolejną dziewczyną, co?!?!

"A żebyś wiedział, sprzedawczyni pomagała mi wybrać pierścionek głupku..-.-"
-...A nawet jeżeli to co?! Ja się przynajmniej nie rozmarzam nad jakimś gościem przy swoim chłopaku!!! Przepraszam bardzo, że nie przyjechałem idealnie na czas księżniczko!! Nie spóźniłem się dużo! wyszedłeś ze szkoły dopiero 3 minuty temu!!! A teraz nie denerwuj mnie jeszcze bardziej i wsiadaj do tego pieprzonego auta!!!!!! -Jestem już całkowicie przemoczony. Zimno mi i muszę co chwile odgarniać włosy żeby mi woda nie leciała po grzywce do oczu.


Patrzę na ciebie przez moment i mrużę oczy. -Nie wsiądę!!!!!!!!! Pójdę na piechotę!!!!!!!!!!!- idę kilka kroków do przodu oglądając się za siebie. Nadal stoisz, cały przemoczony, ale nie przejmuję się tym.

-Kibum!! Wsiadaj natychmiast do auta!! Bo sam Cię do niego wsadze!!! Robię krok do przodu. Nie zwracasz na mnie uwagi i idziesz dalej.- Cholera... -Ide do Ciebie szybkim krokiem. Podnoszę Cię i przewieszam sobie przez ramię. Czuję jak mnie kopiesz. Kładę Cię na tyle siedzenie, i tym samym sam znajduję się tuż nad tobą. Patrzę Ci w oczy.- Bądź przez chwilę dobrym chłopcem i pozwól mi Cię zawieść do domu...

Mrużę oczy, patrząc prosto w twoją twarz. Nagle przypomina mi się moment za szkołą. "Nie chcę znowu mieć do czynienia z diabłem. Wolę tego delikatnego Jonghyuna" -Dobra...-poddaję się, podnosząc się, siadając na siedzeniu i zapinając pas.

-No. -Zamykam drzwi i sam siadam za kierownicą.-Z tyłu, na bagażniku masz ręcznik, wytrzyj się. Ruszam, dalej mam zmarszczone brwi. Patrzę w tyle lusterko. Wycierasz włosy.

Odpinam pas, robię kilka zwinnych ruchów i w ciągu sekundy znajduję się na przednim siedzeniu. -Zobacz!! Spójrz!! Patrz co mam z moimi włosami!! -siadam do ciebie bokiem, przeczesując włosy palcami.

-PASY KIBUM. -Nie patrzę na Ciebie. Kiedy posłusznie mamroczac coś pod nosem zapinasz je zerkam w bok na sekundę.- Czego on nich chcesz..? -Wplątuję palce w twoje mokre włosy.Z dalej zmarszczonymi brwiami uśmiecham się ledwo widocznie.- Wyglądasz uroczo. -Patrzę na ulicę- No nie...korek...-Odbijam w boczną uliczkę.- No nie...co jest z tymi ludźmi dzisiaj!? -Wypadek na ulicy-Jedziemy na około... -zawracam.

Mruczę pod nosem, kiedy przeczesujesz moje włosy. Po chwili przestajesz. Siadam przodem i bawię się guzikami od kurtki. Co chwila wzdycham i nucę coś pod nosem. Nie wiem jak zacząć rozmowę. Wyglądam przez okno. Deszcz zalał wszystkie ulice. Spoglądam w twoją stronę. Ze spokojem na twarzy obserwujesz ruch na ulicy. Widzę twoją dłoń na skrzynki biegów. Nagle wpadam na pewny pomysł....

W głowię przypominam sobie całą trasę "Dawno tędy nie jechałem...Zmieniło się trochę..." Patrzę przez okno.

Widzę, że nie zwracasz na mnie uwagi. Delikatnie kładę dłoń na twojej. Muskam ją opuszkami palców i lekko głaszczę. Po chwili splatam nasze palce i lekko całuję wierzch twojej dłoni.

Nie wiem co mam mysleć. Najpierw się fochasz potem całujesz moją dłoń. Ale nie powiem...bardzo przyjemnie..Zaciskam dłoń na twojej. Nie patrzę na Ciebie.

-Przepraszam...-mówię cicho nadal ściskając twoją dłoń. -Nawet kiedy będziemy na siebie krzyczeć i warczeć i tak nadal będę cię kochał. To moja wina...

-Nie zaprzeczę....I...ja też przepraszam za tamto za szkołą....pewnie Cię bolało...-Patrzę na twoją twarz, dalej jestem zły, ale już troche mniej...-W głowie dalej mi siedzi ten facet o którym tak mówiłeś...- Em....a co do tych "igraszek"...to nie prawda....prawda?

-Bolało...-szepczę pod nosem. -I nie Jonghyun, nie było żadnych igraszek...ani spotkań za szkołą....a ten facet nie istnieje....

-Nie...nie istnieje ?-Otwieram szeroko oczy- Boże jaki ze mnie idiota...-Jęczę i uderzam sie w twarz. Staję samochodem na poboczu. Obracam się do Ciebie bokiem.- Przepraszam...sprawiłem Ci ból i to przez moją głupotę...

-Tym facetem byłeś ty...o tobie mówiłem...a tą ,,żoną,, byłem ja...a ty mnie tak ukarałeś...to bolało...bardzo...-patrzę na ciebie smutnymi oczami, po chwili spuszczając wzrok.

