czwartek, 2 stycznia 2014

Zwieszenie.

Hej...przykro mi to oświadczać, ale nie jest to kolejny rozdział jongkeya :( Niestety zawieszamy bloga na czas nieokreślony. Dziękujemy wszystkim czytającym i za komentarze wspomagające nas :)
Do usłyszenia :))

środa, 18 grudnia 2013

Aleja Wiśni 2 (2)

Jak zwykle:
Jonghyun -Seme
Key -Hajkusia
______________
_______________________________________
-Kocie...weź się nie kręć...-przekręcam się na bok. Otwieram zaspane oczy. Patrzę na zegarek. Jest 1:27. Przejeżdżam ręką po twojej stronie łóżka.... -Hmmm? Jonghyun....? -zapalam lampkę. Nie ma cię w łózku. Wstaję i zaspany z potarganymi włosami wychodzę z pokoju. Widzę, że światło w salonie i kuchni jest zapalone. -Jonghyun....?- szepczę, żeby nie obudzić dzieci. Schodzę na dół i wchodzę do kuchni. Widzę jak stoisz tyłem i nalewasz sobie whisky do szklanki. -Jonghyun.....?- szepczę jeszcze raz.

To dopiero moja 3 szklanka, a ty już musiałeś mnie przyłapać....odkładam butelke i odwracam się z lekkim uśmiechem- Czemu nie śpisz księżniczko? Kot Cię obudził? Czy coś z dzieciakami?- Patrze w stronę schodów. Patrzysz na mnie podejrzliwym wzrokiem, a potem na butelke za moimi plecami.- A to...-chichocze pod nosem- To nic..nie mogłem zasnąć to zszedłem na dół, obejrzałem jakiś film, i teraz tak zachciało mi się napić.

-Zachciało ci się pić....o 1.00 w nocy....? -ignoruję twój uśmiech. Podchodzę do Ciebie i zabieram ci butelkę. Siadam na wyspie kuchennej. -Ile już wypiłeś....?

-Dwie szklanki, to miała być moja trzecia, a co?- staje za tobą o nachylam się przekrzywiając głowę.

-Wiesz, że nie lubię jak pijesz...nigdy tego nie robiłeś...-chowam butelkę z powrotem do szafki. Wspinam się na palce i czuję twój oddech na sobie.

-Kiedyś musi być ten pierwszy raz nie? -Uśmiecham się szeroko i składam delikatny pocałunek na twoich wargach. Jestem już lekko zamroczony alkoholem, ale wiem, że tego po mnie nie widać...nigdy po mnie nie widać...-I wiem, że tego nie lubisz, przepraszam. Wróciłbym do łóżka zanim byś się obejrzał.

-Jesteś pijany...widzę to...-spoglądam ci prosto w oczy. Trzymasz ręce na moich biodrach. Z jednej strony, nie chcę tego a z drugiej....kocham cię....-skoro chciałeś się napić...czemu się mnie nie zapytałeś....? A może chciałem napić się z tobą....?

Patrze w niebo- sufit -Może dlatego, że spałeś i nie chciałem Cię budzić? Kotek, no już daj spokój. Idź sie połóż, a ja przyjde jak tylko wszystko powyłączam. Dobrze?

-Jonghyun.....*wpadam na niecny plan*......nigdy tego nie robiliśmy...a jesteśmy ze sobą już 5 lat.....więc prędzej czy później to zrobimy....-patrzę na ciebie z iskierkami w oczach.

-Co takiego? -Patrzę na Ciebie przechylając głowę w bok- Czego nie robiliśmy?

-Nigdy się nie upiliśmy......-patrzę ci prosto w oczy....-no proszę Jonghyuuun! Ten jeden raz!


CO?! - O nie Kibum! wiesz, że masz słabą głowę, kto we co by się mogło stać,nie Kibum, -Patrzysz na mnie tymi swoimi oczami- Nie. Może kiedy indziej, kiedy nie bedzie z nami dzieci, ale na teraz Nie. to jest moje ostatnie słowo. A teraz idź już do sypialni i czekaj na mnie. Idę pozamykać wszystie okna i sprawdzić czy aby na pewno drzwi są zamkięte.

-Ale przyznaj...lubisz, kiedy jestem pijany....? Pamiętasz tamtą pamiętną noc....w hotelu....kiedy nie było jeszcze dzieci....? -siadam z powrotem na wyspie. Obok mnie stoi szklanka z whisky. W mgnieniu oka opróżniam ją całą.

-Nie błagam Cię Kibum...naprawdę...prosze Cie...Zostaw to! -wyrywam Ci szklanke kiedy chcesz nalać kolejną porcję whisky- Pamiętam, ale nie teraz, nie mam nawet nastroju. Kochanie, naprawdę nie dzisiaj Chodź już spać. -podnosze Cie z kanapy za ramię i prowadze w kierunku schodów.

-Jesteś złym człowiekiem Kim Jonghyun...-prycham na ciebię, ale mimo tego i tak łapię cię za rękę i idę za tobą do sypialni. Wesoło macham naszymi splecionymi rękoma, podśpiewując pod nosem jakąś melodię. -Wiesz Jonghyun...Kocham cię. -Odwracam się do ciebie i obdarzam cię uśmiechem.

Patrze na Ciebie szeroko otwartymi oczami, ale to zdziwienie trwa tylko sekunde. Za chwile sam sie uśmiecham i mocniej sciskam twoja dłoń. - Wiem Bummie...gdyby tak nie było to nie byłbyś ze mna prawda?

-mm...prawda...-wchodzimy do sypialni. Od razu kładę się pod kołdrę. -Matko, jak tu jest zimno...-zakrywam się nią po same uszy.

-No widzisz.-podchodze do okna i zamykam je szczelniej podkrecajac kaloryfer. - zaczekaj chwile...sprawdzę czy u dzieci nie jest przypadkiem tak zimno.- wychodze i ide do dzieci.Wiem ze nie jest u nich zimno ale mimo to sprawdzam kaloryfery po raz kolejny. Klękam przy każdym kwiatuszku, który wniósł do mojego życia tylko szczęścia. Głaszcze je po włosach i szepcze ciche "przepraszam". Wracam do Ciebie do pokoju i również chowam się pod kołdre.

Chowam się pod kołdrę tak, że widać tylko moje oczy. -Jonghyun! zgadnij, gdzie jesteeem!- zaczynam zachowywać się jak nasze dzieci. Chcę cię jakoś rozweselić...pocieszyć...zrobiłbym wszystko, żeby tylko na tą jedną noc wrócił mój Jonghyun- ten, który droczy się ze mną w łóżku, zabiera kołdrę i kładzie się na mnie bo ,,nie ma miejsca,,....

Uśmiecham się delikatnie i szczypie Cie w nos przez kołdre -ooo..A co to za pijawka?!?! Key gdzie jesteś?! Jakaś wstrętna pijawka chce mnie zjeść! - zaśmiewam sie szukajac Cie wzrokiem po pokoju z premedytacja unikajac miejsca tuz obok mnie.

-Niee! Uratuję cię! -Zakrywam cię kołdrą, tak, że leżymy oboje pod jedną. -To jest moja baza. Tu jesteś bezpieczny...Dałem już sygnał moim ludziom- zaraz rozprawią się z ogromną pijawką... -powstrzymuję śmiech.

-Tylko nie ja od razu wypatrosza. Wole mieć pewność ze więcej nie dygnie sie na mój wspaniały abs...no i twoja pupę zreszta też...ale ja przede wszystkim! Toż to przecież karkołomne....ps...Kibum...co to znaczy karkołomne? O.o

-Nie wiem...pewnie coś z łamaniem karku bodajże....Jonghyun....jeszcze nie zamontowałem światła w mojej bazie....gdzie ty w ogóle masz twarz? -zaczynam wymachiwać rękoma pod kołdrą.

-Aua! Haha schowaj te pazurki bo jeszcze mnie uszkodzisz! Tutaj głupku. - łapie twoje ręce pod kołdrą i nakierowuje je na moja roześmianą twarz.

-Cicho! nie uszkodzę! A jak ja cię teraz pocałuję, no jak! A kto mi da buziaka na dobranoc w tych ciemnościach? -zaczynam się śmiać, dłońmi badając twoją twarz.

-Haha no bez przesady.Jakoś sobie dam rade. Gdzie ty jesteś...boże co to jest?! -unoszę sie kiedy ustami trafiam na twoje ucho.-gdzie ty masz twarz...chryste...mój mąż stracił twarz!

-Tutaj jestem głupku! -nakierowuje twoje ręce na moją twarz. -Okropna pijawka nigdy nie dotknie mojej twarzy!

Pijawka nie, ale ja owszem. -składam na twoich ustach lekki pocalunek. Tak słodki i niewinny. Całkowicie zapominam o zmartwieniach. Może to przez alkohol...Lekkie zetkniecie ust, ale przekazuje wszystkie uczucia.- Dobranoc kochany...spij dobrze..

-Mmmm...za krótko....-wtulam się w ciebie jak mały kociak. Odkrywam nas spod kołdry, że lepiej móc przyjżeć się twojej twarzy

-nie narzekaj i spij Divo. Jutro musimy wczesnie wstać. A nie wiem czy sie wyśpimy...wiesz ze bedziesz miał jutro cienie pod oczami. -Próbuje Cie jakoś odwołac od pomysłu całowania mnie po nocach.

-To co...a od czego mam korektor? i podkład? -Wtulam sie w ciebie jeszcze mocniej. -Chyba nie powiesz....że.....całowanie.....ci się znudziło.....? -patrzę na ciebie z lekkim zmartwieniem w oczach.

-Haha głupku. Jak całowanie Ciebie mogłoby mi sie znudzić?...ta szklaneczka whisky chyba naprawdę była o jedną szklaneczką za dużo...-całuje Cie w czoło i przytulam.- a teraz naprawdę kochanie idź już spać...ja sam jestem padnięty...

-No ale kurcze no...no weź....jeden pocałunek...ale taki porządny!....i będę spał jak dziecko....prooooooooszę.....-piszczę jak mały szczeniaczek.

Zamykam oczy majac nadzieje ze faktycznie dotrzymasz słowa. Łapie twoja twarz w dłonie i całuje Cie. Z każdą sekunda coraz bardziej napieram na twoje usta aż je rozchylasz. Wkładam do środka język i dokładnie badam twoje usta od wewnątrz, poliki, podniebienie. Kończe przejeżdżajac jezykiem po twoich wargach czując ze brakuje Ci już powietrza. Nie powinienem był tego robić....- A teraz dobranoc Kim Kibummie.

-Mmmmm...i o to mi chodziło...Dobranoc Jonghyun. Słodkich snów....*dodaję ciszej*....ze mną w roli głównej....

~~~

Budzi mnie dźwięk budzika. -Dobra, zamknij się już- rzucam urządzenie na podłogę. Przekręcam się na drugą stronę. -Dzień dobry kochan.....Jonghyun? -zauważam, że ciebie nie ma obok. -Hmm, pewnie musiał wyjść wcześniej...no cóż....trzeba obudzić dzieci...-wstaję z łóżka i idę do pokoju Hyomin i Jihoona. -Dzieci, pora wstawać, czas do przedszkola- mówię cicho, żeby ich nie przestraszyć. -A appa dziś nas nie zawozi? -Hyomin wstaje i przeciera zaspane oczka. -Appa dziś musiał wcześnie wyjść. Chodźcie. Zjemy śniadanko, ubierzemy się i dziś umma was zawiezie do przedszkola -uśmiecham się do nich ciepło, biorę Hyomin i Jihoona za rączkę i idziemy razem do kuchni. Na lodówce wisi kartka...od Ciebie... ,,Miłego dnia skarbie. Kocham Cię. Jonghyun,, -uśmiecham się sam do siebie i przygotowuję dzieciom śniadanie.

Stoje na pasach prowadzących do kawiarni w której mamy sie spotkać. Wyglądam inaczej niż zwykle. Nastawione na żel włosy. Mocny makijaż. Fake'i w uszach, wardze i brwi. Czarne skórzane spodnie z  łańcuchem. Czarne glany. Czarny skórzany płaszcz rodem z matrixa. Nikt mnie nie może rozpoznać. Czekam przestępując z nogi na noge i obdarzając każdego przechodnia niezbyt miłym spojrzeniem. Specjalnie wybrałem kawiarnie tak daleko...wiedziałem, że nie zapuszczasz sie w te rejony, wiec bylem spokojny ze mnie nie zobaczysz.

-No dobra dzieci, zbieramy się! Pojedziemy jeszcze do sklepu bo umma zapomniała kupić makaron. Hyomin masz wszystko? No dobrze...to idziemy- jestem już ubrany. Łapię dzieci za rączkę, wychodzimy z domu i kierujemy się w stronę auta. Wsiadamy do samochodu, zapinam dzieciom pasy, a sam siadam za kierownicą. Po 5 minutach jesteśmy w przedszkolu. -A teraz dawać mi tu mocnego buziaka! -oboje dają mi całusa i idą do przedszkola. No dobrze...teraz czas na zakupy...tylko gdzie tu jest najbliższy sklep? -Przepraszam, gdzie mogę tu znaleźć najbliższy sklep..? -pytam się jakiejś starszej kobiety. -Ah tak, pojedzie pan prosto i skręci w lewo. Obok kawiarni jest mały sklepik ale za to jak dobrze zaopatrzony, hoho! -hmm...dziękuję! -wsiadam do auta i jadę w wyznaczone przez kobietę miejsce. -Kurcze, nigdy tu nie byłem...

Przyszla. Tak idealna jak zwykle. Długie nogi. Idealne kształty. Długie falowane blond włosy. Zielone oczy okalane długimi czarnymi rzęsami. Ubrana w krotka czerwona, skórzana miniówkę i czarny top. A w zasadzie gorset przyciskający jej i tak zacny biust pod samo gardło. Podchodząc do mnie bardzo powoli i ponętnie liże krwisto czerwonego lizaka. Wiem jak wyglądamy...ja jakbym sie urwał z jakiejś czarnej mszy, a ona z pornola...dopełnialiśmy sie idealnie...katem oka widziałem podjeżdzającą czarną hondę i wysiadajacego z niej dryblasa. Przedstawienie czas zacząć.- Kristal...-przyciągam ja do brutalnego wręcz pocałunku.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Aleja Wiśni 2 (1)

A no witamy ponownie!! XDD Mówiłyśmy, że to nie koniec prawda? :3 No i proszę. 2 część Alejki. Mamy nadzieje, że spodoba wam się tak samo jak pierwsza część, jak nie bardziej XD
standardowo:

Seme -Jonghyun.
Hajkuś -Key
Przepraszamy za wszystkie błędy..;__;
________________________________________________________
Wracam zmęczony do domu po całej nocy spędzonej w firmie...nareszcie zobacze mojego ukochanego męża...i nasze cudowne dzieci.

- Jak się prześpie z dwie godzinki to moze pójdziemy wszyscy razem na spacer...-ziewam. Znowu zatrzymaly mnie sprawy związane z Exo...Lay znowu sprawia problemy...Co za dzieciak...
-No nic...pora przywitać się z moim ukochanym... -sięgam do klamki kiedy dostaję sms. O! moja stara znajoma...ciekawe czego chce...no nic...czytam sms i nie wierze wlasnym oczom...Nie wchodzę do domu od razu...Zawracam do miasta spotkać się z rozmówczynią...Wracam po 2h. Wchodzę od razu do domu i zdejmuję buty i kurtkę. -Wrócilem...-Czekasz na mnie przy wejściu z dzieciakami u boku czekając na buziaka na dzień dobry..przechodzę obok was obojętnie ze spuszczoną glową. Nie mogę Ci spojrzec w oczy. Nie potrafię. Nie teraz.


Kolejny samotny wieczór. Ja, dzieci i książka. Odkąd Exo zadebiutowało widzę, że jesteś coraz bardziej zapracowany. Staram się to wszystko pogodzić, ale brakuje mi Ciebie.
-Umma, kiedy wróci Appa- Hyomin wchodzi mi na kolana.
-Nie mam pojęcia...może...- słyszę pukanie do drzwi. -O! To chyba Appa! -Hyomin ciągnie mnie w stronę drzwi. Jihoon już dawno przy nich czeka. Jest strasznie w Ciebie zapatrzony. Wchodzisz do domu. Witasz się z dziećmi, ściągasz kurtkę, buty i idziesz do salonu. A co ze mną.? Czemu się nie przywitałeś?
-Jonghyun...wszystko okej? -idę za tobą do salonu. Hyomin i Jihoon bawią się razem klockami.

-Emm..taak. Wszystko okej.Jestem tylko zmęczony.Em.Chcialbym się polożyć jeżeli pozwolisz.- idę w stronę schodów nawet nie pytając co u Ciebie. Wiem, że zachowuje się jak dupek...ale nie mogęna Ciebie spojrzeć..rozmawiać z tobą...czy nawet dotknąć. Z jednej strony tak bardzo chcialbym Cię przytulić,ucalować, powiedziec "dzień dobry" i porozmawiać jak Ci minąl wieczór i poranek...ponarzekać na pracę gdyż wiem, że na pewno byś mnie wysluchal..potem zrobil herbatę i przytulil. Poprostu przytulil i nic wiecej. Ale nie mogę. Wiem, że jeżeli bym to zrobil to wszystko by się wydalo..nie możesz się o tym dowiedzieć...NIE MOŻESZ...

Coś jest nie tak Nigdy taki nie byłeś. Mam złe przeczucia.
-Dzieci, pora do łóżek do już! Chodźcie, dajcie mi całusa na noc i do spania! -Daję buziaka Hyomin a potem Jihoon'owi po czym biorę oboję za rączkę i zaprowadzam do łóżkek. Jak dobrze, że bawiłem się z nimi cały wieczór i wcześnie je wykąpałem. Gaszę wszystkie światła na dole i zamykam drzwi od pokoju dzieci. Na drodze nagle pojawia się nasze małe kociałke.
-Chodź tutaj ty mały rozbujniku- biorę kotka na ręcę i idę z nim do sypialni. Widzę, że leżysz na łóżku, rozmyślasz o czymś, ale nie patrzysz na mnie.
Podchodzę do ciebie, kładę kotka na łóżku i siadam na przeciwko ciebie. Nigdy nie przynosiłem kota do naszej sypialni a już napewno nie kładłem go na pościeli. Zapada grobowa cisza.
-Ekhm...przyniosłem kociałka....-kotek chodzi po całej pościeli co chwila miaucząc.


Siadam. Spuszczam glowe. Nie. Jezeli bede sie tak zachwoywal..ty zaczniesz cos podejrzewac. Nie jestes glupi. Zbieram sie w sobie i zaciskając rece na poscieli podnoszę rozesmiana twarz. -A co to się takiego stalo, że przynioslego Nekosia do lozka? Już predzej podejrzewalbym ze wyrośnie mi kaktus na dupie niż, że przyniesiesz go do naszego lozka. -pod koniec drzy mi lekko glos ale udaje mi sie to zamaskowac kaszlnieciem. Czuje sie jakbym Cie zdradzal...ba! jakbym już Cie zdradzil! Patrze prosto na twoja twarz uśmiechając sie lekko - Nie musisz się tak dla mnie poświęcać...no ale skoro już tu jest....-biorę kotka na ręce i zaczynam go miziac- Widze ze nadal patrzysz na mnie podejrzliwie - No już, nie martw sie wszystko gra, jestem tylko naprawde zmęczony...-dotykam twojej dloni. Dlon mnie pali. To mnie męczy od środka...

Podnoszę się i siadam okrakiem na twoich biodrach.
-Ostatnio jesteś strasznie zapracowany -bawię się końcem twojej koszulki. -Jonghyun....-patrzę prosto w twoje oczy. -Jesteśmy już razem 5 lat. 60 miesięcy. 1825 dni. 43 800 godzin. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci i kota, którego czasami mam ochotę wywalić na dwór, ale to dzięki niemu to wszystko się zaczęło. Pamiętaj. Zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. -uśmiecham się do Ciebie.


"Blagam...nie rob tego...Nie utrudniaj mi tego..."Boli jak cholera, ale nie daje po sobie tego poznać. -Wow...liczyleś to wszystko? A mówi sie, że szczesliwi czasu nie liczą..-ręce opieram za sobią modląc się abyś przestal tak na mnie napierać. To spojrzenie...oskarżycielskie. -Wiem kochanie. Wiem to, ale na prawde nie ma o czym tu mówić, jestem poprostu zmęczony i tyle...Lay znowu się klóci z Xiuminem, a Tao dalej sie spóźnia na każda próbę....Przepraszam,że Cię zaniedbuję...Nie chcę tego...Wolalbym jeść z wami obiady, obejrzeć rodzinnie od czasu do czasu jakiś nudny fim, Wyjść z dzieciakami na dwór, czy nawet iść z tobą na Alejkę, kiedy dzieci bylyby w przedszkolu...Bardzo bym chcia...ale wiesz, że narazie nie mogę..I tak staram się, kończyć jak najwcześniej...Proszę Cię, zaczekaj jeszcze trochę...

-Jonghyun, zrozum. Nie obwiniam cię za to, że pracujesz. To normalne, jak w każdej rodzinie. Pamiętaj, że zawsze, kiedy będziesz wracał z pracy do domu, ja będę na Ciebie czekał tak samo jak dzieci. -biorę twoją twarz w obie dłonie i składam na twoich ustach delikatny pocałunek. Nie jest taki sam. Jest zupełnie inny. Kompletnie. Nie jest czuły. Jest zimny i bezuczuciowy. Coś jest nie tak...i to napewno nie jest wina zmęczenia...ani Exo.

-Rozumiem. Dziękuję kochanie. Naprawde..wiele to dla mnie znaczy...-Teraz nie klamię...mimo, iż caly czas gram, teraz mówię prawdę...ale to boli jeszcze bardziej...Ty mnie tak bardzo kochasz...Tak bardzo mnie wspierasz...Tak bardzo, że to boli...A ja co..? Dlaczego się na to zgodzilem?...DLACZEGO?! Jestem takim debilem...jeżeli się dowiesz...stracę wszystko...wszystko na czym mi zależy. Na dodatek te usta. Przez te 5 lat poznalem je doszczetnie. Ich ksztalt, strukture, miekkość, każde wypuklenie, zgrubienie, każdy doleczek....nawet smak. Zawsze gdy ich dotykalem czulem, że są moje, tylko moje, nikt nigdy ich nie dotknąl. Zawsze tak bardzo pragnąlem twoich ust twojego dotyku, dalbym sie pochlastać za chwilę spędzoną w twoich ramionach...ale teraz... Dalbym tyle samo, żebyś przestal. Żebyś mnie zostawil.

Ostatni raz muskam twoje usta. Odsuwam się od Ciebie zagryzając swoją dolną wargę. Patrzę na nasze dłonie. Mimo tego, że ten pocałunek nie był taki jak inny- one nadal się splatają. Uśmiecham się pod nosem i patrzę prosto w twoje oczy. Próbuję z nich coś wyczytać...smutek, żal, przebaczenie. Co to ma znaczyć. Marszczę brwi. Głowę zaprząta mi masa pytań....Nie wsytarczam ci? Nie kochasz mnie? Chcesz odejść? Nie chcesz powiedzieć mi prawdy? A może mówisz prawdę, tylko ja jestem głupkiem. Schodzę z twoich bioder, wstaję z łóżka i podchodzę do okna. Opieram dłonie o parapet i rozmyślam. Pewnie w tym momencie podszedłbyś do mnie, objął od tyłu, położył głowę na ramieniu i spytał o czym myślę...ale w tym momencie jestem pewny, że tego nie zrobisz. Nie zrobiłbyś czegoś, czego nie chcesz. To znaczy, że już mnie nie kochasz? Ocieram łzę płynącą po moim policzku.

Najpierw probowalem wyczytać coś z twojej twarzy...znalazlem tam tylko strach. Jeden wielki strach. To z mojej winy. Czuję ogromny ucisk w klatce piersiowej, ale nic nie mogę na to poradzić..Nienawidzę Cię oklamywać..tak bardzo tego nienawidzę...zdejmuję bluzkę. Kiedy przeciskam glowe przez dekolt slyszę pociągniecie nosem. "Nie. Tylko nie to...". Stoisz pod oknem i placzesz...nie wydajesz z siebie zadnego dzwieku tylko patrzysz na ksiezyc a po policzkach sciekają Ci lzy. Od razu do Ciebie podchodzę i..już z przezwyczajenia najpierw lapię Cię za jedną dloń. Potem drugą. Caluję każdy knykieć z osobna. potem przysuwam się do Ciebie i trzymając twoją twarz w dloniach przytulam Cię. Caluję twojąskroń i zlączam nasze czola. Tak,jak zwykle. -Nie placz maleńki...jestem tu. I zawsze będę.

Ocieram łzy i patrzę w dół na podłogę. Nie chcę, żebyś widział jak płaczę. Nie chcę, żebyś myśłał, że jestem słaby. Podnoszę lekko wzrok i dopiero teraz zauważam, że jesteś bez koszulki. Znów to uczucie. To cholerne uczucie w sercu. Ten ucisk. Choć jesteśmy już razem 5 lat ja nadal się czuję, jakbym poznawał cię na nowo. To sprawia, że uczucię jakim cię dażę z dnia na dzień rośnie. Nie wiem co mam zrobić. Zawsze mi mówisz, że mnie nie opuścić, że zostaniesz i, że zawsze będziesz. Mimo tego nadal się boję, że nasz opuścisz. Z jednej strony tak cholernie cię kocham a z drugiej- żyję w ciągłym strachu...

Widzę jak patrzysz na moją klatkę. "O nie. Nie zrobię tego...przepraszam Key...". Zakadam pospiesznie koszulkę do spania i przytulam Cię na nowo. -Hej...kotku...spójrz na mnie..-lapię twoją twarz w swoje ręce- Zawszebędęprzy was..jesteście moją rodziną, moim szczęściem, moim życiem, moim sercem, moim marzeniem, moją przeszlością, moją teraźniejszością, moją przyszlością. Jesteście dla mnie wszystkim...I są tylko 2 możliwości, żebym odszed Kibum...tylko 2....Jedna to katastrofa naturalna...ale to i tak tylko na jakiś czas, bo jak już umrzemy to i tak Cię znajdę...Albo...jeżeli ty sam będziesz tego chcial...A póki mnie kochasz...Nie odejdę. Nigdy. Kocham Cię, i zrobię dla Ciebie WSZYSTKO. WSZYSTKO Kibum. -naciskam na to slowo chcąc nawet nieświadomie Ci coś zasugerować...Ja to MUSZĘ zrobić, żeby was chronić...dlatego wybacz mi...

-Będziesz przy mnie nawet wtedy, kiedy będę stary, gruby, brzydki, owłosiony, siwy i będę miał chorobę parkinsona i zespół niespokojnych nóg i rąk? -patrzę na ciebie zaszklonymi oczami. -Jonghyun...jeśli kiedykolwiek będę chciał odejść to możesz mnie zastrzelić. Masz moje pozwolenie. Jaa...Kocham Cię. Kocham cię jak idiota, z każdym dniem coraz mocniej. Jestem szczęśliwy, kiedy wracasz do domu a ja znów mogę cię zobaczyć. Jestem szczęśliwy, kiedy jemy razem, bawimy się z dziećmi....i....kiedy się kochamy, kiedy śpimy razem, zasypiamy, budzimy się, mówimy sobie poranne ,,dzień dobry,, przytulamy się, całujemy. Jestem szczęśliwy kiedy robimy coś razem. -kładę ręce na twojej klatce piersiowej, dłońmi badając przez materiał koszulki każdy mięsień twojego brzucha.

To dla mnie za dużo...przyciągam Cię mocno i zaczynam plakać jak dziecko. Z bezsilności....muszę to zrobić...Ale tak bardzo mnie to boli...Tak bardzo Cię kocham. Opadam z tobą na kolana pacząc Ci w koszule...to jest chyba pierwszy raz, kiedy to ja potrzebuję pocieszenia. Przyciągam Cię jeszcze bliżej tak jakbyś mial mi zaraz uciec. Powiedzieć, że żartowaleś i zawiodles sie na mnie. Poprostu moczę Ci koszule. Co chwilę wstrząsa mną szloch a z mojego gardla wymyka się jęk bólu. -Przepraszam Kibum...przepraszam Cię za wszystko...Przepraszam...przepraszam...-powtarzam jak mantrę...podobno...jeżeli wypowiesz jakieś slowo, klamstwo, marzenie 1000 razy to dotrze do tej osoby lecząc rany, stanie się prawdą albo nawet się spelni.

To wszystko...działo się tak szybko. Najpierw mówisz mi te wszystkie słowa a potem upadasz ze mną na kolana, płaczesz mi w koszulkę i przepraszasz. Teraz jestem pewien, że nie chodzi o Exo. Jestem na 100% pewien. Zaczynam płakać. To znaczy, że....coś się zdarzyło...coś, co nigdy miało się nie zdarzyć...zdradziłeś mnie...? W mojej głowie jest tylko ta jedna jedyna myśl.
-Jonghyun...błagam powiedz mi. Powiedz mi do jasnej cholery co ty zrobiłeś! -zaczynam krzyczeć przez łzy.


-Nic nie zrobilem...Naprawde...nic nie zrobilem...poprostu...dopiero teraz zdalem sobie sprawe z tego jak Cię moglem ranic...zaniedbujac Cię, czasami Cię odpychając tylko dlatego, że bylem zmęczony, Nie mowiac Ci tylu rzeczy...Naprawdę Cię przepraszam Key...za wszystko co zrobilem,robie i zrobię....Ja nie chcę was stracić...-Lapię się za wlosy i chowam glowe w kolanach. Czemu to jest takie trudne?! Dlaczego ona mi to robi?! DLACZEGO?! CO JA JEJ ZROBILEM?! DLACZEGO CHCE TO WSZYSTKO ZNISZCZYĆ!?
Przytulam cię mocno do siebie, głaszcząc po głowie. -Jonghyun, już nigdy więcej mi tak nie rób...ja tu wychodzę z siebie, myśląc....że stało się coś strasznego...upadasz na kolana i mnie przepraszasz, ale czemu? Jonghyun, jesteś po prostu przemęczony- łapię twoją twarz w dłonie. Dotykam twojego czoła. -Gorączki nie masz...nie jesteś chory...to zwykłe przemęczenie...i nie rób mi tak więcej, zrozumiano? -Całuję cię w czoło.

Śmieje się przez łzy- Tak...nie będę...przepraszam...-Powoli wstaje i kieruje się do łazienki- To...ja pójdę już się wykąpać..faktycznie ostatnio źle sypiam...

"A miałem taką ochotę na wspólny prysznic...." -myślę i kiedy znikasz za drzwiami kładę się do łóżka. Kiedy wchodzę pod kołdrę....czuję, że coś pod nią jest.... -Kocie, co ty tu robisz...? -wyjmuję spod niej kotka. Zaspanego. -W sumie....to jesteś całkiem słodki...i masz takie słodkie łapki....-kotek kładzie się na pościeli. -Hmm...no okej....dziś pozwolę ci tu spać...ale tylko dziś...sierściuchu...-Kot kładzie się obok mnie na poduszce, wtulając się w zagłębienie mojej szyi.

Przypatruję się w swoje odbicie w lustrze. Jestem taki plugawy...ohydny, odrzucający...obrzydliwy...mam ochotę rozwalić lustro. Nie mogę patrzeć na tą twarz. Ogarniam jako tako i chcąc mieć już wszystko za sobą..wychodzę z łazienki i wiedzę...niecodzienny widok, ty i kot w jednym łóżku...wtuleni w siebie...Niesamowite...serce jednocześnie mi się raduje i pęka z bólu. Nie mogę. Całuję Cię w czoło i wychodzę, Wchodzę do pokoju dzieci i je również obdarzam delikatnym całusem. Ide do salony. Spędzam tam całą noc...sam..

Aleja Wiśni (6) (Epilog)

No i epilog ;___; Miłego czytania. :3
..........................................................................................................................................

*5 LAT PÓŹNIEJ*

-Kotek!! złaź bo się spóźnimy no! wiesz, że to bardzo ważne! Dobra, Muriel, tutaj masz wszystko spisane, co dzieciaki, jedzą, czego nie mogę, ich ulubione zabawy, dasz sobie rade? -Kobieta kiwa mi głową- Okej...Jihoon! Hyomin! Chodźcie się pożegnać z tatą! Czuję jak wokół nóg osadzają mi się dwa stworzenia. Schylam się i biorę na ręce dziewczynkę i chłopczyka. Jihoon ma 5 lat, jest uroczy...ma prawie czarne falowane włoski i ciemno brązowe oczy...śliczny chłopiec...wdał się w mamusie...uwielbia się stroić przed lustrem. Hyomin ma 4 lata...wdała się we mnie...chłopczyca...Ma króciutkie jasne włoski i ciemno zielone oczy.- Zostaniecie z ciocią Muriel, aż nie wróci tata z mamą dobrze..? Macie nie rozrabiać, jeść wszystko co ugotuje ciocia i nie ciągać Nekosia za ogon..-Jak na zawołanie usłyszeliśmy przeciągłe miałknięcie czarnego kocurka. "To dzieki niemu to wszystko..." -No kochanie!! bo się zaraz naprawdę spóźnimy!

"Nie! owieczki! nie uciekajcie! NIE!!....."- budzi mnie własny krzyk. "Boże...co za sen...."- przeczesuję włosy palcami. -Zaraz...która to godzina....8:10.....CO?!?!?! -zrywam się z łóżka prawie się o nie potykając. W samej koszulce i bokserkach biegnę przez korytarz. -Boże, dzieci, nienakarmione, kot....gdzie jest kot?!!-zbiegam po schodach zauważając ciebie z kotem i dwójką dzieci. Wbiegam do łazienki. -Przecież tu nie ma mojej pianki!!-wybiegam z niej, znów biegne po schodach na górę, zabieram z górnej łazienki piankę, schodzę na dół i ponownie wbiegam do łazienki na dole. -5 minut! daj mi 5 minut!!!

Chichocze pod nosem. Patrzę na zegarek.- Masz 4 minuty i 59 sekund, ani sekundy dłużej! -Mimo tych wszystkich lat spędzonych razem...mimo wspólnych dzieci...wspólnego domu...wspólnej pracy..Ty dalej nie potrafisz wstać na czas...może dlatego, że Cię wczoraj wymęczyłem...ale to i tak ty nie wstałeś. Patrzę na znikającą w toalecie czarną czuprynę- Eh....no dobra...chyba jeszcze zdążymy zagrać w...kilka...naście gier...-Zabieram dzieciaki do pokoju, od razu wyciągaja bierki. Dzwonie do Onew...Tak..do Onew...Rok po ślubie z Kibumem zdecydowaliśmy się na adopcje...potem na pracę...Znalazłem głównego wokalistę...Ja, Kibum, Taemin, Minho i Onew stworzyliśmy zespół, obecnie najlepszy na rynku - SHINee. Jesteśmy przyjaciółmi, ale Ja z Kibumem i Taemin z Minho....to coś więcej. Onew został naszym Liderem. Nie dość, że jestem dyrektorem SM Town ,to jeszcze głównym wokalista w zespole...dzięki Kibumowi udaje mi się ogarnąć to wszystko. Czasami mam wrażenie, że przez trasy koncertowe oddalamy się od dzieci...dlatego zabieramy je na co drugą z nich...Dzieci i Kibum sa dla mnie najważniejsi na świecie...i to sie nie zmieniło od 5 lat..nie zmienia się...i nie zmieni przez następne 100 lat co najmniej..

 -Dobra...jeszcze tylko lakier....i.....gotowe!! -przeglądam się w lusterku. Idealnie. Wybiegam z łazienki i wbiegam do salonu. -Chyba sobie nie pogracie...-widzę jak bawisz się z dziećmi. Patrzę na zegarek  na ścianie. -5 minut 24 sekundy....rekord! -uśmiecham się triumfalnie. -Dobra....dzieci!! My idziemy! słuchać się cioci...bo nie będzie telewizji przez następny miesiąc. A teraz dawać mi tu buziaki no już!- dwie małe istotki od razu pojawiają się obok mnie. Kucam i daję im soczystego buziaka w policzek.

Patrzę na ten przeuroczy obrazek. Moja rodzina..nie mógłbym wymarzyć sobie nic więcej.- Kiedy wstajesz, łapię Cię za rękę i lekko ją ściskam. Mierzwię włosy dzieciakom i wychodzimy. Przed domem już czeka na nas furgonetka. Przed wejściem do auta jeszcze ściskam Muriel i całuję Cię w czoło. Dałeś mi tyle szczęścia...wręcz nierealne...

Nagle wpadam na pewien pomysł. Wsiadamy do auta a ja szepczę kierowcy na ucho gdzie ma jechać. Uśmiecham się i siadam obok ciebie na tylnym siedzeniu. "ciekawe czy jeszcze to pamietasz...." zastanawiam się i wpatruję się w okno.

Czuję jak opierasz swoją głowę na moim ramieniu...zamykam oczy całując Cię w czubek głowy pewny, że jedziemy do siedziby SM.

"Jak dobrze, że pada..." uśmiecham się jeszcze szerzej. Nagle samochód się zatrzymuje. -Zawiązuję ci oczy opaską i bez słowa wysiadamy z auta. Prowadzę się w tamto miejsce. Mijamy alejkę....park....wchodzimy na małe wzgórze. -usiądź tutaj....i ściągnij opaskę. -mówię, samemu stając przed  tobą...jak tego pamiętnego dnia....

Nie wiem dokąd mnie zabierasz, trochę się denerwuje...pamiętam jak ostatnim razem tak zrobiłeś...przez kilka dni nie mogłem patrzeć w lustro..
-Nagle moich nozdrzy sięga tak dobrze znany mi zapach. Tak dawno go nie czułem...ale dalej pamiętam. Jestem mokry. Drżącymi rękoma zdejmuję opaske z oczu. Siedzisz przede mną, tak samo piękny delikatny, zapłakany jak wtedy..-Ja też zaczynam płakać. Łamiącym głosem mówię to samo co wtedy..- Ja...Lubię Cię Kibum Wiesz...? -Uśmiecham się i patrzę jak zaczynasz płakać jak małe dziecko.


Podchodzę do ciebie na czworakach i siadam ci na biodrach. Ocieram łzy wierzchem dłoni mocno cię przytulając. -Kocham cię Jonghyun...i będę cię kochał przez następnie 10, 20, 50 i 1000 lat....i w niebie też... Więc nie pytaj po co, na co, dlaczego, jak, gdzie, kiedy, czemu....po prostu mnie pocałuj Jonghyun...

Łapię Cie za biodra. Nie trzeba mi powtarzać. Wpijam się w twoje usta. Mocno ale zarazem delikatnie. Smakuję twoje usta. Są tak samo miękkie jak wtedy...tak samo malinowe...tak samo słodkie. Przypomina mi się nasz pierwszy pocałunek...dokładnie w tym samym miejscu...o tej samej porze...pod tym samym drzewem...Odrywam się od Ciebie i wciągam zapach twojego mokrego ciała pomieszanego z zapachem kwitnącej wiśni. Opieram czoło o twoje.- Tak....Już zawsze...będę Cię kochał.

 ~ KONIEC! ~
____________________________________________________________
No i koniec Alei Wiśni :) Mamy nadzieję, że się podobało.
....
....
....
Ps. To jeszcze nie jest koniec ;>
Seme (Hentai XD) i Hajkuś :3


Aleja Wiśni (5)

To było przegięcie. Otworzyłeś puszkę pandory..i to nie byle jakich rozmiarów...Jednym ruchem ściągam z Ciebie spodnie i od razu wkładam w Ciebie dwa palce. Nie obchodzi mnie czy Cię to boli czy nie. Zasłużyłeś sobie na to...Mnie boli w środku, Ciebie będzie boleć na zewnątrz- No to porównasz...który był najlepszy...w te gierki...

-Aishhh!! -biorę duży haust powietrza, kiedy nagle wkładasz we mnie dwa palce. Nadgryzam skórę na twojej szyi i scałowuję z niej krew. Kilka kropel zostaje na mojej wardze. Patrzę prosto w twoje oczy po czym zamglonym wzrokiem zlizuję krew z mojej wargi. -Nie boisz się....że ktoś nas zobaczy? Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem...

-Ja...niegrzeczny? I mówi to ktoś kto "wymyślił" igraszki na tyłach...-Wsadzam palce głębiej. Nie mam zamiaru Cię całować..nie kiedy jestem zły. Po niedługim czasie dokładam 3 palec.

-Chcesz mnie...ahhh...przelecieć na tyłach szkoły..? To niegrzeczne -szepczę do twojego ucha, nadgryzając je. Po chwili wpijam się w twoje usta, nadgryzając twoją dolną wargę.

Jestem obojętny na twoje usta. Nie ruszam nimi. Wręcz przeciwnie, próbuję się uwolnić od twoich. Mam dość. Wyjmuję palce. Rozpinam spodnie i jednym szybkich ruchem wchodzę w Ciebie. Widzę ból w twoich oczach. Nie obchodzi mnie to. Zasłużyłeś "Teraz wiesz jak mnie to boli..."

-Jesteś okropny...zimny, podły i bezuczuciowy Kim Jonghyun! -odchylam głowę do tyłu, kiedy czuję jak we mnie wchodzisz. Z jednej strony sprawia mi to ogromy ból, z drugiej-ogarnia mnie rozkosz i podniecenie zwłaszcza, że robimy to na tyłach szkoły i każdy może nas zobaczyć. Choć jesteś obojętny ma moje usta, łapię cię mocno za kark i wpycham język do twojej buzi, badając jej wnętrze.

Gryzę Cię w język
-Jestem...i co z tego...w końcu jestem diabłem...-Już po zaledwie 2 czy 3 pchnięciach trafiam w twoją prostatę.


Po 3 pchnięciach, wykrzykuję twoje imię i dochodzę, brudząc twoją rękę. Oddycham ciężko, nadal patrząc w twoje oczy. -Wczoraj byłeś delikatniejszy...-uśmiecham się do ciebie, zapinając spodnie, nadal opierając się o ścianę.

-Wczoraj mnie nie wku**iłeś... -Ja też zakładam spodnie. Łapię torbę leżącą po ścianą. Idę w stronę drzwi wejściowych do szkoły.

-Jonghyun....?! -wołam cię, kiedy odchodzisz kilka kroków ode mnie. Poprawiam włosy i koszulkę i z uśmiechem patrzę na ciebie.

-Słucham? -Nie patrzę na Ciebie. Było mi dobrze...nawet bardzo...ale dalej jestem na Ciebie zły.

-Poczekasz na mnie po szkole..? -podchodzę do ciebie, lekko ściskając twoje ramię.

-Nie. mam coś do załatwienia. -Podaję Ci klucze- Sam wrócisz do domu....-Wchodzę do szkoły i od razu kieruję się pod klasę w której mam lekcje. Po drodze zaczepia mnie jakaś dziewczyna, chyba chciała mnie poprosić o spotkanie na tyłach. Patrzę na nią z mordem w oczach i idę dalej przed siebie.

-A...ale... -próbuję coś powiedzieć, jednak ty odchodzisz. Widzę jak zaczepia się jakaś dziewczyna i szepcze coś do ucha. W tym momencie jestem wku**iony, a z moich oczu ciekną łzy. Ocieram je wierzchem dłoni, biorę torbę i idę przed siebie. -Tak chcesz się bawić Kim Jonghyun...tak? -szepczę pod nosem i czuję, że jakiś chłopak łapie mnie za tyłek. Wykręcam mu rękę i syczę prosto w jego twarz -Jeszcze raz mnie dotkniesz...a pożałujesz...-puszczam go i szybkim krokiem kieruję się pod salę lekcyjną.

Siadam na swoim stałym miejscu, siedzę tu już od 3 lat. Przedostatnia ławka od strony okna. Siadam w ławce i wkurzony zaczynam stukać ołówkiem o biurko. Patrzę zły na boisko za oknem. Słysze szepty w klasie. "No tak, w końcu diabeł przyszedł do klasy..zabawę czas zacząć.." Ciekawe kto go tak wku**ił....Może jakaś laska..? Ty, nie patrz na niego, bo Cie zabije... "Ta...laska...kretynka chyba chciała mi wyznać "miłość"...co za idiotka...ja już mam osobe którą kocham..." Na chwile się uspokajam, ale potem znowu sobie przypominam dlaczego się pokłóciliśmy. Uderzam pięścią o ławkę. Wszyscy w klasie podskakują.- Nie macie o czym gadać..? Kretyni....-Znowu patrzę na boisko...

"Wytrzymaj Kibum, jeszcze tylko 10 minut i koniec ostatniej lekcji...tak. Co mnie to obchodzi skoro muszę wracać sam do domu?!" Nerwowo patrzę na zegarek...jeszcze 7 minut. Patrzę w zeszyt. Nic nie zapisałem. "Wiesz Jonghyun..nieważne czy będziemy się kłócić, krzyczeć na siebie, warczeć....ja i tak będę cię kochał" Rysuję serduszko na zaparowanej szybkie a pod nic inicjały K i J. Widzę, że za oknem pada deszcz. Wzdycham ciężko a po chwili na korytarzy rozlega się dzwonek. Zabieram ze sobą torbę, wybiegam z klasy a po drodze próbuję założyć kurtkę. -To będzie długa droga do domu...-szepczę pod nosem i idę w stronę bram szkoły.

Wyszedłem z lekcji...trochę wcześniej...a mnianowicie 30 minut wcześniej. Zdążyłem wejść do sklepu pewny tego co robię, i wyjść z niego wkurzony, pewny, że i tak nic z tego nie bedzie, chyba jakieś 20 razy..może nawet i więcej...Ostatecznie kupiłem...nawet jeżeli powiesz nie, i tak bedę szczęśliwy...-Cholera rozpadało się...o której on kończy? -Patrzę na nadgarstek- Cholera...już pewnie wyszedł...może go złapie po drodze -Jade w stronę domu. Widzę Cię idącego po prawej stronie, idziesz po krawężniku jak dziecko z rozłożonymi rękoma. Podjeżdżam i otwieram Ci drzwi od strony pasażera. Dalej jestem zły, ale nic nie poradzę..Kocham Cię.

-I co?! Najpierw się na mnie denerwujesz i każesz mi w deszczu wracać do domu a teraz chcesz mnie podwieźć?! -krzyczę do ciebie, przez deszcz, który uderzając o jezdnie wszystko zagłusza. -Tak nagle ci się odwidziało...?!?!

-Oh zamknij się i wsiadaj! specjalnie sie zerwałem z lekcji żeby móc po Ciebie przyjechać! I jak niby miałbym się na Ciebie nie denerwować co!? Gadać takie rzeczy!!! -Też podnoszę głos. Wychodzę z samochodu i zamykam drzwi. Zaczynam moknąć, ty nie mokniesz, ochraniają Cię drzewa stojące przy ulicy.

-Wiesz co....?! Sam sobie jedź! Chcesz założyć ze mną rodzinę, a teraz pozwalasz na to, żebym się przeziębił, tak?! -Kicham-...A poza tym gdybyś wiedział o której kończę, stałbyś już dawno pod szkołą! A ty nie! Bo musiałeś coś załatwić!! Co- może umówiłeś się z kolejną dziewczyną, co?!?!

"A żebyś wiedział, sprzedawczyni pomagała mi wybrać pierścionek głupku..-.-"
-...A nawet jeżeli to co?! Ja się przynajmniej nie rozmarzam nad jakimś gościem przy swoim chłopaku!!! Przepraszam bardzo, że nie przyjechałem idealnie na czas księżniczko!! Nie spóźniłem się dużo! wyszedłeś ze szkoły dopiero 3 minuty temu!!! A teraz nie denerwuj mnie jeszcze bardziej i wsiadaj do tego pieprzonego auta!!!!!! -Jestem już całkowicie przemoczony. Zimno mi i muszę co chwile odgarniać włosy żeby mi woda nie leciała po grzywce do oczu.


Patrzę na ciebie przez moment i mrużę oczy. -Nie wsiądę!!!!!!!!! Pójdę na piechotę!!!!!!!!!!!- idę kilka kroków do przodu oglądając się za siebie. Nadal stoisz, cały przemoczony, ale nie przejmuję się tym.

-Kibum!! Wsiadaj natychmiast do auta!! Bo sam Cię do niego wsadze!!! Robię krok do przodu. Nie zwracasz na mnie uwagi i idziesz dalej.- Cholera... -Ide do Ciebie szybkim krokiem. Podnoszę Cię i przewieszam sobie przez ramię. Czuję jak mnie kopiesz. Kładę Cię na tyle siedzenie, i tym samym sam znajduję się tuż nad tobą. Patrzę Ci w oczy.- Bądź przez chwilę dobrym chłopcem i pozwól mi Cię zawieść do domu...

Mrużę oczy, patrząc prosto w twoją twarz. Nagle przypomina mi się moment za szkołą. "Nie chcę znowu mieć do czynienia z diabłem. Wolę tego delikatnego Jonghyuna" -Dobra...-poddaję się, podnosząc się, siadając na siedzeniu i zapinając pas.

-No. -Zamykam drzwi i sam siadam za kierownicą.-Z tyłu, na bagażniku masz ręcznik, wytrzyj się. Ruszam, dalej mam zmarszczone brwi. Patrzę w tyle lusterko. Wycierasz włosy.

Odpinam pas, robię kilka zwinnych ruchów i w ciągu sekundy znajduję się na przednim siedzeniu. -Zobacz!! Spójrz!! Patrz co mam z moimi włosami!! -siadam do ciebie bokiem, przeczesując włosy palcami.

-PASY KIBUM. -Nie patrzę na Ciebie. Kiedy posłusznie mamroczac coś pod nosem zapinasz je zerkam w bok na sekundę.- Czego on nich chcesz..? -Wplątuję palce w twoje mokre włosy.Z dalej zmarszczonymi brwiami uśmiecham się ledwo widocznie.- Wyglądasz uroczo. -Patrzę na ulicę- No nie...korek...-Odbijam w boczną uliczkę.- No nie...co jest z tymi ludźmi dzisiaj!? -Wypadek na ulicy-Jedziemy na około... -zawracam.

Mruczę pod nosem, kiedy przeczesujesz moje włosy. Po chwili przestajesz. Siadam przodem i bawię się guzikami od kurtki. Co chwila wzdycham i nucę coś pod nosem. Nie wiem jak zacząć rozmowę. Wyglądam przez okno. Deszcz zalał wszystkie ulice. Spoglądam w twoją stronę. Ze spokojem na twarzy obserwujesz ruch na ulicy. Widzę twoją dłoń na skrzynki biegów. Nagle wpadam na pewny pomysł....

W głowię przypominam sobie całą trasę "Dawno tędy nie jechałem...Zmieniło się trochę..." Patrzę przez okno.

Widzę, że nie zwracasz na mnie uwagi. Delikatnie kładę dłoń na twojej. Muskam ją opuszkami palców i lekko głaszczę. Po chwili splatam nasze palce i lekko całuję wierzch twojej dłoni.

Nie wiem co mam mysleć. Najpierw się fochasz potem całujesz moją dłoń. Ale nie powiem...bardzo przyjemnie..Zaciskam dłoń na twojej. Nie patrzę na Ciebie.

-Przepraszam...-mówię cicho nadal ściskając twoją dłoń. -Nawet kiedy będziemy na siebie krzyczeć i warczeć i tak nadal będę cię kochał. To moja wina...

-Nie zaprzeczę....I...ja też przepraszam za tamto za szkołą....pewnie Cię bolało...-Patrzę na twoją twarz, dalej jestem zły, ale już troche mniej...-W głowie dalej mi siedzi ten facet o którym tak mówiłeś...- Em....a co do tych "igraszek"...to nie prawda....prawda?

-Bolało...-szepczę pod nosem. -I nie Jonghyun, nie było żadnych igraszek...ani spotkań za szkołą....a ten facet nie istnieje....

-Nie...nie istnieje ?-Otwieram szeroko oczy- Boże jaki ze mnie idiota...-Jęczę i uderzam sie w twarz. Staję samochodem na poboczu. Obracam się do Ciebie bokiem.- Przepraszam...sprawiłem Ci ból i to przez moją głupotę...

-Tym facetem byłeś ty...o tobie mówiłem...a tą ,,żoną,, byłem ja...a ty mnie tak ukarałeś...to bolało...bardzo...-patrzę na ciebie smutnymi oczami, po chwili spuszczając wzrok.

Mam ochotę się zabić. Nigdy w życiu nie wyszedłem na większego debila niż teraz....Teraz jak o tym myślę to to miało sens...W końcu... wczoraj był jego pierwszy raz...więc jedynym jego kochankiem...mogłem być ja....Deszcz dalej pada. Wysiadam z samochodu. Przechodzę na twoją stronę. Otwieram drzwi i bez ostrzeżenia przytulam Cię. - Przepraszam...naprawdę przepraszam...

-Głupku, bo zmokniesz! -odpycham cię od siebie i każę ci usiąść na miejscu kierowcy. -Jedźmy już do domu...

-Zmokne nie zmoknie, trudno! Jestem idiotą i sprawiłem Ci ból więc mi się należy....-Klękam przed tobą- Przepraszam...Cholera..nie wiem czy mam to zrobić teraz czy....-Patrzę w bok zastanawiając się nad czymś gorączkowo.

-Jonghyun! co ty robisz! wstawaj! -wychodzę z auta i staję przed tobą. -Jest zimno, pada...no chodź!  -łapię cię za rękę i próbuję podnieść, jednak ty nie wstajesz. Zaczynam moknąć i jest mi coraz zimniej.

"Dobra...raz kozie śmierć..." 
- Kibum...widzę, że się telepiesz, ale muszę Ci to powiedzieć...teraz...wokół nas zaczyna się zbiegać niezłe widowisko. Ludzie w parasolkami wiedzą co się zaraz stanie...niektórzy wstrzymują oddech, inny chowają kciuki za plecami- Kibum...Kocham Cię...Powiedziałem Ci to już nie raz...dzisiaj zrobiłem coś niewybaczalnego, ale błagam Cię..wybacz mi to...-Patrzę prosto w twoje oczy. Zachowałem się zbyt pochopnie...Ale to co powiedziałeś...ehh...jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zazdrosny...I mimo, że jesteśmy ze sobą zaledwie...jeden dzień...to czuję jakbym był z tobą od zawsze...I chcę zostać z tobą na zawszę...Chcę odkrywać to nowe rzeczy z tobą, przepraszać Cię, być przy tobie, i poznawać z tobą czym tak naprawdę jest miłość...To ty pokazałeś mi to uczucie i chcę abyś pokazał mi jeszcze więcej...-Z tylnej kieszeni wyjmuję małe czarne pudełeczko. Patrzę prosto w twoje oczy bojąc się odpowiedzi....są tylko dwa wyjścia...Otwieram pudełeczko. Przestaje padać. Wokół panuje kompletna cisza. Teraz czekam na twoje TAK lub NIE. -Kim Kibummie...czy zechcesz zostać moją drugą połówką już na zawsze...?

Patrzę się raz na ciebie, raz na ludzi stojących wokół nas. Nie mogę uwierzyć. Czuję się tak, jakby czas się zatrzymał. Zaczyna mi się kręcić w głowie, moje ciało oblewa zimny pot a w oczach zbierają się łzy. Patrzę na pudełeczko. Jest w nim mały, złoty pierścionek. Ludzie zaczynają się niecierpliwić a w twoich oczach widzę strach. Tak...czy nie...nie mam pojęcia co powiedzieć... Biorę głęboki wdech. -Tak. Tak....TAK!!!!!!! -rzucam ci się na szyję.

To jedno słowo zmieniło wszystko..Rzucasz się na mnie, a ja od razu przytulam Cię tak mocno jakbyś miał zaraz uciec. Czuję twoje łzy spływające po policzku. Moczysz mi koszulkę. W tej jednej chwili poczułem ile dla Ciebie znaczę...jak bardzo mnie kochasz. Tak mocno iż jesteś w stanie zawierzyć mi całego siebie...na zawsze. Upadam razem z tobą na ziemie. Klęczymy wtuleni w siebie nawzajem. Wplątuję jedną dłoń w twoje włosy, drugą dalej Cię przytulam.W tle słyszymy oklaski i piski. Ludzie nas nie znają, a i tak cieszą się razem z nami. Cieszą się z nami, ale nie tak jak my...
-Kibum...tak bardzo Cię kocham..-Czuję jak wstrząsa tobą szloch. Ja również chcę płakać i nie wytrzymuje, pociągam nosem, zaczynam płakać jak małe dziecko. Cały obraz przesłania mi jedna wielka plama. Puszczam Cię. Cofam się trochę i drżącymi rękoma nakładam na twój palec małą złotą obrączkę. Symbol tego, że jesteś mój...że już na zawsze będziesz mój- To, że mi wybaczyłeś....już nigdy nie popełnię tego samego błędu...mów co chcesz...denerwuj mnie ile chcesz....ale ja nigdy więcej Cię nie zranię...przysięgam...


Patrzymy na siebie jeszcze przez jakiś czas. W końcu całuję Cię aby przypieczętować twoją decyzję. Z jednej strony jesteśmy szczęśliwi, a z drugiej cholernie podnieceni. Nie patrzymy na ludzi, wsiadamy do auta i jedziemy do domu. Już w samochodzie rozbieramy się gorączkowo, szukając swojej uwagi. Ledwo co wchodzimy do domu, a już ubrania leżą na ziemi, a my cali pochłonięci sobą w naszej wspólnej sypialni...Podpowiemy wam tylko, że ta noc była najbardziej upojna dotychczas...To była Nasza noc...


_______________________________________________________________
A tym razem wcale nie tak długo :D Mamy nadzieje, że sie podobało :3

Aleja Wiśni (4)

Tak jak zwykle :D
Hajkusia- Key
Hentai- Jonghyun
___________________________________________________________________
~~~Następny dzień~~~

Budzę się przez promienie słoneczne padające na moją twarz. Mrużę oczy Chcę się podnieść, ale coś mi przeszkadza. Patrzę w dół. Na moim brzuchu leżysz ty. Taki spokojny, delikatny. Kołdra zasłania Ci tylko najważniejsze części ciała. Uśmiechasz się przez sen i coś pomrukujesz. Nagle słyszę jak wypowiadasz moje imie szeptem uśmiechając się przy tym szerzej. Sam się uśmiecham i dotykam twoich włosów.

Budzę się pomrukując coś pod nosem. W pokoju jest strasznie zimno, pewnie przez otwarte okno. -Mmm, zimno- zakrywam się po uszy kołdrą. Powoli otwieram oczy i odwracam się na drugi bok. Nie ma cię. Zrywam się i siadam na łóżku. -Nie...to nie może być...-urywam w pół zdania, kiedy słyszę szelesty i kroki dobiegające z kuchni. Wzdycham głęboko, zamykając oczy i przypominając sobie poprzednią noc.

Wchodzę do pokoju z tacką. Trząsłeś się z zimna więc poszedłem włączyć kaloryfery i przy okazji zrobiłem kawę. Ledwo co odstawiam tackę na krzesło pod ścianą, a czuję jak się na mnie rzucasz. Przewracamy się, ja uderzam głową w podłogę, a ty zaczynasz szlochać- Ej no! ej nie płacz! co się stało, Ej! Kibum, co jest? coś Cię boli?! - Z przerażeniem oglądam twoją twarz i całe twoje ciało, dalej jesteś nagi. Z powrotem się do mnie przytulasz.

-Bałem się...że mnie zostawiłeś...po tej nocy...że to co mówiłeś, nie było prawdą. Myślałem...że tego żałowałeś...kiedy się obudziłem...nie było cię. Wystraszyłem się. Przepraszam...-przytulam cię, kurczowo trzymając się twojego białego tshirtu. Moje nozdrza drażni zapach perfum. Ich zapach jest ciężki. Idealnie podkreśla twoją osobowość. Spoglądam na twoją twarz. Idealne włosy, ułożone. Wpatruję się w ciebie jak w obrazek. -Jesteś...bardzo przystojny...-mówię, po chwili uderzając się z otwartej dłoni w czoło. "Key co ty wygadujesz.."

Słucham tego co mówisz nie wiedząc co mam o tym myśleć- po primo...Trząsłeś się jak osika więc poszedłem włączyć kaloryfery...zrobiłem od razu kawę i ogarnąłem się jako tako...po secundo...mówiłem Ci wczoraj, że gdy się obudzisz, dalej tu będę...-uśmiecham się delikatnie- po tercero....A ty jesteś baaardzo seksowny..-Całuję Cię w otwarte usta.- Szczególnie, że dalej nie masz nic na sobie...-Przygryzam twoją dolną wargę.

-Pfff, zboczeniec!- schodzę z ciebie, po chwili siadając na środku łóżka i zakrywając się po uszy kołdrą. -Auuu...mój tyłek...-szepczę pod nosem, wykrzywiając twarz w grymasie. Zakrywam się kołdrą tak, że widać mi tylko oczy. -Nie ma mnie! -zaczynam się śmiać.

HAHAHAHAHA nie w ogóle -Też się uśmiecham. Biorę tackę z kawą i podaję Ci jeden kubek. -Słodzona...z mlekiem..tak jak lubisz -Uśmiecham się i biorę łyk mojej kawy, czarnej, niesłodzonej -Obydwoje mamy dzisiaj na późniejszą godzinę, wiec możemy jeszcze chwile zostać w domu...Co chciałbyś zjeść na śniadanie? -na czworakach podchodzę do Ciebie i siadam naprzeciwko na futonie.

-Skąd wiesz, że to moja ulubiona kawa...? -patrzę na ciebie, biorąc łyk gorącego napoju. -Hmmm...możemy zjeść wspólne śniadanie...a potem obejrzeć jakiś film...albo po prostu nic nie robić -uśmiecham się, odstawiając kubek.

Lekko sztywnieję kiedy pytasz o kawę, ale zaraz potem się rozluźniam -Chyba nic nie leci w tv, a ja mam same stare musicale..-Krzywię się lekko.- Ale co do nic nie robienia to chyba się skuszę -Wystawiam Ci język- No to co chcesz na śniadanie? Tylko proszę Cię...coś co będę potrafił zrobić..

-Hmmm...no to może...naleśniki z dżemem...? No to chyba potrafisz zrobić -uśmiecham się, biorąc kolejny łyk kawy. -A jeśli nie, kawa w zupełności wystarczy...zwłaszcza, że jest zrobiona przez ciebie...-nachylam się i całuję cię delikatnie w policzek.

Uśmiecham się mile zaskoczony gestem- No dobra, naleśniki...może być dżem wiśniowy? mam jeszcze truskawkowy i limonkowy, ale chyba wiśnia będzie najlepsza...-Wstaję i już chcę odejść kiedy czuję jak ciągniesz mnie za spodnie.

-Emmm...Jonghyun....s..stój....i usiądź. -patrzę na ciebie z powagą na twarzy. -Chcę z tobą...porozmawiać...

Patrzę zaniepokojony na Ciebie, klękam- Co się stało?

-Jest coś co chciałbym, żebyś wiedział...-biorę głęboki wdech, patrząc ci prosto w oczy. -10 lat temu, kiedy miałem 8 lat zdarzył się wypadek. W samochodzie byłem ja i moi rodzice. Na drodze było ślisko. Nagle mój ojciec stracił kontrolę nad autem. Wpadliśmy w rów. Ledwo co uszedłem z życiem -Odgarniam grzywkę i pokazuję ci bliznę na czole. W szpitalu spędziłem pół roku. Lekarze walczyli o moje życie. Na szczęście...przeżyłem...moi rodzice nie. Oboje zginęli na miejscu. Dowiedziałem się o tym pół roku po wypadku. Wmawiali mi, że żyją, że leżą w tym cholernym szpitalu co ja...-Ronię kilka łez, zaciskam pięści  na kołdrze.-...a oni nie żyli. Pogodziłem się z tym. Zamieszkałem z moim starszym bratem. Jednak on....nie mógł przyjąć do siebie tego, że rodzice nie żyją. Wszystko było normalnie...ale kiedy miałem 15 lat...wtedy on zaczął pić. Codziennie przychodził do domu pijany...wyżywał się na mnie. Zamykałem się w pokoju i siedziałem w nim całymi dniami. Nie chodziłem do szkoły. Zacząłem brać narkotyki. Chciałem popełnić samobójstwo...z tego wszystkiego wyciągnął mnie Taemin. To on pomógł mi na nowo żyć...Poznałem go w drugiej klasie liceum...Byliśmy...znaczy....jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy poznałem Taemina...zobaczyłem Ciebie. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Wtedy pomyślałem, że...muszę zacząć na nowo żyć. Dla Ciebie. Choć mnie nie znałeś....wiedziałem, że....jesteś dla mnie kimś więcej....-Patrzę prosto w twoje oczy.- Jonghyun...powiedziałem ci to, bo chcę, żebyś znał moją historię. Nigdy nie odczujesz na własnej skórze tego co przeżyłem, ale chcę, żebyś o tym wiedział. Chcę być z tobą szczery. Bo Cię Kocham. Bo nigdy nie nikogo nie kochałem. Nigdy nie mogłem posmakować prawdziwej miłości...Jonghyun. Zrobisz co chcesz. Możesz odejść i powiedzieć, że nigdy mnie nie znałeś...ale możesz też zostać...wybór należy do Ciebie...ale kiedy odejdziesz...chciałbym, żebyś wiedział...że Cię Kocham...To tyle.

Siedzę skamieniały. Nie wiem co powiedzieć..Nie wiem co zrobić...Mam Cię przytulić..zostawić Cię w spokoju...Nie wiem...Patrzę w dół na podłogę jakby nagle coś mnie tam zaciekawiło "Przeżyłeś tyle w życiu....a mnie przy tobie nie było....ale...to....dla mnie...dla mnie wyszedłeś z dołka..." "Ty mnie naprawdę kochasz...powiedziałeś mi o tym wszytkim...ciszę się...ale też boli mnie serce...czuję się tak jakbyś  oddał mi połowę swojego cierpienia...nie da się opisać tego wrażenia...jakbyśmy od zawsze byli połączeni, ale trzymała nas zdala od siebie maleńka klamerka nie pozwalająca nam się połączyć do końca...teraz tej klamerki nie ma....czuję Cię całym sobą mimo iż Cię nie dotykam..." Nie potrafię powiedzieć ani słowa...Tylko myślę. Siedzę i myslę. Wstaję. dalej na Ciebie nie patrzę. Wychodzę z pokoju..Wracam z pokoju po kilku minutach...W rękach trzymam dwa zdjęcia, za sobą niosę worek. Z powrotem siadam naprzeciwko Ciebie. Po moich policzkach ciekną łzy. Patrzę Ci w oczy. Słabym głosem mówię.- To jest moja mama...-Pokazuję na jedno zdjęcie. Na zdjęciu jest śliczna, uśmiechająca się kobieta o krótkich czarnych włosach.- Zmarła kiedy miałem 7 lat...nie..chwila...została zabita...przez mojego ojczyma...widziałem to...pobił ją na moich oczach...a ja nie mogłem nic zrobić...przywiązał mnie do krzesła...Ja...jak skończył z mamą..-Łapię powietrze. Nie patrzę na Ciebie. Ręce mi się trzesą...zajął się mną...zgwałcił mnie...nie raz...potem pobił....znalazł mnie mój biologiczny ojciec...zamieszkałem z nim, ale nigdy nie potrafiłem mu zaufać...był mężczyzną....bałem się gdy kładł mnie spać...dawał mi jeść...nawet jak siedział obok mnie oglądając telewizję...kochałem go, ale się bałem...-Kładę przed tobą drugie zdjęcie.Jest na nim mężczyzna na oko 45 letni, ma wąsy, zdjęcie jest czarno białe -...kiedy miałem 16 lat uciekł...a przynajmniej tak myślałem...po kilku miesiącach znaleźli jego rozbity samochód gdzieś w środku lasu...spalił się żywcem...dopiero wtedy zrozumiałem jak bardzo go kochałem. Nigdy mu nie powiedziałem jak bardzo jestem mu za wszystko wdzięczny...i za to nienawidzę się do dzisiaj...nie wiem czy jest w niebie, czy w piekle...ale i tak codziennie o nim myślę, i mam nadzieje, że mi to wybaczył...- Wstrząsa mną szloch-...ale kiedy Cię zobaczyłem...poczułem, że może jeszcze jest dla mnie szansa...może jednak nie jestem taki zły i na coś zasługuję...Że może ojciec mi jednak wybaczył iż byłem wobec niego tak nieufny i zesłał mi prawdziwy cud...

(SZALENIE RADZĘ WŁĄCZYĆ SOBIE W TEJ CHWILI PIOSENKĘ HERO-ENRIQUE INGLESIASA *^* )

....Ciebie....kiedy jeszcze żył...kupił mi aparat...nie korzystałem z niego, aż nie spotkałem Ciebie...-Łapię worek i wysypuję jego zawartość tuż przed Ciebie. Na podłogę wysypuje się kilka set, może nawet kilka tysięcy twoich zdjęć. Jak jesz, śmiejesz się, idziesz, myślisz, grasz na w-f, śpisz na lekcji, a nawet jak płaczesz na jakimś filmie z Taeminem...Ocieram łzy z policzków - Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedyś się do mnie odezwałeś...to było w dzień sportu 2 lata temu...upadła mi kartka z numerkiem...podałeś mi ją i uśmiechnąłeś się do mnie... To wtedy zrozumiałem, że Cię kocham...zrozumiałem to bo to Twój uśmiech...zwykły uśmiech...sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej, że przestałem się obwiniać...-Patrzę prosto w twoje oczy-...Możesz sobie teraz myśleć, że jestem dziwny...nieważne...jestem szczęśliwy...Ty dałeś mi tyle szczęścia ile wystarczyłoby dla wszystkich koreańczyków...ale obdarowałeś tym szczęściem właśnie mnie...dziękuję Ci za to Bummie...Ja też chciałbym dać Ci tyle samo szczęścia...dlatego chciałbym z tobą zostać...dzielić z tobą te szczęśliwe i te smutne chwile...być przy tobie kiedy się śmiejesz, płaczesz, złościsz, a nawet wymądrzasz...Kocham Cię i dlatego proszę Cię..pozwól mi ze sobą zostać...Pozwól mi zostać swoim bohatrem....

Patrzę na te zdjęcia...i nie mogę uwierzyć. Chowam twarz w dłoniach i zaczynam płakać. Płakać jak małe dziecko. Wycieram łzy kołdrą i próbuję się uspokoić. Przed sobą widzę...siebie. Siebie 2 lata temu. I teraz. Kiedy idę, jem, śmieję się, płaczę, podnoszę coś, myślę, siedzę. Tyle zdjęć. Tysiące...W głowie mam milion myśli, które wcale nie tworzą jednej, spójnej całości. Podnoszę wzrok i nasze spojrzenia się spotykają. Po twoich policzkach spływają łzy. Ocierasz je i znów się uśmiechasz. Nie wiem co zrobić...wyjść...?...zostać....Zwijam się w kulkę i kładę się na futonie. Dalej chowam twarz w dłoniach. Cicho szlocham, chowając się pod kołdrę.

"Niepotrzebnie Ci je pokazywałem.." Wycieram oczy "Nie chcę stracić..." Zbieram zdjęcia i chowam je wszystkie do worka. "Spalę je.." Biorę zdjęcia moich rodziców i wynoszę je z pokoju. Nie ma Cię w pobliżu więc mogę sobie pozwolić na płacz. Po chwili się reflektuję i idę do pokoju..nie ma Cię tam. Rozumiem co wybrałeś...opieram się o ścianę i zjeżdżam po niej w dół. Powinienem się pogodzić z twoją decyzją, więc czemu to tak boli..? Gdzieś z korytarza słyszę szelesty i tupanie.

Zakładam na siebie t-shirt i bokserki. Zbiegam po schodach na dół, kiedy orientuję się, że wyszedłeś z pokoju. Zaglądam po drodze do każdego pomieszczenia. Nie ma cię w pokoju obok...ani w łazience. Zauważam, że stoisz w przedpokoju. Zakładasz kurtkę. Podbiegam do ciebie, rzucam ci się na szyję a nogami obejmuję cię w pasie.
-Czy ty już do reszty powariowałeś?!?! Kretynie! Zostanę z tobą do końca życia! I jeszcze dłużej! Więc zostań tym bohaterem! -Zaczynam płakać.


Lecę z tobą do tyłu. Upadam na Ciebie i słyszę jęk. Szybko się podnoszę. Przepraszam! boże przepraszam! nie chciałem! -Przerażony próbuję pomóc Ci wstać. Wstając niechcący kopiesz mnie w piszczel i znowu upadam ciągnąc Ciebie za sobą.- Auua....-Stękam kiedy wbijasz mi łokieć w żebra.- Gdzieś ty był...? szukałem Cię po całym domu...a on nie jest wcale taki duży...-Ocieram twoje łzy delikatnie dotykając przy tym twojego policzka.

-Leżałem pod kołdrą głupku! -wstaję i poprawiam koszulkę. -Pamiętasz jak mi powiedziałeś, że mnie  nie zostawisz...? To może wytłumaczysz mi, czemu chciałeś wyjść, co?! -kopię cię lekko nogą w ramię, kiedy ty leżysz na podłodze.

Pod kołdrą?! kołdra była rozwalona na podłodze i pod nią nie było nikogo! jak to czemu!? chciałem iść Cię szukać! skoro nie było Cię w domu to byłeś poza nim! Aua! Kibum to boli! -Łapię twoją nogę tuż przy mojej twarzy .Patrzę na Ciebie ostro -Nawet się nie waż..

Patrzę na ciebie ze wściekłością w oczach. -A żebyś wiedział, że się odważę!- wyszarpuję nogę z twojego uścisku i kopię cię trochę mocniej. -Kara musi być!

-Aua! za co niby ta kara! -Zaczynam Cię gilgotać, przestajesz mnie kopać -To nie fair! W takim razie ty też musisz zostać ukarany!

-Ja?! Chyba ty! to ty chciałeś wyjść!! ja byłem ciągle w domu! I przestań mnie gilgotać! -próbuję uwolnić się z twojego uścisku. Po chwili udaję mi się to. Czołgam się po ziemi w stronę kuchni, jednak kiedy jestem już w połowie drogi, nagle czuję, że coś mnie ciągnie za nogę...

-No a czemu teraz chcesz uciec?! -Ciągnę Cię z powrotem do siebie i zamykam z żelaznym uścisku. -Nic nie powiedziałeś! Nie wiem co mam myśleć, a ty mi tego jeszcze nie ułatwiasz! Kibum! Chcesz ze mną zostać albo nie! decyduj! Tu i teraz! -Patrzę w twoje oczy lekko zdyszany po "zabawie".

Patrzę przez chwilę w twoje oczy z powagą na twarzy. -To zależy w jakim znaczeniu...-odwracam teatralnie głowę w bok i próbuję powstrzymać uśmiech cisnący mi się na twarz.

-Znaczeniu...? Jakim znaczeniu!?!? O czym ty mówisz? -Próbuję spojrzeć na twoją twarz- Kibum! patrz na mnie kiedy do Ciebie mówię! -obracam twoją twarz. Nie wiem co mam myśleć..najpierw płacze, opowiadamy sobie historia naszych żyć, a potem się na mnie focha?!

-Mogę z tobą zostać...w sensie być twoją drugą połówką...ale mogę też zostać...u ciebie w domu. Możemy razem zamieszkać...-spoglądam z niepewnością w twoje oczy, zagryzając dolną wargę, po chwili uśmiechając się szeroko.

"Mieszkać....chce ze mną zamieszkać?..." Kiedy dochodzi do mnie sens tych słów. Uśmiecham się jak dziecko i przytulam Cię bardzo mocno.- Chcesz ze mną zamieszkać?! Naprawdę!? HAHAHA Cieszę się! A moją druga połówką jesteś już na zawsze!! -Śmieję się unoszac Cię i okrecając jak dziecko. Przestaję zmachany i patrzę na twoją czerwoną twarz-..Kocham Cię Bummie...-Uśmiecham się szeroko.

 -Hah! Zobaczysz, będzie fajnie! Będziemy razem chodzić do szkoły, wracać z niej, gotować, sprzątać, a jak będę miał problemy w szkole to będziesz mi pomagał i tłumaczył różne rzeczy...z biologii...oczywiście wiesz co mam na myśli...i będziemy mieć szczeniaczki! i małego kotka! i dziecko!!! i weźmiemy ślub! I będziemy razem wyjeżdżać na wakacje!!

Słucham twojego paplania i patrzę na twoją rozradowaną twarz
-Taak...będzie tak jak mówisz..-Umiecham się i całuję Cię w szyję- Pamiętasz jak wczoraj powiedziałem, ze oprócz zrobienia tego z tobą mam jeszcze dwie bardzo ważne rzeczy do zrobienia?...


-Tak...pamiętam...o co chodziło...? O! A nasze wesele urządzimy w...Jonghyun...? -niepokoję się, kiedy nabierasz poważnego wyrazu twarzy.

-Ja teraz mówię serio Kibum...chcę założyć z tobą rodzinę...-Patrzę Ci głęboko w oczy. Odstawiam Cię na ziemię- Chcę abyś kiedyś za mnie wyszedł i stał się mój...żeby kiedyś idąc przez korytarz w naszym domu było słychać nie tylko szczekanie i miałczenie, ale też śmiech i tupot małych stópek...Chcę zapewnić Ci bezpieczeństwo i szczęście w przyszłości...Kibum...Kibum czemu płaczesz..? -Wycieram twoje łzy- Przepraszam...najwyraźniej się trochę pospieszyłem...

-To ze szczęścia..-patrzę ci głęboko w oczy, uśmiechając się. -Ale..to jedna rzecz...a jaka jest druga...?

-A...to....a to to kiedy indziej...-Rumienię się. Nerwowo uśmiecham i patrzę gdzieś w bok. Patrzę na nadgarstek- Oh..jak już późno...musimy iść do szkoły..Choć bo się spóźnimy, a jeszcze musimy wziąć torby..-Łapię Cię za rękę i wybiegamy z domu.

-A...ale...ja jestem w bokserkach! I nie zjadłem śniadania! I....czemu tak nagle się zarumieniłeś....? Chodź, wszystko mi powiesz!- ciągnę cię z powrotem do mieszkania, zamykam drzwi i sadzam Cię na krześle. -Zaczekaj tu, a ja pójdę się przebrać...tylko...emmm...chciałbyś mi pożyczyć jakieś swoje ubrania...?

Siedzę na krześle jak na szpilkach- Jasne...weź z szafy to co będziesz chciał..i co będzie na Ciebie pasować...A ja pójdę i zrobię Ci śniadanie...Głupi zapomniałem, że niczego jeszcze nie jadłeś. -wstaje i idę do kuchni.

Wbiegam po schodach na górę i zatrzaskuję drzwi do twojego pokoju. Opieram się o nie plecami i zaczynam myśleć...-a co jeśli on chce ci się oświadczyć Key...? W końcu...chce założyć z tobą rodzinę...a to wiąże się z małżeństwem...chyba...jeśli tak...będzie się musiał tobie oświadczyć...Key, spokojnie tylko nie panikuj...-mówię sam do siebie, podchodząc do szafy. -Hmm..w co by się tu ubrać...?

Kibum?! Ile Ci to zajmie?! bo ja bym mógł iść do sklepu w tym czasie! -Nerwowo przeskakuje z nogi na nogę. "Zrobię to dziś wieczorem.." -KIBUM! A! i pod zlewem z łazience w szafce masz pianki do włosów i jakieś tam kosmetyki jak chcesz!!

-Chwila!!! -krzyczę -...muszę jakoś wyglądać...dobra. Ostatnie poprawki i....gotowe! -spoglądam w lustro. Postanowiłem ubrać biały t-shirt z czarnym nadrukiem i białe rurki. Klasycznie. Włosy idealnie ułożone,  lekko pofalowane i utrwalone lakierem. Różowa grzywka, lekko zawinięta na końcach zasłania moje pomalowane kredką oczy, którą znalazłem w stercie lakierów i pianek.Ale...czegoś mi brakuje...moje spojrzenie przyciąga szafka, na której stoją perfumy. Wybieram te najdelikatniejsze. Spryskuję nimi szyję i nadgarstki. Ostatni raz spoglądam w lustro. Idealnie. Schodzę po schodach zauważając, że stoisz i nerwowo przebierasz nogami.

-Gdybyś powiedział mi, że zajmie Ci to ..-Patrzę na nadgarstek- 45 minut! to poszedłbym do skle...-Urywam w połowie zdania patrząc na Ciebie- Wow...-Otwieram usta z wrażenia. Wyglądasz niesamowicie...Co prawda codziennie tak wyglądasz, ale teraz..wyglądasz jak anioł...cały na biało, i ten zapach...perfumy których nigdy nie użyłem...nie podobał mi się ich zapach, a teraz...pachniesz wspaniale...Twoje oczy tak delikatne, a jednocześnie tak drapieżne...Patrzę na siebie. Krzywię się ...rety...powinienem iść się przebrać...przy tobie wyglądam jak żebrak...Mam na sobie zwykły biały t-shirt z dekoltem w serek, czarne rurki i tego samego koloru trampki.

Rumienię się, kiedy śledzisz mnie wzrokiem. Schylam się i zakładam buty. Kątem oka widzę, jak wpatrujesz się w mój tyłek. "Czemu on się patrzy na mój tyłek!!?" Nie zwracam na to uwagi, zakładam czarne trampki, próbując je zawiązać, jednak nie wychodzi mi to za dobrze...czuję twój wzrok na sobie.

Twój tyłek jest taki seksowny w tych spodniach..Ale wszystko inne też... "kurr...Jonghyun idioto przestań się gapić na jego tyłek! " Odchrząkam nerwowo. Od kilku dobrych minut próbujesz zawiązać sznurówki..ale coś Ci nie wychodzi...jestem pewny, że umiesz, ale ręce Ci się trzęsą..tylko czemu? Kucam naprzeciwko Ciebie, łapię za sznurówki i raz dwa wiążę je w kokardkę, końcówki wkładam do środka. Podaję Ci kurtkę i wychodzimy. Łapię Cię za rękę -Czemu się tak denerwujesz...?

Zamykasz drzwi na klucz, łapiesz mnie za rękę i schodzimy na dół po schodach. -Emm...nie to nic. Naprawdę- uśmiecham się do ciebie, lekko ściskając twoją rękę. Wychodzimy na dwór i od razu kierujemy się na parking. Jest strasznie zimno i wygląda na to, że zaraz będzie padać. Na parkingu stoi mnóstwo aut. Podchodzimy do białego audi q7. -Ty...ja....ja myślałem...że pójdziemy na piechotę....-mówię niepewnie, kiedy otwierasz mi drzwi od strony pasażera.

-Jest zimno, czemu miałbym Ci kazać iść na piechotę w taki mróz...? Wczoraj pojechałem autobusem. -Widzę jak patrzysz na auto -Aaah..to...emmm..powiem Ci w samochodzie okej? -Uśmiecham się trochę się rumieniąc.

Wsiadam do auta i zapinam pas. Siadasz na miejscu kierowcy i odpalasz auto. Włączasz ogrzewanie a w samochodzie od razu robi się ciepło. Boję się czegokolwiek dotknąć zwłaszcza, że siedzenia są zrobione z jasnej skóry. "Kurczę, ono musiało kosztować miliony"

-Em...no to...co chcesz wiedzieć..-Dalej się lekko rumienie. Nie lubie o tym rozmawiać..ale skoro mam dzisiaj wieczorem...no to muszę Ci o tym powiedzieć..

-Skąd...masz to auto..? Ono musiało kosztować miliony- uśmiecham się do ciebie, ale mój uśmiech szybko z chodzi mi z twarzy, kiedy zauważam, że nabierasz powagi.

-Emmm..mój tata..biologiczny...-Przełykam ślinę...założył SM.Town...pewnie znasz.. I ja teraz...przejąłem po nim pałeczkę...Patrzę przed siebie, na drogę.

Odwracam się do ciebie i siadam bokiem.-Sm Town...? TO SM Town?!?! To które co roku przeprowadza casting wybierając najlepszych tancerzy i piosenkarzy?!?! -patrzę na ciebie z iskierkami w oczach. -Słyszałem, że to jedna z najlepszych wytwórni muzycznych...

-Usiądź prosto i zapnij pas...Tak, TO SM Town...Stajemy na światłach...-i samochód wcale nie kosztował miliony...-nadymam policzki jak dziecko, dalej się na Ciebie nie patrząc.

-No doobra, już się tak nie złość -przeczesuję twoje włosy palcami. -Ale...jestem zaskoczony. Być właścicielem takiej wytwórni muzycznej...to jak marzenie. -To dlatego tyle razy nie było cię w szkole...

-Nie złoszczę się, czemu miałbym..? -Uśmiecham się delikatnie- Tylko proszę Cię zapnij pas i usiądź prosto... marzenie...zależy dla kogo...ciągły stres, szczególnie iż jestem młodszy od reszty pracowników, w pracy darzą mnie szacunkiem, ale po niej, zawsze obrzucają błotem..no bo "jak ktoś młodszy od nich może nimi rządzić?"..eh...Pozatym ciągłe konferencje...i jeszcze dobieranie zespołów...to strasznie trudne...nie mogę popełnić błędu w wyborze, bo to może zrójnować karierę całemu zespołowi...Tak samo teraz....mam zaledwie 3 miesiące żeby znaleźć kandydatów na nowy zespół...Mamy już nazwę, i role, już nawet wiem kogo bym chciał...ba! 2 osoby już mam na stanowiskach...2 mam na wyciągnięcie ręki...ale ta ostatnia...ni cholery nikt mi nie gra...-Marszczę brwi.

-Założę się, że na pewno ją znajdziesz..o! A Taemin? On zawsze chciałby być w takim zespole! -uśmiecham się do ciebie delikatnie i złączam nasze dłonie.

-Tak, on właśnie jest jedną z tych dwóch osób wiesz..? -Uśmiecham się lekko sciskając twoją dłoń. Zielone światło- Nie wiem tylko czy by się zgodził...to się wiąże z tymczasowym opuszczeniem szkoły...niestety...postawiłbym go na stanowisku "głównego tancerza" widziałem go w akcji...jest niesamowity...oprócz tego mam już "rapera" i "lidera" -Uśmiecham się- znasz ich nawet...no przynajmniej z widzenia..

-Hmmm...a kto jest głównym wokalistą....?

-Właśnie jego nie mam..-Cmokam z niezadowoleniem-...najtrudniej jest zawsze go znaleźć...musi jednocześnie wyglądać, śpiewać i mieć osobowość... najlepiej gdyby był tzw. BOGIEM SEKSU, ale we wszystkich szkołach w Seoulu nie znalazłem nikogo odpowiedniego...w czwartek wyjeżdżam dalej szukać...chcesz jechać ze mną? -Uśmiecham się szeroko.

-Bóg seksu mówisz...? Znam takiego jednego...ale właśnie założył rodzinę, więc nie wiem czy chciałby się zgodzić...No i jego żona też jest niczego sobie...-patrzę przed siebie, uśmiechając się szeroko.

Patrzę na Ciebie i mrużę oczy. "czemu on mówi o jakimś kolesiu 'BÓG SEKSU'..to na mnie powinien patrzeć..." Rodzine mówisz...?.. ile ma lat? znam go? A pozatym...Kibum nie mogę robić mieszanych zespołów...nawet jeżeli koleś by się nadał to jego żony nie mógłbym wziąć..-Mruczę pod nosem- No chyba, że była by na tyle dobra żeby zostać lideką w tym nowym girls bandzie......

-Ale ja nie mówię, że ta ,,żona,, musi być dziewczyną...-dalej na ciebie nie patrzę -A ten facet...jest naprawdę przystojny...i ma wspaniałą osobowość...i widziałem go raz bez koszulki...jest dobrze zbudowany...i ma taki anielski głos....mmmm....

Stoimy już na parkingu, chamuję ostro słysząc o koszulce- Wi..widzi...widziałeś go bez koszulki?! Ale na basenie ma się rozumieć?! albo w szatni tak!? i jak to żona nie kobietą..!? A ten głos...emm...uhh...yyyyhh....-Wychodzę samochodu. Opieram się o drzwi. Mamroczę pod nosem -Jonghyun...ogarnij się...on się tylko z tobą droczy....chyba...

Podchodzę do ciebie w podskokach i staję przed tobą. -Nie. nie widziałem go na basenie. Ani w szatni. Ani na siłowni. Ale muszę przyznać...jest naprawdę bardzo dobrym kochankiem. -zamykam oczy rozmarzony, wspominając poprzednią noc.

Otwieram szeroko oczy. Zapowietrzam się. Otwieram i zamykam usta na zmianę. Wyglądasz na tak szczęśliwego kiedy o nim myślisz...Zamykam z trzaskiem drzwi przy tym przytrzaskując sobie dłoń
- O KUŹWA! UUU..MMM.....AAAA.....BOLIII...Zginam się wpół. Patrzę na dłoń, przez której całość przebiega krwisty ślad- Ałłłaaaa....to bolało...-Walę w samochód- Głupie drzwi...! fiuuu....-Głęboko oddycham, aż mi się gorąco zrobiło. Patrzę na Ciebie. Widzę twoje zmartwione spojrzenie. Wstaje jak gdyby nigdy nic.- No...chodźmy, bo się jeszcze na lekcje spóźnimy...


-Głupku mamy jeszcze 20 minut. Siadaj. Wezmę jakąś apteczkę. -sadzam cię na ławce tuż obok parkingu a sam idę poszukać apteczki w aucie. Po chwili wracam do ciebie, siadam ci okrakiem na kolanach i biorę twoją dłoń. -Auuu, to musiało boleć, ale nie martw się. Jeśli chcę potrafię być bardzo dobrą pielęgniarką-uśmiecham się do ciebie zadziornie, przemywając twoją dłoń wodą utlenioną na zmianę dmuchając na nią zimnym powietrzem.

Przechodzi mnie dreszcz kiedy siadasz na mnie okrakiem. Dotykasz mojej dłoni tak delikatnie, ale ja się nie dam zwieść. - Tamtego kolesia o anielskim głosie też tak kiedyś opatrywałeś?..-Pytam się patrząc na Ciebie groźnie. Marszczę brwi.

-Może tak...-Całuję przelotnie twoje usta-....może nie....-chichoczę pod nosem. "Jejku Jonghyun, ciebie naprawdę łatwo jest nabrać."

"CHOLERA! JESTEM NA NIEGO ZŁY....ALE....CHOLERA!!!!" Nie ulegnę mu, nie ulegnę mu..NIE ULEGNĘ MU! Kiedy czuję, że kończysz, sam się podnoszę, zawijam bandaż do końca, zamykam samochód i idę w stronę wejścia do szkoły.

Podbiegam do ciebie i łapię cię pod rękę. -No nie mów, że jesteś zły, haha! -staję przed tobą, zatrzymując cię. -Ale muszę przyznać, ten facet jest napraawdę przystojny -przymykam oczy, oblizując swoją górną wargę.

Wyrywam się i idę coraz bardziej czerwony ze złości. Przekraczamy bramę szkoły.- Cieszę się, że go lubisz, mam nadzieje, że on też Cię lubi..-Przyspieszam kroku.

-A nasze plecaki...? Nie pójdziemy po nie...? -ciągnę cię za rękę w kierunku tyłów szkoły, zachęcająco kręcąc biodrami. -Naprawdę Jonghyun, musisz go kiedyś poznać. Często chodziłem z nim na tyły szkoły....

Jesteśmy już na tyłach szkoły. Kiedy tylko znikasz za ścianą od razu przygwożdżam Cię do niej. -Przestań. Przestań mówić o jakimś kolesiu o anielskim głosie i boskim Ciele. -Groźne spojrzenie.Wręcz na Ciebie warczę - Wku**ia mnie to rozumiesz? Nie chcę żebyś mówił o jakimś fagasie kiedy jesteś ze mną. A już szczególnie nie chcę żebyś się wręcz rozmarzał na wspomnenia jego "technik" czy "chodzenia z nim na tyły". Rozumiesz mnie? -Kolanem naciskam na twoje krocze, a ręce trzymam mocno po twoich obydwóch stronach. Patrzę Ci głęboko w oczy z takim wku**em jakiego by się nie powstydził sam diabeł.

-Ilu dziewczynom tak groziłeś skoro....mmm...nazywają cię diabłem..? -wzdycham, kiedy twoje kolano mocniej naciska na moje krocze. Patrzę na ciebie z taką samą wściekłością. Oblizuję wargi i udaję, że mnie to nie obchodzi. -Wypuść mnie.

Jestem już wku**iony nie na żarty. - Kilku...może trochę więcej...a co Cię to teraz tak zaczęło interesować? -Naciskam jeszcze mocniej i zaczynam ruszać kolanem. Zaciskam zęby. Mam ochotę coś rozwalić, zgnieść, zetrzeć w proch. Oddycham niekontrolowanie, bardzo głęboko.

-Hmm...serio..? Nie bez powodu nazywają cię diabłem, skoro im groziłeś. Musiały być naprawdę zadowolone, skoro miały szansę zostać wyruchane przez takiego boga seksu i diabła zarazem -patrzę na ciebie z rozbawieniem w oczach. -Pewnie już słyszałeś o szybkich numerkach na tyłach szkoły? Ja to wymyśliłem i uwierz mi....-Szepczę do twojego ucha-....niektórzy chłopcy z naszej szkoły są naprawdę nieźli w te gierki.

________________________________________________________________
Przepraszam , że kończymy w tak beznadziejnym momencie  ;___;  Postaramy się jak najszybciej dodać kolejny rozdział. Może uda się nawet dzisiaj :3
Seme i Hajkusia

środa, 27 listopada 2013

Aleja wiśni (3)

I jest 3 rozdział :3 Miłego czytania :D
_______________________________________________________________________________
-C...co?! Działać...CO?! JAK?! CO?!?!?!?!?!!?!?- otwieram szeroko oczy, kiedy dotykasz moich ust swoimi. Twoja ręka wędruje na moje uda, a ja wzdrygam się lekko. "I co Key? Teraz tego nie cofniesz. W końcu sam potwierdziłeś, że chciałbyś się z nim....kochać"

Czując jak się spinasz zabieram rękę z twojego uda, ale nie przestaję Cię całować. Rękę przenoszę na twój brzuch. Zaczynasz się stopniowo rozluźniać. "na szczęście..." Nie całuję Cię już tak delikatnie, pocałunek jest pełen pasji i pożądania.

Pomrukuję cicho, kiedy całujesz mnie coraz mocniej. Uśmiecham się delikatnie, wplątując dłonie w twoje włosy. Nogami oplatam cię w pasie. Atmosfera z sekundy na sekundę staję się coraz bardziej gorąca.

Pocałunkami zjeżdżam na twoją szyję. Robię Ci kilka malinek. Powoli rozpinam twoją koszulę muskając twoją skórę palcami. Przesuwam dłońmi po twojej klatce piersiowej zapamiętując każde wzniesienie, każdą nierówność, jej strukturę. Ustami badam jej smak i zapach.

-Mmmm...-wydaję z siebie cichy jęk, czując twoje usta na swojej szyi i dłonie na mojej klatce piersiowej. Przenoszę ręce na twoje plecy. Powoli zaczynam je badać. Wszystkie blizny. Odchylam głowę do tyłu, czując, że robisz mi kolejną malinkę. Niekontrolowanie przejeżdżam paznokciami po twoich plecach. Słyszę jak syczysz pod nosem. -P..przeprasza..am.

To nic...już tego nie czuję...nie martw się ...-Całuję Cię ponownie. Moje dłonie badają każdy skrawek twojego ciała..chcę Cię zapamiętać..w razie gdybyś zniknął. Dzisiaj poznam Cię całego. Zrobię wreszcie to o czym tyle razy myślałem. Tylko ja mogę Cię widzieć w takim stanie jak teraz...Tylko ja...Moje ręce są na twoim podbrzuszu.

Czuję kropelki potu na moim czole, ręce zaczynają mi się trząść a oddech przyspiesza. -Jonghyuuun- przeciągam twoje imię, kiedy czuję dłonie błądzące po moim podbrzuszu. Nie potrafię się kontrolować. Próbuję, ale nie potrafię.

-Kibum...-Szepcze tuż przy twoim uchu...Jestem już twardy. To boli. Zdejmuję z Ciebie koszulę i pszesywam się do twojego sutka. Zaczynam ruszać biodrami ocierając się o Ciebie. Czuję jak drżysz. Masujesz rękoma skórę mojej głowy "mmm...jak przyjemnie..."

Moje ciało ogarnia dreszcz. Przełykam głośno ślinę, aby nie wydać z siebie żadnego niekontrolowanego dźwięku. Czuję, jak ocierasz się o mnie a twoje usta błądzą po mojej klatce piersiowej. -J..jonghyuun, c..co my ro..obimy..?- pytam się ciebie, przymykając oczy.

-Nie wiem Kibum...ale wydaje mi się...że... (kopulujemyO.o)...to jest coś złego...ale nie obchodzi mnie to... -Lekko przygryzam twojego sutka, masując Cię przez materiał.

-Jonghyun...to jest bardzo złe...i niegrzeczne...ahh!- wdycham, kiedy czuję twoją dłoń na moim kroczu. -Możesz mi wytłumaczyć tylko jedną rzecz? Czemu będąc takim bogiem seksu nie jesteś rozrywany przez większość dziewczyn z naszej szkoły...?- łapcię cię za włosy i brutalnie przyciągam do swojej twarzy. Uśmiecham się zadziornie, nasze nosy się stykają a ja oblizuję swoją górną wargę.

-Ja...bogiem seksu? Gdzie tam...No może troszeczkę...-Ciągniesz moją wargę- Nie wiem....pewnie dlatego, że nie chcą być zmiecione w proch przez diabła...-Teraz to ja ciągnę twoją wargę- Ale o to samo mógłbym spytać Ciebie....czemu będąc tak seksowną divą nie jesteś rozrywany przez przez większość mężczyzn...i kobiet z naszej szkoły...?

-Hmm..może dlatego, że nie pozwalam dotykać swojego idealnego tyłeczka byle komu a zwłaszcza kobietom...jeżeli te dziecinne i puszczalskie laski w naszej szkole można nazwać kobietami- rękoma zaczynam badać twój idealnie wyrzeźbiony brzuch. Każdy mięsień. Każdą ranę. -Zmiecione przez diabła....? Co to znaczy?- ostatnią część zdania szepczę do twojego ucha.

-Heh...wiesz że 13 dziewczyn ma już dzieci...i to nie jedno? -Naciskam mocniej na twoje krocze- Bo wiesz...kiedy chcę...potrafię być...agresywny -Gryzę twoją wargę zlizując kropelkę krwi- niegrzeczny -Wkładam rękę do twoich bokserek- albo mogę sprawić, że się rozpłyniesz...-Językiem "opiekuję się" twoją zranioną wargą pieszcząc twoje ciało i doprowadzając Cię do szaleństwa.

-Mmmm...a czy teraz chcesz być agresywny...?- odchylam głowę do tyłu, pomrukując, paznokciami ponownie przejeżdżając po twoich plecach. -Lubię...-Przybliżam się do twojego ucha i szepczę-....niegrzecznych...-Dłonią przejeżdżam po twoim członku-....chłopców...-Wyciągam dłoń i oblizuję palce, uśmiechając się do Ciebie.

-hymf...niegrzecznych mówisz....mogę się pokusić o bycie troszeczkę...- Ściskam twoje przyrodzenie- mnie grzecznym niż zwykle...-ściągam spodnie.

-Ze złymi chłopcami nie wolno zadzierać.....prawda Jonghyun...?-pytam się ciebie, przymykając oczy i rozkoszując się twoim dotykiem. W twoich oczach widzę niebezpieczny błysk. Patrzysz na mnie TYM spojrzeniem, a ja czuję, że zaraz oszaleję.

-Raz na jakiś czas nie zaszkodzi...tyle że po tym zostają ślady...-Robię kolejną malinkę i bez żadnego ostrzeżenia wkładam w Ciebie 2 palce.

Wyginam się w łuk, czując potworny ból. Po moim policzku spływa kilka łez. -Jonghyuun, stó..ój. -szepczę do twojego ucha prosząc, abyś przestał. "Key, ty naprawdę jesteś nienormalny. Najpierw doprowadzasz go do szaleństwa, gadasz o jakichś niegrzecznych rzeczach a teraz każesz przestać"

Widzę twoje łzy- Przepraszam..! -Nie ruszam palcami, wiem że to pogorszyłoby tylko sprawę. -Przepraszam....-Scałowuję twoje łzy. Nic nie robię...Kibum...powiedz mi..czy to jest twój pierwszy raz..? -Niepewnie patrzę na ciebie.

Patrzę w twoje oczy. Czuję, że nic nie robisz, więc trochę się uspokajam... -Tak...to jest mój pierwszy raz...przepraszam...-szepczę, odwracając wzrok.

-Cholera...czemu nie powiedziałeś wcześniej...-Powoli wyjmuję jeden palec- Dobra....w taki razie zrobimy to inaczej....-Całuję Cię odwracając twoją uwagę od wszystkiego innego. Pieszczę twoją klatkę piersiową od nowa, potem twoją męskość. Dalej nie ruszam palcem.

-Auu...-obejmuję cię mocno, przerywając pocałunek, głowę chowając w zagłębieniu twojej szyi. -Przepraszam...bałem się, że pomyślisz...że nie mam wprawy...i że nie będziesz chciał ze mną tego zrobić...-zamykam powieki, roniąc kilka łez. -A ja tak bardzo chciałem....

-Że co..?.jesteś taki głupi....Kocham Cię...pragnę Cię..nie ma dla mnie znaczenia, czy już to robiłeś czy nie...a wręcz przeciwnie...bardzo się cieszę, że pozwalasz mi być tym pierwszym...i mam nadzieje, że ostatnim...Nie masz wprawy...a co mnie to obchodzi! a chcę CIEBIE a nie twoją wprawę..!! -Uśmiecham się i całuję Cię.- Rozumiesz Kibum..? Kocham Cię i tylko to się teraz liczy....

-Nie sądziłem, że to tak boli....-oddaję pocałunek, opuszkami palców delikatnie gładząc twoje plecy. Lekko nadgryzam twoją wargę aby po chwili móc się na niej zassać. Przyciągam cię do siebie bliżej, tak że nasze krocza ocierają się o siebie...nie mogę powstrzymać cichych pomruków.

-Nie musi boleć...jeżeli się rozluźnisz...i mi zaufasz..nie będzie bolało...-Całuję Cię, i zaczynam lekko ruszać palcem. -Rozluźnij się...

Próbuję się rozluźnić...zamykam oczy....ból powoli mija. -Jooonghyyuun...mmm...pa..amiętasz, jak dziś wieczorem...ahh...powiedziałeś, że...nie będziemy...mmm...te..ego robić...?

-Pamiętam...i co w związku z tym? -biorę do ust jeden z twoich sutków, bawiąc się nim językiem

Przyciągam cię bliżej swojej klatki piersiowej, dłonie wplątując w twoje włosy. -Dlaczego teraz to robimy...? -pytam się, czując, że tracę kontrolę nad własnym ciałem.

-Bo możemy...bo chcemy...Bo TAK...-Śmielej ruszam palcem, ściskam twojego penisa przesuwając ręką w górę i w dół. Całuję Cię zamykając Ci usta.

Podniecenie, rozkosz i przyjemność ogarnia całe moje ciało. Szybciej poruszasz palcem a ja czuję, że zaraz nie wytrzymam... -Chcesz, żebym oszalał...ahhh!- z moich ust dochodzi głośny jęk. "Key, debilu, zamiast siedzieć cicho ty nawijasz o najmniej ważnych rzeczach" Ponownie przejeżdżam paznokciami po twoich plecach, zostawiając na nich ślady. Całe pomieszczenie wypełniają moje stłumione jęki.

-Chcę Cię słyszeć...-Patrzę na Ciebię TYM wzrokiem- Aiishh...-wyginam się łuk- Ostre masz te pazuki...-Dokładam 2 palec, powoli, tak żeby Cię nie bolało.

Czuję jak dokładasz 2 palec, wyginam się w łuk wydając z siebie głośny jęk, który echem odbija się od ściany. Ponownie wbijam paznokcie, tym razem w twoje boki. Gryzę twoją wargę do tego stopnia, że pojawia się na niej krew. Zlizuję ją, rozkoszując się jej smakiem.

-Aiiish....cholibka, nie tylko pazurki masz ostre...-Całuję Cię zachłannie. Bawię się główką twojego penisa. Zaczynam cię rozciągać, ruszam palcami kręcąc nimi.

Ponownie wydaję z siebie głośny i przeciągły jęk. Jedną pięść zaciskam na prześcieradle, a drugą ręką bawię się twoimi włosami. Z niecierpliwieniem kręcę biodrami, nabijając się na twoje palce. -Jonghyuun- przeciągam twoje imię, szepcząc je do twojego ucha.

-Kibum...-Przygryzam twoje ucho. Dokładam 3 palec. Pieszczę twoją klatkę, żebyś rozluźnił się jak najbardziej- Kibum, odwróć się..

Patrzę w twoje oczy. Łapię twoją twarz w obie dłonie. Przejeżdżam kciukami po policzkach. -Chcesz tego...ze mną...?

Patrzę na Ciebie.- Jak niczego innego na świecie...no dobra...są jeszcze 2 rzeczy, ale to później ... -uśmiecham się do Ciebie. Patrzę w twoje oczy. - Tak Kibum...chcę tego...

Całuję cię w usta, rozkoszując się ich słodkim smakiem po czym odwracam się na brzuch. Czuję jak nachylasz się nade mną i całujesz mój kark. Wydaję z siebie cichy pomruk i staram się jak najbardziej zrelaksować.

-Przepraszam...-Wchodzę w ciebie powoli. Próbuję zapanować nad sobą i wpierw sprawić Ci przyjemność całując Cię po karku i ściskając twoją męskość- Powiedz kiedy już...

Zamykam powieki pod którymi pojawia się kilka łez. Biorę trzy głębokie wdechy i próbuję się rozluźnić, choć sprawia mi to ból. Zwłaszcza, że natura nie byle jak ,,wyposażyła,, Jonghyuna. Czuję, jak jego dłoń zaciska się na mojej męskości, przez co doprowadza mnie to do granic szaleństwa. -Ahhh! -wydaję z siebie głośny jęk -Już...możesz...błagam...bo oszaleję....

Powoli zaczynam się poruszać- Ahh....jak gorąco...-Całuję Cię w kark. Rękoma bawię się twoim sutkiem i penisem. Powoli zaczynam przyspieszać.

-Jonghyun...błagam...zwolnij. Nie chcę dojść za szybko. Chcę cię poczuć. Poczuć to, że mnie kochasz. Pragniesz. Że tego chcesz. Chcę poczuć cię blisko...tak blisko jak tylko się da...-mówię, zaciskając pięści na prześcieradle.

-Kibum...-Całuję Cię w kark. Zwalniam choć sprawia mi to trudności.- Mój Kibum....mój...tylko mój...

-Jonghyun...kocham Cię. Kocham cię jak wariata. Zostań ze mną...na zawsze. Tylko ze mną. Z nikim innym. Chcę, żebyś kochał się tylko ze mną. Tylko ze mną zasypiał i budził się rano...ahhh!- wydaję z siebie przeciągły jęk, kiedy trafiasz prosto w moją prostatę.

Odwracam Cię. Całuję zachłannie. - Tylko z tobą, zawsze, na zawsze, tylko ja mogę widzieć Cię takiego jak teraz...tylko ja...Tylko ja mogę słyszeć twój radosny śmiech, tylko ja mogę dotykać Cię tak jak teraz...Tylko ja mogę sprawiać Ci ból i przyjemność, Tylko ja mogę Cię kochać..

Obejmuję cię nogami w pasie. Nadal jesteś we mnie. Poruszasz się, trochę przyspieszając swoje tempo. Jedną ręką obejmuję cię wokół szyi a drugą wplątuje w twoje włosy. Nie mogę powiedzieć ani słowa. Podniecenie ogarniające moje ciało odebrało mi mowę. Wydaję z siebie przeciągły jęk, kiedy po raz kolejny trafiasz w moją prostatę. Całuję cię zachłannie, rozkoszując się smakiem twoich ust.

Zmieniam pozycję. Teraz siedzisz na moich biodrach i nabijasz się na mnie. Wchodzę cały. Ugniatam twoje pośladki i zjeżdżam ustami na twoje sutki. Odchylasz się trochę do tyłu ułatwiając mi dostęp. W tle gra glośna muzyka, ale ja i tak słyszę twoje głośne jęki i pokrzykiwania. Czuję twój oddech na szyi. Zaraz zwariuję...

-Ja też....-szepczę do twojego ucha, po chwili wykrzykując twoje imię, kiedy po raz kolejny trafiasz w moją prostatę. Odchylam głowę do tyłu i oblizuję spierzchnięte usta. Patrzę na ciebie zamglonym wzrokiem i całuję cię zachłannie w usta.

Nasze usta już spuchnięte od pocałunków i tak przyjmują kolejne dawki tego narkotyku. Uczucie ogarniające mnie nie da się opisać żadnymi słowami. Z jednej strony czuję, że to coś złego, ale z drugiej jest to uzależniające i chcę tego więcej. Dużo więcej..Pogłębiam pocałunek i przyciskam Cię bardzo blisko siebie. Nasz pot miesza się ze sobą tworząc nowy, całkiem inny zapach. Czuję się jakbym zaraz miał eksplodować, z gorąca, ze szczęścia ale i też z bólu. Nigdy nie czułem się tak dobrze, ale uczucie, że to się kiedyś może skończyć sprawia, że serca mnie boli- Nigdy...Kibum....Nigdy..mnie nie zostawiaj....-Mówię między pocałunkami.

Obejmuję cię mocniej, upajając się twoim zapachem i smakiem. Przerywam pocałunek, żeby móc zaczerpnąć powietrza. Oddycham szybko, biorąc duże hausty powietrza. Przystawiam usta do twojej szyi, robiąc na niej kilka malinek. -Jonghyun...ja zaraz...-szepczę, niekontrolowanie przegryzając twoją skórę do krwi.

-Aiish! -Łapię twoje biodra i nabijam Cię na mnie tak, abym trafiał prosto w prostatę. -Jeszcze trochę Kibum....O Boże...ty dalej jesteś taki ciasny....-Zaciskam powieki. Jest mi tak dobrze.

Zaciskam mocniej powieki, przegryzając swoją dolną wargę. Tracę kontrolę nad własnym ciałem kiedy trzeci raz z rzędu trafiasz w moją prostatę. Moje ręce niespokojnie błądzą po twoich plecach co jakiś czas przejeżdżając po nich paznokciami. -Jonghyun...nie mogę....dłużej....-po raz ostatni wykrzykuję twoje imię a orgazm ogarnia całe moje ciało.

Kiedy czuję jak zaciskasz się na moim penisie nie wytrzymuję i też dochodzę, w tobie- Kibum! -Twoja sperma brudzi nasze brzuchy dalej ocierające się o siebie. Oddycham głęboko nie mogąc uspokoić bicia serca. Opierasz głowę na moim barku, nie masz siły, to normalne, w końcu to był twój pierwszy raz...Całuję twoją skroń i powoli wychodzę z Ciebie. Dalej Cię przytulam -...Dziękuję...

Oddycham szybko, nie mogąc się uspokoić. Po moim policzku spływa kilka łez a ja sam zaczynam się uśmiechać. Odsuwam się od ciebie i patrzę prosto w twoje oczy. Masz zaróżowione policzki, kropelki poty spływają po twoim czole a włosy są w totalnym nieładzie. Uśmiecham się do ciebie, przeczesując twoje włosy palcami. -Ja...nie chcę się kochać z nikim innym...tylko z tobą....

Szeroko otwieram oczy. Potem się uśmiecham, całuję Cię w czoło i przytulam bardzo mocno. - Nie oddam Cię nikomu...zawsze będę przy tobie....jeżeli ktoś Cię choćby tknie, przysięgam, że go zabiję....-Całuję twoje ramię.- To ciało jest tylko moje...-Zapach twojego spoconego ciała drażni moje nozdrza, ale nie jest nieprzyjemny...wręcz przeciwnie...coś jak bardzo słodki sok drażniący gardło....z jednej strony szczypie, ale drugiej jest tak dobry, że dalej go pijesz..Kładę dłonie na twoich biodrach. - Kocham Cię Kibum...Naprawdę Cię kocham.

Dotykam twoich skroni, potem policzków, przejeżdżam kciukiem po twoich ustach po czym składam na nich motyli pocałunek. -Jonghyun...przysięgam...jeśli jakakolwiek dziewczyna będzie próbowała dotknąć twojego boskiego ciała, wydrapie jej oczy. Obiecuję. Jesteś tylko mój...tylko...Trudno. Niech inni żałują, że nie mogą mieć tak boskiego ciała tylko dla siebie. Ono jest tylko moje...-przejeżdżam opuszkami palców po całej twojej klatce piersiowej, czując, jak twoje mięśnie się napinają.

-Przestań...nie rób tak...-szeptem- bo mi znowu stanie...-Czerwienię się lekko. Jak to możliwe, że ledwo co to zrobiliśmy a ja sie rumienię?! Słyszę twój chichot. Jest taki słodki. Unoszę głowę, odgarniam twoje włosy z czoła i całuję je delikatnie- Wiesz, że jutro będziemy musieli iść do szkoły...?

Spuszczam wzrok, łapię twoją dłoń i nerwowo bawię się jej palcami. -Wiem...ale jutro będzie jutro, a dziś jest dziś. Będziemy się tym martwić rano- wzdycham głośno, po chwili łapiąc twoją twarz w obie dłonie- Jonghyun. powiedz mi szczerze, bo nie zasnę. Czy...to był nasz ostatni raz...?...czy my już więcej....

Otwieram szeroko oczy.Nie wiem co mam powiedzieć..boję się- Kibum .... Ja...nie chcę żeby to był nasz ostatni raz...Kocham Cię..-Dotykam twojego policzka. Dłonią przejeżdżam po twoim boku.- Twój glos, twoje ręce, twoja skóra, twoje oczy, twoje usta, cale twoje cialo mnie rozpala. Chciałbym móc Cię dotykać, pieścić kiedy tylko miałbym na to ochotę..ale jeżeli ty tego nie chcesz...wytrzymam...tylko mnie nie zostawiaj..-Błagalny ton.

Przechodzi mnie dreszcz, kiedy dłonią dotykasz mojego boku. Opuszkami palców dotykam twojego brzucha. -Nie zostawię cię nigdy....nigdy....przenigdy....będziesz tylko ze mną, dobrze?- całuję cię w kącik ust po czym odsuwając się od Ciebie ziewam przeciągle. 

Widzę jak twoje oczy zaczynają łzawić. Uśmiecham się. Kładę Cię, sam zajmując miejsce się tuż obok. Przytulam Cię i całuję w czubek głowy- Śpij...gdy się obudzisz, Ja dalej tu będę...już na zawsze...

Składam motyli pocałunek na twoich ustach, wtulam się w twoją klatkę piersiową a dłonią delikatnie gładzę twoje plecy. -Dobranoc...kocham Cię...-uśmiecham się, roniąc kilka łez. Nareszcie jestem szczęśliwy...

Całuję obydwie twoje powieki- Dobranoc Bummie....

-Jonghyun.....?

-Słucham? -Unoszę lekko głowę chcąc spojrzeć Ci w oczy.

-Emmm...zanucisz mi jakąś piosenkę....? -pytam niepewnie, z nadzieją, że nie wyjdę na idiotę.

Dziwię się lekko- Ja...jasne..-Uśmiecham się i kładę się na plecach chowając ręce pod głowę. Kładziesz głowę na mojej klatce piersiowej- Hmmm....-Zaczynam nucić niepewnie (nucę quasimodo) , dłonią zaczynam przeczesywać twoje włosy.Zaczynam drapać Cię lekko za uchem.

Uśmiecham się pod nosem, kiedy tuż przy uchu słyszę twój anielski głos. Taki czysty i delikatny. Pomrukuję z zadowolenia, gdy drapiesz mnie lekko za uchem. Zamykam oczy a po chwili upojony twoim zapachem, zasypiam wtulony w twoją klatkę piersiową.

Śpiewam przez cały czas...nie wiem kiedy również zasypiam z dłonią dalej na twojej głowie.