Mam ochotę się zabić. Nigdy w życiu nie wyszedłem na większego debila niż teraz....Teraz jak o tym myślę to to miało sens...W końcu... wczoraj był jego pierwszy raz...więc jedynym jego kochankiem...mogłem być ja....Deszcz dalej pada. Wysiadam z samochodu. Przechodzę na twoją stronę. Otwieram drzwi i bez ostrzeżenia przytulam Cię. - Przepraszam...naprawdę przepraszam...

-Głupku, bo zmokniesz! -odpycham cię od siebie i każę ci usiąść na miejscu kierowcy. -Jedźmy już do domu...

-Zmokne nie zmoknie, trudno! Jestem idiotą i sprawiłem Ci ból więc mi się należy....-Klękam przed tobą- Przepraszam...Cholera..nie wiem czy mam to zrobić teraz czy....-Patrzę w bok zastanawiając się nad czymś gorączkowo.

-Jonghyun! co ty robisz! wstawaj! -wychodzę z auta i staję przed tobą. -Jest zimno, pada...no chodź!  -łapię cię za rękę i próbuję podnieść, jednak ty nie wstajesz. Zaczynam moknąć i jest mi coraz zimniej.

"Dobra...raz kozie śmierć..." 
- Kibum...widzę, że się telepiesz, ale muszę Ci to powiedzieć...teraz...wokół nas zaczyna się zbiegać niezłe widowisko. Ludzie w parasolkami wiedzą co się zaraz stanie...niektórzy wstrzymują oddech, inny chowają kciuki za plecami- Kibum...Kocham Cię...Powiedziałem Ci to już nie raz...dzisiaj zrobiłem coś niewybaczalnego, ale błagam Cię..wybacz mi to...-Patrzę prosto w twoje oczy. Zachowałem się zbyt pochopnie...Ale to co powiedziałeś...ehh...jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zazdrosny...I mimo, że jesteśmy ze sobą zaledwie...jeden dzień...to czuję jakbym był z tobą od zawsze...I chcę zostać z tobą na zawszę...Chcę odkrywać to nowe rzeczy z tobą, przepraszać Cię, być przy tobie, i poznawać z tobą czym tak naprawdę jest miłość...To ty pokazałeś mi to uczucie i chcę abyś pokazał mi jeszcze więcej...-Z tylnej kieszeni wyjmuję małe czarne pudełeczko. Patrzę prosto w twoje oczy bojąc się odpowiedzi....są tylko dwa wyjścia...Otwieram pudełeczko. Przestaje padać. Wokół panuje kompletna cisza. Teraz czekam na twoje TAK lub NIE. -Kim Kibummie...czy zechcesz zostać moją drugą połówką już na zawsze...?

Patrzę się raz na ciebie, raz na ludzi stojących wokół nas. Nie mogę uwierzyć. Czuję się tak, jakby czas się zatrzymał. Zaczyna mi się kręcić w głowie, moje ciało oblewa zimny pot a w oczach zbierają się łzy. Patrzę na pudełeczko. Jest w nim mały, złoty pierścionek. Ludzie zaczynają się niecierpliwić a w twoich oczach widzę strach. Tak...czy nie...nie mam pojęcia co powiedzieć... Biorę głęboki wdech. -Tak. Tak....TAK!!!!!!! -rzucam ci się na szyję.

To jedno słowo zmieniło wszystko..Rzucasz się na mnie, a ja od razu przytulam Cię tak mocno jakbyś miał zaraz uciec. Czuję twoje łzy spływające po policzku. Moczysz mi koszulkę. W tej jednej chwili poczułem ile dla Ciebie znaczę...jak bardzo mnie kochasz. Tak mocno iż jesteś w stanie zawierzyć mi całego siebie...na zawsze. Upadam razem z tobą na ziemie. Klęczymy wtuleni w siebie nawzajem. Wplątuję jedną dłoń w twoje włosy, drugą dalej Cię przytulam.W tle słyszymy oklaski i piski. Ludzie nas nie znają, a i tak cieszą się razem z nami. Cieszą się z nami, ale nie tak jak my...
-Kibum...tak bardzo Cię kocham..-Czuję jak wstrząsa tobą szloch. Ja również chcę płakać i nie wytrzymuje, pociągam nosem, zaczynam płakać jak małe dziecko. Cały obraz przesłania mi jedna wielka plama. Puszczam Cię. Cofam się trochę i drżącymi rękoma nakładam na twój palec małą złotą obrączkę. Symbol tego, że jesteś mój...że już na zawsze będziesz mój- To, że mi wybaczyłeś....już nigdy nie popełnię tego samego błędu...mów co chcesz...denerwuj mnie ile chcesz....ale ja nigdy więcej Cię nie zranię...przysięgam...


Patrzymy na siebie jeszcze przez jakiś czas. W końcu całuję Cię aby przypieczętować twoją decyzję. Z jednej strony jesteśmy szczęśliwi, a z drugiej cholernie podnieceni. Nie patrzymy na ludzi, wsiadamy do auta i jedziemy do domu. Już w samochodzie rozbieramy się gorączkowo, szukając swojej uwagi. Ledwo co wchodzimy do domu, a już ubrania leżą na ziemi, a my cali pochłonięci sobą w naszej wspólnej sypialni...Podpowiemy wam tylko, że ta noc była najbardziej upojna dotychczas...To była Nasza noc...


_______________________________________________________________
A tym razem wcale nie tak długo :D Mamy nadzieje, że sie podobało :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz